poniedzia?ek, 11. wrze?nia 2006
Była "Sagra", ale nie było prądu. Proboszcz otworzył na oścież drzwi frontowe i postawił w nich samochód. Włączone światła raziły po oczach, ale tylko jego - stojącego za ołtarzem.
Procesji już nie było, bo w całym miasteczku głucha ciemność (czy raczej ślepa cisza).
Potem poszliśmy do Domu Starców, gdzie awaryjne zasilanie wystarczyło na 2 godziny i zaczęliśmy rozstawiać świeczki w newralgicznych punktach (na schodach, korytarzach, w toaletach, etc.). Kiedy byliśmy na najwyższym piętrze i prawie skończyliśmy przyszedł prąd i powiedział, że już jest naprawiony. No to zebraliśmy świeczki i zrobiła się północ.
Mam jeszcze parę obserwacji z wczorajszej festy na głównym placu Miasteczka (np. malownicze wyścigi osiołków zwanych w dialekcie "Musat") i z wczorajszej festy na głównym torze wyścigowym Italii (wyścigi bolidów zwanych bolidami i miłe dla ucha komplementy dla "młodego polaka z Krakowa", którego z uporem wszyscy nazywają Kùbica - akcent na pierwszą sylabę).
Proboszcz wyjechał na wakacje, więc od dzisiaj wstaję rano i niosę Komunię mieszkańcom Domu Starców, potem podlewam kwiaty w ogrodzie (przez godzinę!) i o 9.00 świętuję Eucharystię.
Mam zaproszenie na grzyby, których teraz w górach jest podobno mnóstwo i na przechadzkę połączoną z degustacją owoców okolicznych winnic (bo już dojrzały).
A wczoraj ktoś podarował nam półmisek pełen słodziutkich fig, które są hitem tego lata!
To tyle na dzisiaj...

Von piotr um 14:11h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment