Some little things...
Na pierwszy rzut oka Ameryka, jaką poznaję wygląda niczym żywcem przeniesiona z filmu. Szerokie ulice, ogromne samochody, wielkie odległości: do najbliższego sklepu – pięć mil, do kościoła – 6, do znajomych – 3. Nic dziwnego, że wszyscy jeżdżą. Tylko potem nie chce im się wysiadać z samochodów (nawet bankomaty mają „Drive Thru”).
Fast foody co 100 m (jak we „The Flinstones”, ciężarówki, jak w „Mistrz kierownicy ucieka”, kościółki baptystów (w każdym miasteczku) jak w „Domku na prerii”, osiedla, jak w „Cudownych latach”, wnętrza domów, jak w „Bill Cosby Show”, „Pełnej chacie”, czy „Przyjaciołach”, itd., itd. Wszystko naprawdę wygląda tak, jak nam to w Europie seriale, czy filmy pokazują. Celowo używam pojęcia „nam w Europie”, bo tu czy jesteś z Grecji, Niemiec czy Polski – jesteś European.
Napięcie w gniazdkach – 110 V – moja golarka ma nieco mniejsze obroty, ale – jak wszystko z symbolem „CE” – działa. Miałem trochę problemów z podłączeniem jej (oraz komputera) ze względu na dziwne, nietypowe gniazdka. Ale cóż, wystarczyło pojechać do oddalonego o „zaledwie” 10 mil Radio Shack (R) i kupić odpowiednią przejściówkę. Nauczyłem się przy okazji kilku ciekawych słówek, jak np. wtyczka, gniazdko wspomniana przejściówka, „Naprawdę płaci pan gotówką?” (nie kartą?), itp.
Nie za bardzo wiem, jaka jest pogoda, bo w domu klimatyzacja, w samochodzie – klima, w sklepie, kościele i restauracji – air condition. Patrzę na wskaźniki temperatury, a tam nic mi niemówiące liczby: 78 F. Ze stopami i calami też niełatwo się połapać. „Father, how tall are you?” I weź tu wytłumacz, że masz 1, 90 m. Albo ograniczenie prędkości na autostradzie: Speed limit 60. To ile jedziemy? A propos odległości – nikt nie podaje dystansu, tylko czas: „How far? About two hours” – to chyba niedaleko.
Na razie podoba mi się inność wszystkich drobiazgów: od okrągłych klamek, przez młynki do odpadów w zlewach, wodę stojącą w muszli dość wysoko, po włączniki do lampek (śmieszne pokrętła). Ciekawe doświadczenie. Nigdy nie zastanawiam się nad oczywistymi drobnostkami, jakie mnie otaczają dopóki nie stanę oko w oko z zupełnie innym systemem zwyczajnych rzeczy, czynności, zachowań. To malownicze bogactwo różnic może wciągać, ale po co się nad nim, zatrzymywać? Lepiej je zaakceptować, szybko nauczyć się poruszania po nich i pamiętać, że na pozór wszechobecne drobiazgi mają tylko stanowić tło, środowisko i scenę do prawdziwego życia, które w Polsce, Niemczech, Italii, czy Stanach (bo tylko o tych krajach coś potrafię powiedzieć) jest złożone z takich samych problemów: „Jak być dobrym? Jak nie przegrać życia? Jak być Człowiekiem? Po co cierpienie? Co po śmierci? Czym jest zło?”. Pod płaszczykiem stylu życia, uwarunkowań kulturowych, różnic cywilizacyjnych kryje się zawsze egzystencjalne „BYĆ”, o które nigdy nie można przestać pytać.
Ok., that`s enought. Następnym razem może analiza innych rzeczywistości, głębszych niż codzienne.
Cz, 14. lip. 2005, 00:52, von piotr | |Skomentuj czyli comment

 
paulina, Cz, 14. lip. 2005, 02:22
paulina
A deskę już ksiądz wymienił?

Link

 
staszek777, N, 17. lip. 2005, 16:19
Widze ze sie w Ameryce podoba:) pozdrawiam serdecznie:) Czekam na dalsze relacje...

Link

 
dominika, Wt, 19. lip. 2005, 10:57
koniec szczęśliwości!!!!
no i się rozpadło... wszystko....a miało być tak pięknie... potwornie żle się czuję

Link