?roda, 27. lipca 2005
No i zostałem sam na parafii.
Tylko na 5 dni, ale zawsze to coś.
Już mi mili ludzie samochód przyprowadzili i zatankowali (żeby ksiądz mógł sobie gdzieś pojechać).
O jedzenie nie muszę się martwić, bo mili ludzie codziennie zapraszają mnie na śniadanie, lunch i kolację.
Mam też rower, ale upał jest niemiłosierny (chociaż nie wiem, czy 102 F to dużo, ale raczej tak) i jeżdżę tylko późnym wieczorem i może spróbuję wczesnym rankiem (wątpię czy wstanę).
Mili ludzie załatwili mi bilet na Festiwal Folklorystyczny. Nie znam się na tym za bardzo i chyba nigdy wielkim fanem nie byłem, ale może uda się spotkać z zespołem tanecznym z Krakowa i wieczór okaże się całkiem sympatyczny.
Poza tym śledzę niemal na żywo dokonania pieszych pielgrzymów i nową jakość komunikacji: media, internet, smycze, konferencje prasowe, profesjonalny hymn, itd.
"Ostry" robi kawał dobrej roboty.
Modlę się za wędrujących i polecam się ich pamięci.
www.szczecinska.pl
A obrazki Matki Bożej Częstochowskiej (The Black Madonna, you know, Queen of Poland), których plik dostałem od ks. Arcybiskupa przed wyjazdem robią tu za oceanem prawdziwą furorę.

Von piotr um 02:11h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment