pi?tek, 30. kwietnia 2004
Miał podobno 127 lat...
Zmarł Bolek, a mnie to nie zasmuciło bardzo. Pewnie, że jest jakieś ludzkie "ukłucie" w sercu, ale raczej się ucieszyłem, bo sądzę, że jest już u Jezusa. Pokazuje Mu swoje obrazki, które trzymał zawsze rozłożone jak wachlarz podchodząc do Komunii. Śmieją się wspominając setki (może tysiące) kilometrów, które przebyli razem na piechotę pielgrzymując ku Jasnej Górze i porównują długość swoich bród. Może wspomnisz Bolku Jezusowi o naszej studni na podwórku parafialnym. Opierałeś o nią rower codziennie rano i wieczorem, bo nie mogło cię zabraknąć na żadnej mszy. Może obdarzysz Go tym samym uśmiechem, z którym machałeś do mnie tą swoją czapką "nie do wygięcia", jak mówiła o niej młodzież...
Pomachajcie czasem do mnie razem. A ja zachowam w pamięci życzenia, które mi złożyłeś w sobotę. Wyściskaliśmy się na Znak Pokoju, a ty powiedziałeś z tym swoim szczerym uśmiechem: "Abyś wytrwał, abyś wytrwał..."

Von piotr um 14:20h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment