... newer stories
wtorek, 10. lipca 2007
Wolfgang + Dolomity
piotr, 23:39h
Nie do końca o takie chmury chodziło, za dużo śniegu, skały nie takie, za mało drzew...
Ale ze względu na Mozarta - niech będzie.
Ostatnie 20 sekund powala.
Ale ze względu na Mozarta - niech będzie.
Ostatnie 20 sekund powala.
piotr, 13:25h
Powoli uczę się nazw włoskich makaronów. Niestety, muszę jeść je górami. Codziennie jedna góra. Dzisiaj penne z takim sosem, jakiego nie powstydziłaby się sama Wilhelmina Slater (hehe, "Ugly Betty" się kłania).
Podczas wieczornej Mszy na cmentarzu (poniedziałek, nie?) mieliśmy mały spektakl pt. Zachód słońca u wylotu dolinki, z chmurami, jak we "Władcy Pierścieni". W ogóle dzisiaj nieżle powariowała aura. Był moment, że zebraliśmy dzieciaki, bo padało, już wezwałem Alessandro, żeby "zapodał" film, znalazłem nawet właściciela Lanci, która zatarasowała wejście do kina (podczas pogrzebu Bruny każde miejsce do parkowania było zajęte), a tu nagle ni stąd ni z owąd wyszło słońce i dzieciarnia wróciła do zabawy na boisku.
A propos spektakli o pierścieniach, to chmury w tutejszych górach mają dziwny zwyczaj wyglądania, jak dym. Nie są chmurowate, tylko snują się pojedyńczo zahaczając o drzewa. Potem rozścielają się od wierzchołka skały, w dół i drą się na kawałki. Dziwne to. Czuję się czasem trochę, jakbym bym w wielkim imbryku z gotującą się i parującą wodą.
Piszę wieczorem, ale wkleję rano.
Gdy to przeczytasz, będzie środek zimy... Nie, nie ma jeszcze czwartej. Nawet północy nie ma. Gute Nacht.
Podczas wieczornej Mszy na cmentarzu (poniedziałek, nie?) mieliśmy mały spektakl pt. Zachód słońca u wylotu dolinki, z chmurami, jak we "Władcy Pierścieni". W ogóle dzisiaj nieżle powariowała aura. Był moment, że zebraliśmy dzieciaki, bo padało, już wezwałem Alessandro, żeby "zapodał" film, znalazłem nawet właściciela Lanci, która zatarasowała wejście do kina (podczas pogrzebu Bruny każde miejsce do parkowania było zajęte), a tu nagle ni stąd ni z owąd wyszło słońce i dzieciarnia wróciła do zabawy na boisku.
A propos spektakli o pierścieniach, to chmury w tutejszych górach mają dziwny zwyczaj wyglądania, jak dym. Nie są chmurowate, tylko snują się pojedyńczo zahaczając o drzewa. Potem rozścielają się od wierzchołka skały, w dół i drą się na kawałki. Dziwne to. Czuję się czasem trochę, jakbym bym w wielkim imbryku z gotującą się i parującą wodą.
Piszę wieczorem, ale wkleję rano.
Gdy to przeczytasz, będzie środek zimy... Nie, nie ma jeszcze czwartej. Nawet północy nie ma. Gute Nacht.
... older stories