... newer stories
niedziela, 2. grudnia 2007
piotr, 01:51h
Może to pod wpływem lektury Ziemkiewicza, ale zaczynam powoli "czuć" polactwo. Jest go mnóstwo wokoło - nawet w Italii.
Przykład 1 (akurat z Polski):
W normalnym kraju (czyt. takim, który ma silną ligę , a jego kluby GRAJĄ w Lidze Mistrzów) sędziom patrzy się na ręce bardzo uważnie. Po meczach Serie A, studio pełne ludzi - panie, panowie, gwiazdy sprotu, kina, muzyki i eksperci: trenerzy, zawodnicy, sędziowie. Pomijając fakt, że oprawa naprawdę zachęca do oglądania - kolorowo, żywo, z muzyką, modelkami, dowcipem, emocjami i typowo włoskim temperamentem - powtarza się bardzo dokładnie wszelkie sytuacje z boisk, o których można dyskutować, szczególnie decyzje sędziego. Był spalony, czy nie było? Faulował, czy zagrał "po piłce"? Wyszła w aut, czy była w boisku? Z róznych kamer, ujęć, kątów - zatrzymania, cofnięcia i dyskusja, dyskusja, dyskusja. Tak jest w normalnej lidze, gdzie nawet mistrzowski Juve poleciał za próby "ustawiania" wyniku.
Teraz to samo z naszej "pożalsięboże" EXTRA ligi zwanej ostatnio Orange.
Po pierwsze magazyn (w płatnej tv): gadające głowy. Trzy. Siedzą i ględzą. Nie mówię o skrótach z boisk, bo zima tam na całego (nie tylko w aurze, ale i w grze). Mówię o sytuacji w studio: szaro jakoś (znowu nie dosłownie), smętnie, gadają.
Potem jest reportarz z meczu. Dajmy na to dzisiejszy: Zagłębie - Widzew. Trzy czerwone kartki. Co najmniej dwie kontrowersyjne. Powtórka szybciutka, a potem komentarz, że "moim zdaniem za dużo tych kartek" i od razu wyjaśnienie: "no, ale tak sędzia zdecydował, a to on tu kartoniki rozdaje". I wszystko jasne. Sędzia jest "papieżem" na boisku. Nawet jeśli mamy wątpliwości - jego decyzji się nie podważa. Tylko, że piłka to nie Kościół (chociaż w takiej Brazylli football jest całkiem znaczącą religią). Włosi w takim przypadku analizują, pokazują, dyskutują i wiedzą, albo myślą, że wiedzą, czy dany sędzia jest profesjonalistą, czy odwala fuszerkę. Zresztą w normalnym kraju wszyscy zainteresowani znają nazwiska sędziów, albo nawet ich twarze - to w końcu ich decyzje stanowią ważną część widowiska. U nas - niszowy magazyn (z podejrzewam raczej niską oglądalnością) nie robi nic, żeby przyciągnąć przed ekrany kogoś więcej niż tylko zagorzałych entuzjastów, ale jeszcze wpsiuje się w ogólne podejście do sposobu sędziowania: "po co tu gadać, mecz już skończony, nic nie można zmienić, decyzji sędziego przecież nie da się cofnąć". Żadnego rozliczania, żadnego patrzenia na ręce, żadnych wymagań. I co logiczne: żadnego wpływu na dobór sędziów, ich coraz lepszą pracę i wzrost poziomu naszej ligi. Typowe polactwo.
Przykład drugi - jutro.
Przykład 1 (akurat z Polski):
W normalnym kraju (czyt. takim, który ma silną ligę , a jego kluby GRAJĄ w Lidze Mistrzów) sędziom patrzy się na ręce bardzo uważnie. Po meczach Serie A, studio pełne ludzi - panie, panowie, gwiazdy sprotu, kina, muzyki i eksperci: trenerzy, zawodnicy, sędziowie. Pomijając fakt, że oprawa naprawdę zachęca do oglądania - kolorowo, żywo, z muzyką, modelkami, dowcipem, emocjami i typowo włoskim temperamentem - powtarza się bardzo dokładnie wszelkie sytuacje z boisk, o których można dyskutować, szczególnie decyzje sędziego. Był spalony, czy nie było? Faulował, czy zagrał "po piłce"? Wyszła w aut, czy była w boisku? Z róznych kamer, ujęć, kątów - zatrzymania, cofnięcia i dyskusja, dyskusja, dyskusja. Tak jest w normalnej lidze, gdzie nawet mistrzowski Juve poleciał za próby "ustawiania" wyniku.
Teraz to samo z naszej "pożalsięboże" EXTRA ligi zwanej ostatnio Orange.
Po pierwsze magazyn (w płatnej tv): gadające głowy. Trzy. Siedzą i ględzą. Nie mówię o skrótach z boisk, bo zima tam na całego (nie tylko w aurze, ale i w grze). Mówię o sytuacji w studio: szaro jakoś (znowu nie dosłownie), smętnie, gadają.
Potem jest reportarz z meczu. Dajmy na to dzisiejszy: Zagłębie - Widzew. Trzy czerwone kartki. Co najmniej dwie kontrowersyjne. Powtórka szybciutka, a potem komentarz, że "moim zdaniem za dużo tych kartek" i od razu wyjaśnienie: "no, ale tak sędzia zdecydował, a to on tu kartoniki rozdaje". I wszystko jasne. Sędzia jest "papieżem" na boisku. Nawet jeśli mamy wątpliwości - jego decyzji się nie podważa. Tylko, że piłka to nie Kościół (chociaż w takiej Brazylli football jest całkiem znaczącą religią). Włosi w takim przypadku analizują, pokazują, dyskutują i wiedzą, albo myślą, że wiedzą, czy dany sędzia jest profesjonalistą, czy odwala fuszerkę. Zresztą w normalnym kraju wszyscy zainteresowani znają nazwiska sędziów, albo nawet ich twarze - to w końcu ich decyzje stanowią ważną część widowiska. U nas - niszowy magazyn (z podejrzewam raczej niską oglądalnością) nie robi nic, żeby przyciągnąć przed ekrany kogoś więcej niż tylko zagorzałych entuzjastów, ale jeszcze wpsiuje się w ogólne podejście do sposobu sędziowania: "po co tu gadać, mecz już skończony, nic nie można zmienić, decyzji sędziego przecież nie da się cofnąć". Żadnego rozliczania, żadnego patrzenia na ręce, żadnych wymagań. I co logiczne: żadnego wpływu na dobór sędziów, ich coraz lepszą pracę i wzrost poziomu naszej ligi. Typowe polactwo.
Przykład drugi - jutro.
... older stories