niedziela, 26. marca 2006
Sobotni wieczór
Czy wstanę jutro punktualnie, czy o godzinę za późno?
Mój sterowany z Frankfurtu budzik nie daje żadnej gwarancji.
Jutro też odwiedzi mnie Alexius. Spędzimy 3 godziny przy 5 rozdziale 2 Cor i pierwszy Koheleta (bez samogłosek).
Artur pojechał na parafię i poraz pierwszy dziś robiliśmy 6 Wiedera osobno. Ciekawe jak mu poszło. Mi mieszał się rytm bez jego odliczania.
Od jutra też ma być w Rzymie prawdziwa wiosna, chociaż wróciłem przed chwilą z tarasu, gdzie termometr wskazywał 15 stopni. Nieźle, jak na 23.10.
Do Wielkanocy coraz bliżej. Już "półpoście", jak mawiają na wschodzie.
Zaczynam robić plany wakacyjne. Jeśli biskup się zgodzi, zacznę szukać taniego biletu do New Yorku i spędzę 2 miesiące na parafii w Brooklinie. Pomoże to mojemu angielskiemu. Chciałbym pisać licencjat w tym języku, ale to jeszcze odległa przyszłość. Tymczasem niedziela przypomina, że kolejny tydzień naszego życia na zawsze odszedł w przeszłość. Trzeba się tym cieszyć, bo do NIEBA coraz bliżej...

Von piotr um 01:20h| 7 Kommentare |Skomentuj ->comment