wtorek, 15. sierpnia 2006
Zaczely sie listy z pretensjami, ze wpisy sa za rzadkie. Dobrze, ze pogrozek jeszcze nie ma...
Ktos mnie ostrzegl, ze z powodu zaniedban w pisaniu mialem bardzo niska liczbe wejsc na strone (najnizsza od kilkunastu miesiecy czy costam).
Otoz nic nie moge zrobic, bo po prostu nie mam netu. To znaczy mam w biurze, ale nie naduzywam, bo tylko 10 godz. miesiecznie maja, po to, zeby biuletyn parafialny wyslac do drukarni co tydzien.
Ciagle nie bylem jeszcze w Bibliotece publicznej, ktora miesci sie 3 min. drogi od mojej plebani. Moze dzisiaj sprobuje pojsc i przekonac ich do mojej osoby. Pewnie maj tam net. Moze nawet moglbym ze swoim kompem przyjsc i bezprzewodowo sie podlaczyc... Marzenia.
Wybralem w koncu przedmioty na przyszly rok.
Moze napisze o tym w niedalekiej przyszlosci...
W New Yorku pada dzis, ale jest goraco...

Von piotr um 21:16h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment