niedziela, 2. wrze?nia 2007
Ciąg dalszy US Open-owych wrażeń dopiero po moim powrocie z dwudniowych wakacji w domku na plaży.
Ocean City rządzi!
Gratulacje dla Radwańskiej, chociaż prasa raczej podkreśla ilość niewymuszonych błędów jej przeciwniczki i lekceważenie, z jakim podeszła do meczu z mało znaną nastolatką.
"Maria, któa zarabia rocznie 25 milionów, jest gwiazdą świata mody i reklam, kreuje styl, czaruje tłumy i elektryzuje media przegrała z anonimową dziewczyną z Krakowa, która jest jej całkowitym przeciwieństwem - ma niemodne tenisowe ciuchy, jej zwierzątkiem jest szczur, a po zwycięstwie kupi sobie i siostrze torebkę Louis Vuitton, nie zarabia kokosów, nie ma profesjonalnego kontraktu z producentem sprzętu, ma aparat na górnych zębach."
Nonszalancja, lekceważenie, pycha przegrały z determinacją, odrobiną szczęścia i... niesportowym zachowaniem. Wprawdzie Sharapova zaprzeczyła, jakoby przeszkadzał jej "taniec" Radwańskiej podczas drugich zagrywek, ale Jim Courier w TV miał ostrą dyskusję na temat: "Nie wszystko, co nie jest zabronione jest dozwolone", w której dowodził, że takie zachowanie jest nieeleganckie i niezgodne z duchem sportu oraz "niepisanymi" zasadami.
Nie ma co "gdybać" ani płakać, czas lepiej się pakować...
Jeszcze tylko spocik tematycznie nawiązujący do dyscypliny, o której mówi się ostatnio najwięcej:

Von piotr um 22:31h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment