czwartek, 1. czerwca 2006
Rocznic ciąg dalszy...
Pamiętam to, jak dziś.
Mój tato skończył 60 lat i rano złapały go korzonki.
Ja pojechałem do maego kościółka na filii i tam pierwszy raz w życiu odprawiłem Mszę św.
A potem była ta "Prymicyjna" już dużym kościele parafialnym.
I tato nie mógł być, chociaż do końca próbował się wyprostować. Niestety, zastrzyk poranny nie pomógł. Tato został w domu, ale łączył się ze mną duchowo.
A ja pomyślałem sobie (i chyba nawet o tym wspomniałem po Mszy), że to pewien znak dla mnie.
Odtąd mój kontakt z rodzicami będzie raczej bardziej duchowy. Pewnie, że są telefony, ale fizycznie nie będziemy się widywać zbyt często.
I o tym w rocznicę Prymicji sobie przypominam, bo mi się chce do domu.
Wpadłbym tak, chociaż na chwilę...
Niestety, będzie to możliwe dopiero w październiku.
Tymczasem uczę się pilnie i nawet dzisiaj pisałem egzamin ze Wstępu do ST. Konkretnie z ksiąg historycznych. Przyznaję, że przygotowałem się nieźle, więc bez paniki było. Malutki stresik obudził mnie rano o 5.09, ale przeczekałem do wpół do szóstej, a potem powtórzyłem sobie troszkę, poszedłem, napisałem i jestem zadowolony. Wyniki będą za kilka dni, ale jestem spokojny.
Horror będzie dopiero w poniedziałek: Greczyzna (2 Kor).
Czeka mnie pracowity weekend powtórkowy.
Dziś, po egzaminie tylko troszkę zaglądnąłem do 8 rozdziału. Ale raczej odpoczywam. Obejrzeliśmy z Arturem koreański film, może się zdrzemnę, wieczorkiem trochę postudiuję...

Von piotr um 19:35h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment