pi?tek, 30. czerwca 2006
Rodzice szczęśliwie dotarli do domu.
Chyba im się podobało Wieczne Miasto.
Ja za 5 godzin będę w drodze do innego miasta, które też zasługuje na jakiś tytuł.
New York, here I come...
Według planu o 8.50 pm czasu lokalnego powinienem "touch the ground at JFK" (kto wie, skąd ten cytat? W oryginale dzień jest grudniowy, zimny i mokry, u mnie czerwcowy, gorący i suchy - cóż za przedziwna analogia hehe).
Z planami to jednak różnie bywa. Jak sobie przypomnę ubiegłoroczne latanie i spanie na terminalach... Mam nadzieję, że tym razem podróż zajmie mi mniej niż 2 doby.
Nie cierpię pakowania. Zacząłem wczoraj wieczorem. Teraz wszystkie rzeczy leżą poskładane na każdym możliwym miejscu w pokoju i czekają na załadowanie do walizki. Muszę się zmobilizować i zakończyć tę farsę zwaną Reisefieber...

Von piotr um 11:54h| 8 Kommentare |Skomentuj ->comment