A dziś u Marcina z netu korzystam...
piotr, 22:08h
W niedzielę zastępowałem chorego proboszcza z pobliskiej miejscowości. Najpierw byłem w G. Malusieńki kościółek, malusieńko ludzi, za to bardzo rodzinna atmosfera. Zdziewili się trochę ludzie, gdy przynieśli mi w woreczku foliowym zebraną podczas Mszy tacę, a ja powiedziałem, żeby oddali księdzu, jak przyjedzie za tydzień. "To co, do domu mam to zabrać?" - jeden z facetów zapytał. He, he. Szkoda, że nie mają tego poczucia, że to pieniądze ich wspólnoty...
Potem pojechałem do Ś. Najpierw długo nie mogłem znaleźć kościoła. Potem się okazało (koniec językaz za przewodnika), że Msza w Domu Pomocy Społecznej się odbywa. Wchodzę do imponującego pałacu, znajduję pomieszczenie z cudownym, kaflowym piecem sprzed 150-200 lat i rzeźbionym sufitem i... wszystko przygotowane, tylko bystre oko doświadczonego liturgicznie księdza dostrzega, że nie ma ampułki z winem. "Ksiądz zawsze przywoził ze sobą w buteleczce" - informują zebrani. Hmmm... Szkoda, że mi tego nie powiedział... "Zaczekacie Państwo chwilkę? Skoczę po wino"- wypowiadam te słowa myśląc już o najbliższym sklepie. "A może być Tokaj?"-dzięki Bogu, jakaś pani jest odważna. Biały? Gronowy? Może być.
Po Mszy Św. wziąłem Pana Jezusa i poszliśmy "zwiedzić pięterko".
I byli ludzie przykuci do łóżek, i oglądający telewizor wyłączony, i byli niemo patrzący w jeden punkt, i otoczeni rodziną, i samotni, bez wiary, że ktoś o nich pamięta.... I było też mnóstwo Pana Boga. W pomarszczonych starością twarzach, w bezgłośnym krzyku cierpienia, w czułym dotyku pielęgniarki, która głaskała rękę jakiejś babci. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że ten dom jest pełen Boga. Zawsze to czuję, kiedy widzę miejsce, gdize człowiek staje wobec tajemnicy przemijania i wobec tego, co stanowi o godności starzenia się i wobec bliskości śmierci. Miejsca, gdzie nie jest problemem brak czasu- tu jest go aż tyle, że boli jego powolny upływ i tylko tyle, że już widać kres drogi. Miejsce, gdzie "być" jest ważniejsze niż "mieć". Miejsce, w którym wychodzi na wierzch prawdziwe piękno. Nie to z reklamy kremu odmładzającego, z markowego ciucha, czy z błyszczącej karoserii. Nie to z krótkiej chwili przyjemności, z energii, zdrowia, młodości, tylko to z uśmiechu, gestu dobra, z nadziei, że warto być dla kogoś przyjacielem, że warto trwać mimo łez, że człowiek jest wielki, nawet, gdy wygląda na słabego, pochylonego, zniszczonego. A może właśnie wtedy?...
Potem pojechałem do Ś. Najpierw długo nie mogłem znaleźć kościoła. Potem się okazało (koniec językaz za przewodnika), że Msza w Domu Pomocy Społecznej się odbywa. Wchodzę do imponującego pałacu, znajduję pomieszczenie z cudownym, kaflowym piecem sprzed 150-200 lat i rzeźbionym sufitem i... wszystko przygotowane, tylko bystre oko doświadczonego liturgicznie księdza dostrzega, że nie ma ampułki z winem. "Ksiądz zawsze przywoził ze sobą w buteleczce" - informują zebrani. Hmmm... Szkoda, że mi tego nie powiedział... "Zaczekacie Państwo chwilkę? Skoczę po wino"- wypowiadam te słowa myśląc już o najbliższym sklepie. "A może być Tokaj?"-dzięki Bogu, jakaś pani jest odważna. Biały? Gronowy? Może być.
Po Mszy Św. wziąłem Pana Jezusa i poszliśmy "zwiedzić pięterko".
I byli ludzie przykuci do łóżek, i oglądający telewizor wyłączony, i byli niemo patrzący w jeden punkt, i otoczeni rodziną, i samotni, bez wiary, że ktoś o nich pamięta.... I było też mnóstwo Pana Boga. W pomarszczonych starością twarzach, w bezgłośnym krzyku cierpienia, w czułym dotyku pielęgniarki, która głaskała rękę jakiejś babci. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że ten dom jest pełen Boga. Zawsze to czuję, kiedy widzę miejsce, gdize człowiek staje wobec tajemnicy przemijania i wobec tego, co stanowi o godności starzenia się i wobec bliskości śmierci. Miejsca, gdzie nie jest problemem brak czasu- tu jest go aż tyle, że boli jego powolny upływ i tylko tyle, że już widać kres drogi. Miejsce, gdzie "być" jest ważniejsze niż "mieć". Miejsce, w którym wychodzi na wierzch prawdziwe piękno. Nie to z reklamy kremu odmładzającego, z markowego ciucha, czy z błyszczącej karoserii. Nie to z krótkiej chwili przyjemności, z energii, zdrowia, młodości, tylko to z uśmiechu, gestu dobra, z nadziei, że warto być dla kogoś przyjacielem, że warto trwać mimo łez, że człowiek jest wielki, nawet, gdy wygląda na słabego, pochylonego, zniszczonego. A może właśnie wtedy?...
jana,
Wt, 22. cze. 2004, 00:23
dziękuję za dobre słowo.
" z nadziei, że warto być dla kogoś przyjacielem, że warto trwać mimo łez, że człowiek jest wielki, nawet, gdy wygląda na słabego, pochylonego, zniszczonego. A może właśnie wtedy?..."
" z nadziei, że warto być dla kogoś przyjacielem, że warto trwać mimo łez, że człowiek jest wielki, nawet, gdy wygląda na słabego, pochylonego, zniszczonego. A może właśnie wtedy?..."
emilka,
Wt, 22. cze. 2004, 18:52
www.lorcia.blog.pl
upływ czasu - to tak niesamowicie subiektywne pojęcie...
... link
turcja,
?r, 23. cze. 2004, 20:25
...
Jak zwykle mądre przesłanie ...
Ja tak troszkę o dojrzałości, troszke o starosci. Dzieci marzą o dojrzałości. Początek jej głownie kojarzy się z dorosłością, symboliczną 18 ... potem nabiera smaku "dorosłych" problemów i trosk.
Inna strona to tzw. mądrość życiowa, trzeźwość w widzeniu wielu spraw. Mistrzami są tu dziadkowie, choć właśnie tak się zastanawiam ...
potem nagle przychodzi demencja starcza, zdziecinnienie. To tak jakby powrót do dzieciństwa, tej beztroski, której potem ludziom dorosłym brakuje ... jasność umysłu znów nabiera czystości i otwartosci dziecka.
Jedno wiem:
"Nie liczę godzin i lat
to życie mija nie ja"
Sztuką jest nabierać dojrzałości, ale nie tracić dziecięcej radosci życia ...
a ja uwielbiam rozmawiac z starszymi ludzmi
Ja tak troszkę o dojrzałości, troszke o starosci. Dzieci marzą o dojrzałości. Początek jej głownie kojarzy się z dorosłością, symboliczną 18 ... potem nabiera smaku "dorosłych" problemów i trosk.
Inna strona to tzw. mądrość życiowa, trzeźwość w widzeniu wielu spraw. Mistrzami są tu dziadkowie, choć właśnie tak się zastanawiam ...
potem nagle przychodzi demencja starcza, zdziecinnienie. To tak jakby powrót do dzieciństwa, tej beztroski, której potem ludziom dorosłym brakuje ... jasność umysłu znów nabiera czystości i otwartosci dziecka.
Jedno wiem:
"Nie liczę godzin i lat
to życie mija nie ja"
Sztuką jest nabierać dojrzałości, ale nie tracić dziecięcej radosci życia ...
a ja uwielbiam rozmawiac z starszymi ludzmi
aleksandra,
Cz, 24. cze. 2004, 00:31
<><
Szczesc Boze!! Na Twojego bloga trafiłam przez przypadek, ale bardzo mi sie spodobal. Tez prowadze bloga "franciszkanskiego". Szkoda ze wyjezdzasz do Włoch, ale moze to i dobrze-nauczysz sie czegos nowego, poznasz kawalek swiata i nowych, ciekawych ludzi. A prz tym moze Bog ma tam dla Ciebie niespodzianke? Nigdy nie wiadomo, jakie na nas drogi czekają. Musze sie przyznac, ze mysle nad najpiekniesza droga z mozliwych - pojsciem do zakonu. Mam jeszcze wiele czasu i moge to jeszcze przemyslec, ale jezeli Bog chce, to zrobie to z wielka przyjemnoscia. Bardzo mnie to cieszy ze sa tacy ludzie jak ty. niezpomne o Tobie w modlitwie. Bog Zaplac ze tak opisujesz swoje zycie, a wiele ludzi napewno Cie podziwia. Z Bogiem i trzymaj sie !! <><
stefcia,
?r, 30. cze. 2004, 21:12
Czy też macie wrażenie, że co by się tutaj teraz nie wpisało, nikt ("nikt" czyt. Piotr)tego nie przeczyta...?
jana,
Cz, 1. lip. 2004, 00:22
moze kiedys przeczyta. Wierze, ze tak.
moze powie dobre slowo, kiedy tego potrzeba.
dzis potrzeba, ale nic nie slychac...
moze powie dobre slowo, kiedy tego potrzeba.
dzis potrzeba, ale nic nie slychac...