poniedzia?ek, 17. lipca 2006
Idzie do nas fala goraczki znad kontynentu. Wlasciwie cale Stany pograzone w upalach. Klimatyzatory sprzedaja sie, jak parasole w Londynie w listopadzie (mam nadzieje, ze Artura i Szymona nie zalewa Brytyjski deszcz).
Bylem wczoraj na 3-godzinnej procesji z okazji 100-lecia parafii MB z gory Karmel. Czulem sie jak w Italii - wiekszosc uczestnikow to amerykanskie Wlosiaki.
A w czwartek pojechalem na Manhatan i obejrzalem "I'm Your Man", ktory z czystym sercem moge polecic wszystkim milosnikom Cohena. Oczywiscie Metro jezdzilo, jak zwariowane (czyt. spontanicznie), wiec nie zdarzylem na seans o 13.00 (zwanej tutaj: 1pm). Kupilem bilet na 15.30 (zwana tutaj: 3.30 pm) i musialem szybko zdecydowac, co zrobie z tymi pieknymi 150 minutami. Wybralem Hudson River Park (byl najblizej) i moglem powylegiwac sie na lawce z widokiem na drapacze chmur i Statue Wolnosci na odleglym, drugim planie.
Za chwile na zywo ladowanie Discovery, wiec spadam...

Von piotr um 18:31h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment