poniedzia?ek, 15. sierpnia 2005
I hate poranki.
Wstałem, westchnąłem do Jezusa, ogoliłem się, umyłem zęby, wziąłem prysznic i... obudziłem się.
Taka była kolejność wydarzeń.
Nie lubię poranków, ale jestem dla nich tolerancyjny.
Niech sobie będą. Nie muszę ich kochać. Akceptuję je i liczę, że kiedyś się poprawią te przebrzydłe poranczyska.
A teraz popołudniowa "dogrywka". Przemiła godzinka na dokończenie nocnego procesu regeneracji organizmu polegającej na czasowym "wyłączeniu" świadomości poprzez uśpienie...

Von piotr um 00:17h| 9 Kommentare |Skomentuj ->comment