... newer stories
wtorek, 5. wrze?nia 2006
piotr, 21:58h
Jechałem dziś karawanem. Z przodu kierowca i ja, z tyłu Maria (w trumnie). Przypomniałem sobie komedianta o imieniu Leo, który wiózł mnie w New Yorku. Sypał dowcipami i żartami, żeby zabić swój ból związany z obcowaniem ze śmiercią. Zapytałem obecnego kierowcę, co sądzi na ten temat. Przyznał, że nie można wczuwać się zbyt głęboko, bo psychika tego nie wytrzymuje. Musi być współczucie i szacunek, ale intensywność wrażeń (a raczej ich codzienna obecność) wytwarza pewien mechanizm obronny - empatia ma swoje granice. Poza tym, on nie włącza radia, nie gada "o głupotach", nie smieje się, tylko się modli.
I znowu wracamy do sedna sprawy. Wiara, wiara, wiara - że to nie koniec, że śmierć to "nowe narodziny", że "życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy".
Pochowaliśmy Marię, a tu dzwonią, że umarł Sergio...
I znowu wracamy do sedna sprawy. Wiara, wiara, wiara - że to nie koniec, że śmierć to "nowe narodziny", że "życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy".
Pochowaliśmy Marię, a tu dzwonią, że umarł Sergio...
Wrzesień pachnący figami
piotr, 03:32h
Słońce, góry, śliwki o miodowym kolorze (i smaku), dojrzewające winogrona, górale (i góralki), cisza, powietrze, makaron, białe wino czyli DOLOMITY...
Wake me up when September ends...
Wake me up when September ends...
... older stories