wtorek, 1. czerwca 2004
Znowu brak mi czasu. Kładę się grubo po drugiej, komputer wyłączony, ciągle coś muszę zrobić, ciągle spóźniony, ciągle na ostatnią chwilę.
Zacznę od początku.
W sobotę błogosławiłem związek małżeński A. i Ch. Amerykańsko-polski ślub. Było jak w bajce. Albo w filmie. Cieszę się, że mogłem tam być, bo z A. łączy mnie wiele miłych wspomnień... Kiedyś chyba pomyślałem, że razem staniemy na Ślubnym Kobiercu. Ona chyba też tak pomyślała kiedyś...
Dziś ja jestem szczęśliwym księdzem, ona szczęśliwą żoną... I wszystko jest poukładane. Ale pamiętam zawsze w modlitwie. Teraz już nie o Niej, a o Nich...

W niedzielę wzruszyłem się na Prymicji P. Gdy wymawiał słowa konsekracji, naprawdę się wzruszyłem. Oby był świętym księdzem. Tylko takich w tym kraju potrzeba...

A wczoraj 1 rocznicę miałem i przetałem być kotem i neo, ale nadal chcę być kotem i neo... Dalej chcę tak to wszystko przeżywać jak do tej pory...
Kapłaństwo jest piękne, chociaż cholernie trudne...
Tyle miałem napisać, ale nie dam rady dziś już...

Von piotr um 23:53h| 7 Kommentare |Skomentuj ->comment