?roda, 2. lipca 2008
Już jestem w Dolomitach.
Miałem pewne obawy jadąc tutaj, czy odnajdę pasję i "błysk" znowu w tych samych górach.
A gdy zajechałem i spojrzałem na porosniętą drzewami skałę wiszącą nad miasteczkiem, poczułem znowu, że jestem "na swoim miejscu".
"I crott", jak nazywają je miejscowi zrobiły się wieczorem różowe od zachodzącego słońca. Powietrze tak świeże, że aż bolą płuca od szoku tlenowego. Cisza, wąskie uliczki, znajomi ludzie...
Pewnie, że najpiękniej jest tutaj we wrześniu, kiedy winogorna i figi dojrzewają, ale lipiec też ma swoje uroki...
Połączyłem się z netem w biurze, więc czasem coś skrobnę...

Von piotr um 14:29h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment