piotr, 20:49h
Potrzebuję ODPOCZĄĆ!
Nie chodzi o to, że mam tu za dużo roboty.
Tylko o to, że chciałbym trochę pobyć sam, ponicnierobić albo zrobić coś spontanicznie.
Tu niestety, sztywne godziny posiłków, w moim pokoju za zimno, żeby siedzieć dłużej niż godzinę, na dole (gdzie jest odpowiednia temperatura) ciągle ktoś chodzi, pyta, szuka - telefon, domofon, drzwi, Dziadek, etc.
A ja potrzebuję jednego dnia z samym sobą, z jedzeniem o której mi się chcę, bez serwetek i srebrnych łyżek.
Wstać bez budzika, zjeść na obiad, siedząc przed telewizorem,(koło 15.00) bułkę z wędliną i serem (podgrzaną w mikrofalówce), wtulić się pod kocyk i zasnąć czytając, podknąć się o szklankę stojącą obok łóżka, do późnej nocy zabijać obcych w jakiejś fajnej gierce, położyć się spać nie biorąc prysznica, poleżeć licząc kasetony na suficie - po prostu odpocząć.
Niestety, kolejne popołudnie minęło mi na zwiedzaniu kolejnego żłóbka ("Jaki śliczny!"). Punktualnie o tej i o tej siądziemy do stołu, potem to, następnie tamto...
Czy nie wystarczy, że zwykłe dni mam zaplanowane do granic możliwości?
Potrzebuję usiąść rano przed kompem i ocknąć się po południu po obejrzeniu 14 odcinków "24 Godzin", albo przerzucić wszystkie 999 kanałów na pilocie (4 godziny), albo... nie wiem, nawet nie mogę wymyślić nic bezużytecznego do spędzenia kilku godzin.
Narzekam?
Może troszkę...
Zrobię sobie dzień wolny po powrocie z wakacji.
P.S. Przyznaję się bez bicia.
W sprawie "Traktatu o łuskaniu fasoli" myliłem się.
Jest OK.
Nie chodzi o to, że mam tu za dużo roboty.
Tylko o to, że chciałbym trochę pobyć sam, ponicnierobić albo zrobić coś spontanicznie.
Tu niestety, sztywne godziny posiłków, w moim pokoju za zimno, żeby siedzieć dłużej niż godzinę, na dole (gdzie jest odpowiednia temperatura) ciągle ktoś chodzi, pyta, szuka - telefon, domofon, drzwi, Dziadek, etc.
A ja potrzebuję jednego dnia z samym sobą, z jedzeniem o której mi się chcę, bez serwetek i srebrnych łyżek.
Wstać bez budzika, zjeść na obiad, siedząc przed telewizorem,(koło 15.00) bułkę z wędliną i serem (podgrzaną w mikrofalówce), wtulić się pod kocyk i zasnąć czytając, podknąć się o szklankę stojącą obok łóżka, do późnej nocy zabijać obcych w jakiejś fajnej gierce, położyć się spać nie biorąc prysznica, poleżeć licząc kasetony na suficie - po prostu odpocząć.
Niestety, kolejne popołudnie minęło mi na zwiedzaniu kolejnego żłóbka ("Jaki śliczny!"). Punktualnie o tej i o tej siądziemy do stołu, potem to, następnie tamto...
Czy nie wystarczy, że zwykłe dni mam zaplanowane do granic możliwości?
Potrzebuję usiąść rano przed kompem i ocknąć się po południu po obejrzeniu 14 odcinków "24 Godzin", albo przerzucić wszystkie 999 kanałów na pilocie (4 godziny), albo... nie wiem, nawet nie mogę wymyślić nic bezużytecznego do spędzenia kilku godzin.
Narzekam?
Może troszkę...
Zrobię sobie dzień wolny po powrocie z wakacji.
P.S. Przyznaję się bez bicia.
W sprawie "Traktatu o łuskaniu fasoli" myliłem się.
Jest OK.
pani_karka,
So, 29. gru. 2007, 21:05
Życzę Ci serdecznie spełnienia marzeń o nicnierobieniu. Sama teraz korzystam z ferii i obijam się, leniuchuję, odpoczywam, labuję, relaksuję się, biorę urlop od obowiązków.
PS "Traktat..." przygnębia mnie bardzo. Uważam go za książkę mądrą, głęboką i świetnie napisaną. Ale przygnębia mnie.
PS "Traktat..." przygnębia mnie bardzo. Uważam go za książkę mądrą, głęboką i świetnie napisaną. Ale przygnębia mnie.