pi?tek, 11. maja 2007
A myśmy się spodziewali...
Wyniki z mojego ulubionego Koheleta to dla mnie lekcja pokory. Myślałem, że jestem taki obryty, myślałem, że pytanie było dość proste, myślałem...
Balon pękł pod igłą "ósemki".
Ta moja porażka, ze względu na osobistą relację do Księgi Koheleta i zachwyt wobec profesora i zaangażowanie w naukę, jest chyba największą do tej pory.
I nie łagodzi bólu nawet stwierdzenie sekretarza, że profesor ocenił w skali 1-9 zamiast 1-10 i że dziekan chyba podwyższy wszystkim ocenę o 1
Jak powiedziałby Kohelet:
"Jest czas zwyciężania
I czas przełykania goryczy porażek".
Trzeba się otrząsnąć i iść dalej.
Ale zakłuło trochę...

P.S. Dzisiaj link taki.

Von piotr um 00:07h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment