poniedzia?ek, 5. czerwca 2006
Tu sei sorgente viva...
Pracowitą niedzielę zakończyła Kompleta już z Okresu Zwykłego.
Wielkanoc is over.
Dzięki dobrodziejstwom techniki komputerowej mogłem zerkać na Opole. Oczywiście na dzisiejszy koncert piosenek Marka Grechuty. Turnau z AMJ - rewelacja. On - jak zwykle pianistycznie i wokalnie kompetentny, Ona - siędząca na boso na pianinie i zachwycająca aksamitem nut. Miodzio.
Codzienne mecze w ping-ponga z Arturem stają się powoli zinstytucjonalizowaną tradycją. Nie ma nic gorszego dla spontanicznych akcji niż zamienić je w uporządkowane, zastatutowane, obramowane struktury.
Szymon dał mi do myślenia przesyłając tekst o księżach 30-latkach. Bo ja jestem "już i jeszcze nie".
Przyjdź Duchu Święty - to jedyny rozsądny komentarz do dzisiejszej Uroczystości.
Niech zstąpi, albo lepiej niech zstępuje do naszych momentów małych jak cudzysłów przed cytatem i ogromnych jak Cape Town, gdzie się oceany spotykają. Do chwil, gdy świat u stóp i gdy zwątpienie u bram. Do wzruszeń pod dach Tybetu i rozczarowań ciężkich jak mokry śnieg na blaszanym garażu. Do zmarnowanych okazji i chwil odpoczynku po niewykorzystanym czasie.
Do momentów naszego życia:
Tych niezrozumiałych jak śmierć noworodka i logicznych szachowymi, czarno-białymi zasadami. Do nieodżałowanych, za krótkich, mokrych łzami, szarych-zwyczajnych i podkrawatowych, do niecierpliwych, do zdyszanych brakiem tchu, do pachnących wilgotną łąką, do zakolkowanych śmiechem i zarumienionych wstydem do oświeconych i potwornie głupich do chwil potrzebnych, bo innych nie ma.
Ześlij Swego Ducha.
Niech się stanie Życie.

P.S. Znów się grafomańsko zrobiło, ale to wpływ nowego Stinga (od Szymona), który wsącza się trochę za głośno, jak na tę porę wieczoru...
A jutro Krwawy Sport 180, czyli 3-godzinny grecki dramat. Kto może niech westchnie między 8.30 a 11.30.

Von piotr um 03:32h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment