wtorek, 11. lipca 2006
Szef (czyli proboszcz) wyjechal z 25 pielgrzymami do Fatimy, jestesmy wiec zdani na wlasne sily, albo raczej na Fathera G., ktory jest wikarym.
Mam dzisiaj dyzur na parafii, wiec nigdzie nie wychodze. Siedze i ogladam TV (Niania, Pelna Chata, Bill Cosby i inne klasyki).
Powinienem popracowac z ksiazka do angielskiego, pomyslec o wyborze przedmiotow wczytujac sie w przewodnik po przyszlym roku akademickim albo zaczac przygotowywac kazanie na niedziele, bo mam Msze po wlosku.
Ale tego nie robie...
Coz, wakacje sa...

Mialem jeszcze wspomniec o wybuchu. Za kazdym razem, kiedy na Manhatanie slychac BUM i widac dym, ludzie sa przerazeni. Tym razem zawalila sie kamienica gdzie s przy 68 ulicy (czy 56, a moze 84 nie jestem pewien). Wybuch gazu spowodowal lekarz, wlasciciel budynku (wartego 5 mln dol.), chcac popelnic samobojstwo. Otoz byl w trakcie rozwodu z zona, ktora zazadala polowy majatku, tj. ok. 4,5 mln. Nie ma informacji, czy proba samobojstwa byla zwiazana z zawodem milosnym, czy raczej finansowym...

"I slubuje Ci milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska oraz ze Cie nie opuszcze az do smierci..." a na wypadek, gdybym Cie opuscila zabiore Ci polowe majatku, a Ty wysadzisz w powietrze siebie, kilka osob i chalupe na Manhatanie...

Von piotr um 23:38h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment