niedziela, 18. stycznia 2004
Sobota kolędowa.
Dziś siedziałem jako juror na festiwalu kolęd i pastorałek. Kilka godzin słuchania dzieciaków. Niektóre nawet nieźle śpiewały, ale dawka zdecydowanie zbyt duża dla mnie. Tym bardziej, że nie zdążyłem odpocząć, bo już zaraz po festiwalu musiałem lecieć na kolędę. W każdym razie tak sobie słuchałem, czasem podśpiewywałem, a wieczorem, już po powrocie z kolędy włączyłem pożyczoną wczoraj płytkę z koncertem papieskim i też sobie podśpiewywałem. Chyba trochę chce mi się pośpiewać. Marzy mi się taki koncert bez publiczności. Tylko dla Jezusa. Wystawienie Najświętszego Sakramentu i nocne jamsession. Po prostu pośpiewać z fajną ekipą Jezusowi.
Dziś odwiedziłem rodzinkę z bardzo dziwnym psem. Nietypowa rasa, jak się dowiedziałem idealna w przypadku, gdy dziecko choruje na mózgowe porażenie. Prawdę mówiąc, patrząc na małą Moniczkę myślałem najpierw, że jakiś wypadek może miała, dlatego o kulach chodzi. Gdy dowiedziałem się o jej chorobie, od razu pomyślałem o wielkim trudzie, jaki musieli włożyć jej rodzice w cierpliwą pracę nad nią. Dziecko naprawdę wspaniale rozwinięte. Ci ludzie nie mają jakichś superwarunków - zwyczajne ciasne mieszkanko w bloku. Ogromny pies (rasy dziwnej), świnka morska, króliczek, pewnie mnóstwo jeszcze innych spraw, które znalazły się w ich malutkim mieszkanku tylko po to, by pomóc w rehabilitacji córki. Dziś efekt jest imponujący. Moniczka pójdzie być może do szkoły. Młodsza siostra pomoże jej w pisaniu, jeśli będą razem. Pomyslałem też o dzieciach, które nie miały tak zdeterminowanych rodziców, tak cierpliwych, tak pracowitych. O dzieciach, którym nikt nie pomógł rozwinąć się mimo choroby porażenia. Z drugiej strony każdy człowiek jest przecież tak samo wartościowy, niezależnie od stanu zdrowia, zdolności, mocy poznawczej, etc.
Dziś rodzice często boją się urodzić chore dziecko. To na pewno zmieni ich życie. Czasem mądrzy i pełni Bożej Nadziei rodzice odkryją dar, jakim mo0że stać się takie dziecko. Wtedy ich świat staje się jakby inny. Niby ten sam, ale inaczej widziany. Zmienia się perspektywa. Optyka Miłości pozwala zobaczyć świat prawdziwie: piękny, jasny i ciepły.
Pan Bóg zmienia każdy gest miłości w Anioła, który leci w świat i szuka człowieka potrzebującego pomocy. Oby tych Aniołów latało po naszym niebie jak najwięcej.
Moniczko, niech Anioły krążące wokół waszego małego mieszkanka dolecą do tych rodzin, które zgubiły horyzont, które patrzą pod nogi, nie widząc Światła na widnokręgu...

Von piotr um 00:26h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment