czwartek, 28. lipca 2005
Zamkąłem kościół. Chór hiszpańskojęzyczny miał próbę, ale wreszcie skończyli i mogłem, jak co wieczór cieszyć się ciszą pustej świątyni. Oczywiście, tradycyjnie już, cisza jest tylko pozorna. Wiem, że to skrzypi podłoga, bo cały dzień klimatyzacja była włączona, a teraz gorące powietrze zaczyna przenikać do wnętrza. Wiem, że syczą i cichutko strzelają zapalaone przy statule Maryi świeczki. Wiem, że to ławki "rozmawiają" w drewnianym języku.
Wiem, ale wolę sobie myśleć, że to odgłos kroków, że to św. Piotr szepcze: "Trzymaj się, imienniku". Albo św, Faustyna prostuje się, bo zdrzemnęła się nieco klęcząc. Albo św. Franciszek (to jego parafia) przycupnął nieśmiało na stopniu z tyłu i tylko patrzy.
Wracając widzę błysk na horyzoncie - może padać w nocy.
Dziki królik wystraszony pobiegł w stronę ogródka. Co on nie śpi jeszcze?

Pachnie ziołami, Maryja z groty (dopiero, co poświęconej)uśmiecha się, bo podświetlenie Tony założył.
W konfesjonale dziś po Mszy byłem i to dość długo...
I kolejka była...
To był dobry dzień w winnicy Pana...

Von piotr um 07:20h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment