... newer stories
?roda, 20. lipca 2005
piotr, 20:31h
Trochę zaniedbałem pisanie, a jest o czym...
Właśnie wróciłem z miłej kolacji wśród miłych ludzi, którzy zimę spędzają na Florydzie, a lato w górach, gdzie mają cudowny domek z prześlicznym widokiem. W górach, czyli tu, gdzie jestem.
Jedzenie ok, towarzystwo przyjemne, kilka partyjek w piłkarzyki, miła rozmowa.
Po deserze mężczyźni udali się za dom, gdzie ustawiono kilka tarcz, butelek, kartonów po soku. Strzelanie to niby nic takiego - wiatrówki były nawet w Ogólniaku na PO - tym razem jednak to prawdziwa broń. Nauszniki, bo huk jest znaczny i jedziemy...
Pierwsze uczucie jest rzeczywiście dziwne - to takie małe maszynki do zabijania, bo przecież po to wymyślono pistolety. Trzymam w ręku takie coś i drżę na samą myśl, że to zabija. W końcu jednak rozsądek bierze górę nad emocjami - trzymałem przecież w ręku wiele razy
nóż, siekierę, czy inny przyrząd, którym można zabić. Strzelanie zaczyna się robić po prostu przyjemne. Odrzut ręki, huk wystrzału, dym i dziura (w ziemi albo w tarczy). Powoli czuję jak stres całego dnia odchodzi, spływa ze mnie jak pot pod prysznicem. Zaczęło mi się to podobać - aż się wystraszyłem swojej reakcji. Przypomniałem sobie doktora Fleshmana z "Przystanku Alaska". Był strasznym przeciwnikiem polowań, nie widział w tym nic, absolutnie nic ciekawego, ani mądrego - dopóki nie spróbował. Zasmakował w "głupiej rozrywce samców" - jak sam to nazwał. Nie porównuję strzelania do tarczy z polowaniem, ale miałem podobną reakcję. Najpierw jakiś lęk - po co taka głupia zabawa,
potem prawdziwa frajda. Wieczorem przyszła refleksja na temat tych, którzy noszą broń na codzień przy sobie, czasem nawet muszą jej użyć. Dzięki Bogu, że ja nie muszę - to jest chyba bardzo trudne. Z drugiej strony patrząc na policjanta w jakimś sensie akceptuję fakt, że nosi przy sobie śmiercionośną broń - ma mnie bronić. A gdyby wszyscy uwierzyli w Dobrą Nowinę pistolety byłyby niepotrzebne. Wydatki, które ponosimy na zbrojenia można by wykorzystać na żywienie, itd. itd. W tej chwili największe wydatki ponoszą młode wdowy po żołnierzach, ich dzieciaki. Północna Karolina to stan, z którego pochodzi najwięcej chłopaków wysłanych do Iraku. Często na samochodach zobaczyć można naklejki: "Support our troopers". Najlepszy support, jaki możemy im dać to modlitwa o ich szybki powrót i wpływanie na decyzje rządów poprzez odpowiedzialne wybory. I znowu się patriotycznie zrobiło. A na pytanie, czy jesteś za pozostaniem wojsk Koalicji w Iraku odpowiedź nie jest prosta. Jan Paweł II wzywał: "Stop the war. Now." A jeśli oni rzeczywiście nas bronią? "Nie daj się zwariować amerykańskiej propagandzie - tu chodzi o ropę i strefy wpływów". A budowane przez żołnierzy szkoły, szpitale, oczyszczalnie ścieków, ujęcia wody pitnej, punkty szczepień, które mało kto pokazuje, bo śmierć i zniszczenie jest bardziej efektowne? A bezwzględni mordercy, podkładający bomby, którzy chcą przejąć kontrolę nad krajem?
Ja tam mam zamiar robić swoje - głosić Dobrą Nowinę.
Jeśli chociaż jedna osoba uwierzy dzięki mnie, albo zmieni coś w swoim życiu na lepsze, albo po prostu zastanowi się przez chwilę zanim będzie za późno - będę zadowolony.
Father Matthew odpisuje na maile, kończy się niedziela. Muszę wreszcie zacząć od początku - gdzie jestem, co tu robię i kim jest ks. Mateusz, z którego gościnności korzystam i który ciągle wygrywa ze mną w kosza.
Ale to już innym razem.
Panie Jezu, daj spokojną noc.
Właśnie wróciłem z miłej kolacji wśród miłych ludzi, którzy zimę spędzają na Florydzie, a lato w górach, gdzie mają cudowny domek z prześlicznym widokiem. W górach, czyli tu, gdzie jestem.
Jedzenie ok, towarzystwo przyjemne, kilka partyjek w piłkarzyki, miła rozmowa.
Po deserze mężczyźni udali się za dom, gdzie ustawiono kilka tarcz, butelek, kartonów po soku. Strzelanie to niby nic takiego - wiatrówki były nawet w Ogólniaku na PO - tym razem jednak to prawdziwa broń. Nauszniki, bo huk jest znaczny i jedziemy...
Pierwsze uczucie jest rzeczywiście dziwne - to takie małe maszynki do zabijania, bo przecież po to wymyślono pistolety. Trzymam w ręku takie coś i drżę na samą myśl, że to zabija. W końcu jednak rozsądek bierze górę nad emocjami - trzymałem przecież w ręku wiele razy
nóż, siekierę, czy inny przyrząd, którym można zabić. Strzelanie zaczyna się robić po prostu przyjemne. Odrzut ręki, huk wystrzału, dym i dziura (w ziemi albo w tarczy). Powoli czuję jak stres całego dnia odchodzi, spływa ze mnie jak pot pod prysznicem. Zaczęło mi się to podobać - aż się wystraszyłem swojej reakcji. Przypomniałem sobie doktora Fleshmana z "Przystanku Alaska". Był strasznym przeciwnikiem polowań, nie widział w tym nic, absolutnie nic ciekawego, ani mądrego - dopóki nie spróbował. Zasmakował w "głupiej rozrywce samców" - jak sam to nazwał. Nie porównuję strzelania do tarczy z polowaniem, ale miałem podobną reakcję. Najpierw jakiś lęk - po co taka głupia zabawa,
potem prawdziwa frajda. Wieczorem przyszła refleksja na temat tych, którzy noszą broń na codzień przy sobie, czasem nawet muszą jej użyć. Dzięki Bogu, że ja nie muszę - to jest chyba bardzo trudne. Z drugiej strony patrząc na policjanta w jakimś sensie akceptuję fakt, że nosi przy sobie śmiercionośną broń - ma mnie bronić. A gdyby wszyscy uwierzyli w Dobrą Nowinę pistolety byłyby niepotrzebne. Wydatki, które ponosimy na zbrojenia można by wykorzystać na żywienie, itd. itd. W tej chwili największe wydatki ponoszą młode wdowy po żołnierzach, ich dzieciaki. Północna Karolina to stan, z którego pochodzi najwięcej chłopaków wysłanych do Iraku. Często na samochodach zobaczyć można naklejki: "Support our troopers". Najlepszy support, jaki możemy im dać to modlitwa o ich szybki powrót i wpływanie na decyzje rządów poprzez odpowiedzialne wybory. I znowu się patriotycznie zrobiło. A na pytanie, czy jesteś za pozostaniem wojsk Koalicji w Iraku odpowiedź nie jest prosta. Jan Paweł II wzywał: "Stop the war. Now." A jeśli oni rzeczywiście nas bronią? "Nie daj się zwariować amerykańskiej propagandzie - tu chodzi o ropę i strefy wpływów". A budowane przez żołnierzy szkoły, szpitale, oczyszczalnie ścieków, ujęcia wody pitnej, punkty szczepień, które mało kto pokazuje, bo śmierć i zniszczenie jest bardziej efektowne? A bezwzględni mordercy, podkładający bomby, którzy chcą przejąć kontrolę nad krajem?
Ja tam mam zamiar robić swoje - głosić Dobrą Nowinę.
Jeśli chociaż jedna osoba uwierzy dzięki mnie, albo zmieni coś w swoim życiu na lepsze, albo po prostu zastanowi się przez chwilę zanim będzie za późno - będę zadowolony.
Father Matthew odpisuje na maile, kończy się niedziela. Muszę wreszcie zacząć od początku - gdzie jestem, co tu robię i kim jest ks. Mateusz, z którego gościnności korzystam i który ciągle wygrywa ze mną w kosza.
Ale to już innym razem.
Panie Jezu, daj spokojną noc.
... older stories