czwartek, 30. sierpnia 2007
Odezwał się Michel z oszałamiającą propozycją spędzenia 2 dni w domku na plaży. Ocean już mi szumi. Może to jednak nie fale o brzeg, tylko te mózgowe mają zakłócenia spowodowane późną porą. Powinienem już się kłaść, bo jutro otwieram kościół o 6.00. Jutro też pokibicuję na żywo Miss Radwańskiej. "Walcz, Isia!!!"
Sympatyczy osiemdziesięciolatek, którego odwiedziłem dziś z Komunią, opowiadał mi o swoich wojennych losach. Był m.in. pod Okinawą. Modliliśmy się razem za młode pokolenie, żeby zawsze potrafiło docenić ofiarność swoich ojców i matek. Bo, jak stwierdził F. "jakoś nie zawsze widać, żeby oni w ogóle byli świadomi, że freedom is not free".
Czy ktoś zrozumie bazgroły mojego szumiącego mózgu? Idę lepiej spać...
Jeszcze jedno. Podobno warto przed zaśnięciem pomyśleć sobie, jaką piosenkę chce się zaśpiewać o poranku, a potem zanucić, przypomnieć sobie i położyć się. Po obudzeniu się, odnaleźć w umyśle wieczorną melodię i zacząć dzień śpiewając.
Ja jednak uparcie będę zachęcał do "uśmiechu w stronę Nieba". Przez duże "N". ON czeka i odpowiada uśmiechem...
Gute Nacht.

P.S. A sukienka Sharapovej wcale mi się nie podobała.
P.S.2. Piosenka na pobudkę. Lekka, łatwa i przyjemna. I ten vocal Maryśki... Popatrzę w górę i zanucę "You are my everything".

Von piotr um 09:14h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment