... newer stories
poniedzia?ek, 23. lutego 2004
Niech żyje Bal...
piotr, 01:04h
Panie w pięknych sukniach, panowie pod muchami, zespół Da Capo, sala w Pałacu pięknie przystrojona...
Bal Charytatywny okazał się bardzo udany. Po pierwsze szczytny cel: renowacja spalonych drzwi (o pożarze pisałem w styczniu). Po drugie dobra zabawa w ostatnią sobotę Karnawału. Żeby zaprosić ludzi, którzy będą w stanie kupić (za niemałe pieniądze) obraz, czy coś innego, trzeba zrobić bal na pewnym poziomie. Civitas Chritiana zorganizowało wszystko naprawdę perfekcyjnie. Wpisowe bodajże 140 zł od pary, nie było wygórowaną ceną. Na ciepło: flaczki, kotlety, bigos, barszczyk z krokietami, biała kiełbasa. Na zimno: sałatki, wędliny, śledzik, łosoś. No tak, były też jajka faszerowane pieczarkami lub kawiorem. A ten francuski szampan wylicytowaliśmy z ekipą młodzieży. Tak naprawdę małe mieliśmy szanse walczyć o obrazy (cena doszła do 1500), rzeźby, czy krzesło secesyjne (wszystko podarowane przez prywatnych kolekcjonerów). Ale o butelkę szampana postanowiliśmy stoczyć bój. Zebraliśmy się wspólnie, uzbieraliśmy 450 zł i w dobrym nastroju przystąpiliśmy do licytacji. Cena wywoławcza: 20 zł. Naszą przedstawicielką była urocza Magda, która WYGRAŁA tę licytację. Kupiliśmy już za 250. Jak na 8 osób cena znośna. Kiedy piliśmy (podobno dobrego, nie znam się) szampana nagle zaczęły mieć powodzenie niedoceniane dotąd jajka faszerowane. Te z odrobiną kawioru oczywiście. Można było więc powiedzieć: francuski szampan, kawior, wielki świat.
Wracając do Balu powiem tylko: "Zatańczysz ze mną jeszcze raz, ostatni raz", a potem będzie Post. O Poście już z uczniami było, ale jeszcze wrócę do tematu.
Bal Charytatywny okazał się bardzo udany. Po pierwsze szczytny cel: renowacja spalonych drzwi (o pożarze pisałem w styczniu). Po drugie dobra zabawa w ostatnią sobotę Karnawału. Żeby zaprosić ludzi, którzy będą w stanie kupić (za niemałe pieniądze) obraz, czy coś innego, trzeba zrobić bal na pewnym poziomie. Civitas Chritiana zorganizowało wszystko naprawdę perfekcyjnie. Wpisowe bodajże 140 zł od pary, nie było wygórowaną ceną. Na ciepło: flaczki, kotlety, bigos, barszczyk z krokietami, biała kiełbasa. Na zimno: sałatki, wędliny, śledzik, łosoś. No tak, były też jajka faszerowane pieczarkami lub kawiorem. A ten francuski szampan wylicytowaliśmy z ekipą młodzieży. Tak naprawdę małe mieliśmy szanse walczyć o obrazy (cena doszła do 1500), rzeźby, czy krzesło secesyjne (wszystko podarowane przez prywatnych kolekcjonerów). Ale o butelkę szampana postanowiliśmy stoczyć bój. Zebraliśmy się wspólnie, uzbieraliśmy 450 zł i w dobrym nastroju przystąpiliśmy do licytacji. Cena wywoławcza: 20 zł. Naszą przedstawicielką była urocza Magda, która WYGRAŁA tę licytację. Kupiliśmy już za 250. Jak na 8 osób cena znośna. Kiedy piliśmy (podobno dobrego, nie znam się) szampana nagle zaczęły mieć powodzenie niedoceniane dotąd jajka faszerowane. Te z odrobiną kawioru oczywiście. Można było więc powiedzieć: francuski szampan, kawior, wielki świat.
Wracając do Balu powiem tylko: "Zatańczysz ze mną jeszcze raz, ostatni raz", a potem będzie Post. O Poście już z uczniami było, ale jeszcze wrócę do tematu.
Ostatki
piotr, 05:16h
"It's four in the morning, the end of december" - śpiewał Cohen, a ja zaśpiewałbym, że jest trzecia z minutami, końcówka lutego. Wróciłęm z Balu Dobroczynnego. Zmęczony, ale szczęśliwy. Tańce, dobre jedzenie, super towarzystwo, udana licytacja na rzecz spalonych drzwi... Tak w skrócie można by podsumować ten bal. Jutro postaram się więcej szczegółów, bo dziś już ledwo żyję...
... older stories