?roda, 8. sierpnia 2007
Pani, z ktora bylem umowiony na rozmowe wczoraj, pojawila sie dzisiaj. Rozmawialismy dobre poltorej godziny. To znaczy glownie ona mowila. Opowiedziala mi historie swojego zycia, a ja zalowalem, ze nie mam talentu literackiego, bo bylaby to powiesc bestseller. Wyobrazilem sobie okladke, ale tytul jakos nie chcial sie pojawic. W koncu zalapalem, ze ostatni rozdzial jeszcze nie jest napisany, ciagle jest czas na rozwiazanie historii. Ciekaw jestem tej koncowki, bo od niej zalezy charakter (i tytul) calej ksiazki.
Tak to chyba jest z naszym zyciem, ze dopoki nie napiszemy ostatniego rozdzialu - musimy wstrzymac sie z projektowaniem szaty graficznej okladki...

Proboszcz przyniosl mi 20 dolarow i powiedzial, zebym wstapil do centrali dystrybucji piwa i kupil cos, na co mi przyjdzie ochota (skrzynke browca znaczy). "Pan Bog stworzyl tylko boski napoj - wino, ale poganscy bogowie dla swoich barbarzyncow stworzyli piwo". Nie powiedzial tego, ale znajac jego wyrafinowany wloski smak, tak wlasnie sobie pomyslal. Hehe.

P.S: Jeszcze reklama, ktora mnie ostatnio dopadla.

Von piotr um 00:13h| 0 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

Ciekawa akcje przedwczoraj (albo w piatek) mialem. Zglosil sie mlody czlowiek (dzieciak wlasciwie) z pismem, ze ma odpracowac 15 godzin na cele publiczne. Zlapano go na kradziezy w sklepie. Father Justin dal mu gumowe rekawiczki, miske z woda i plynem i poprosil o wyczyszczenie lawek w kosciele. Mlody spisal sie niezle i przyszedl ponownie. Dostal cos do posprzatania w salkach pod kosciolem. Ciekawe, ze w Stanach mlodociany ma do wykonania prace publiczna i jakos to dziala. Nikogo nie oburza, ze pracowal na rzecz Kosciola Katolickiego (mogl to zrobic dla kazdego innego). Trzeba bylo go zobaczyc - pokorny, grzeczny, "To dobry dzieciak" twierdzi Justin, "tylko zadal sie z nieodpowiednim towarzystwem". "Co sie stanie, jesli nie zrobi w terminie wyznaczonych godzin?" zapytalem. "Then he gets in trouble". Pogotowie opiekuncze, rozpoczecie procesu pozbwiania prawrodzicielskich, zaklad zamkniety dla mlodocianych, adopcja ze zmiana zamieszkania (daleeeeko od kolesiow), itd. System jest jasny, rozwiania klarowne. Najwazniejsze, ze praca publiczna ma jakis sens i przynosi korzysci nie tylko spolecznosci lokalnej, ale i samemu delikwentowi.
Dla porownania problem mlodocianych obrabiajacych turystow w Wenecji. Zlapani smieja sie w twarz, bo wiedza, ze nic nie mozna im zrobic. Policja zgarnia ich, spisuje i nazajutrz 12-latek znowu wyciaga portfele Amerykanom.

P.S. Jest net - beda wpisy.

Von piotr um 06:01h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment