niedziela, 11. czerwca 2006
Jak lew i sto tygrysów...
Dzisiaj sami pograliśmy w Mundial i znowu byłem jak Tommy L. Jones w "Ściganym".
Od ROKU pierwszy raz w bramce. Ucałowałem sztuczną trawę i walczyłem jak Boruc i 100 tygrysów...
Jak to w życiu bywa: kilka parad, kilka szmat (tych ostatnich zdecydowanie nie za dużo i żadnej, którą bym zapamiętał)...
Jestem poobijany, ale szczęśliwy.
A wieczorem zobaczyłem jeszcze bramkę dla Trynidadu i Tobago w meczu z Argentyną.

Von piotr um 02:49h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment