sobota, 11. marca 2006
Don`t give up!
Odkryłem, że droga ze szkoły z Frankiem Sinatrą na uszach może być przyjemna nawet gdy wychodzi się z domu o 8.00 a wraca o 18.30.
Greka poszła raczej nieźle (wyniki pewnie w poniedziałek). Dzięki tym, którzy pomogli mi walczyć ze stresem.
To jest ciekawe, że zdawałem już w życiu tyle egzaminów, a ciągle nawet mały teścik włącza mi lapmkę awaryjną z napisem: UWAGA!
A przecież mam ufność, że będzie dobrze, że ON mnie prowadzi, że robię, co mogę, a reszta do Niego należy.
Gdybym nie miał tej wiary, że tylko ON jest przyczyną i celem tego, co robię, już dawno bym dał sobie spokój.
Libor, Giovanni, reszta ekipy - wybrani, wyselekcjonowani, najlepsi. Kiedy rozglądam się, widzę, jak bardzo odstaję od tych mistrzów świata i nachodzi mnie pytanie: "Co ja tu robię?" - patrząc w górę odpowiadam: "Robię swoje, czyli TWOJE" i otrzepując się z kurzu ostatniej bitwy ruszam w kierunku następnej...

Von piotr um 01:19h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment