Szlachetne zdrowie...
Wczoraj byłem odwiedzić moich chorych. Niby już maj, wszystko słoneczne i kwitnące, ale nastroje były nieciekawe. Panu Tadeuszowi noga spuchła, mimo lamp i maści mówi, że nie może spać w nocy z bólu. Pani Stasia przewróciła się i potłukła tak dotkliwie, że nawet w szpitalu 2 dni była. Pani Kazimiera ma problemy z synami i wnuczką. Pan Teodor z żoną na ciśnienie narzekali. Pan Jan przeziębiony w łóżku leżał. Leżała w łóżku też druga pani Stanisława, którą opiekuje się córka - sama w nienajlepszej formie (miała łzy w oczach opowiadając o swoich zawrotach głowy). Jeszcze drugi pan Jan jedzie na badania i boi się, że będzie musiał dializy często robić.
Po takim przedpołudniu docenia się własne zdrowie...
So, 8. maj. 2004, 20:08, von piotr | |Skomentuj czyli comment

 
basia, N, 9. maj. 2004, 13:02
:o)
Po przeróżnych opowieściach zaczęłam doceniać własne życie... chwała Tobie Piotrze za to :o) Pamiętająca w modlitwie...Basia

Link

 
sursumcorda, N, 9. maj. 2004, 15:22
Szlachetne zdrowie - nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz... Coś w tym jest :/

Link

 
turcja, N, 9. maj. 2004, 21:33
...
Ja z kolei zaczynając wolentariat w ośrodku dla niepełnosprawnych doceniłam to, jak bardzo jestem szczęśliwa. Mogę chodzić, studiować, osiągnąc wiele w życiu ... nie mam takich kłód jak Oni pod nogami ...

A zdrowie ważne jest, oj ważne. Dotarło do mnie to znów, gdy mieszkam tymczasowo u dziadków ...

Link

 
emilka, N, 9. maj. 2004, 21:58
A ja czytam właśnie książkę o Marcie Robin i nie mogę się nadziwić, że można zrobić tyle dobrego, będąc zupełnie sparaliżowanym, niewidomym i cierpiąc na jeszcze kilka chorób, nie licząc stygmatów i przeżywania w każdy czwartek i piatek Męki Pańskiej. To ile my możemy zrobić!...

Link