piotr, 18:56h
Każdy, kto choćby otarł się o Księgę Psalmów może mieć przeczucie, że zawiera ona różne typy tychże tytułowych "psalmów". Pewnie psalm, jako gatunek literacki doczekał się wielu analiz, wśród nich takich, które wszystkie te typy próbują sklasyfikować. Nie zagłębiając się w zbyt wiele szczegółów zwróciłem uwagę na te tzw. "lamentujące". Ktoś cierpi i wyraża to w pieśni. Znowu - nie idąc za daleko w rozróżnienia typowych elementów lamentacji zastanowiły mnie powody, dla których niektórzy chrześcijanie stanowczo odrzucają jakąkolwiek formę lamentu psalmicznego. Podpierając się Simundsonem (Danielem bodajże) sformułowałbym te powody następująco:
1. Lamentacje są zbyt pesymistyczne, mogą zachęcać do chorobliwego przejmowania się własnymi sprawami.
2. Mogą pobudzać do szorstkiego odnoszenia się do innych.
3. Wydają się być nieodpowiedniimi dla chrześcijan w świetle objawienia się Boga w Jezusie.
4. W stosunku do Boga lamentacje przyjmują czasem szorstką (chyba już użyłem tego słowa), roszczeniową postawę.
5. Ludzie dziś uważają, że gdy cierpimy powinniśmy być raczej cierpliwi, podczas, gdy lamentacje demonstrują często brak cierpliwości.
6. Lamentujący podkreśla często swoją niewinność, co brzmi jakby brakowało mu pokory.
Ciekawe to wszystko, ale z drugiej strony trzeba docenić lamentacje za ich szczerość.
Człowiek czytając widzi, że autor natchniony mógł sobie pozwolić na bycie sobą przed Bogiem, ergo jest możliwe połączenie pobożności i szczerości, można być świętym i szczerym do bólu przed samym Bogiem.
Z lamentacji przebija wiara w to, że Bóg jest sprawiedliwy, nawet jśli nie rozumiemy swojego cierpienia.
W lamentacjach pojawia się nadzieja, że prędzej, czy później Bóg naprawi niedoskonałą sytuację.
Wreszcie, prawda ma zawsze walor terapeutyczny. Wielu chrześcijan twierdzi, że czytanie psalmów lamentujących pozwoliło im znaleźć równowagę psychiczną, kiedy otoczenie oczekiwało od nich usmiechu i świadectwa zaufania Chrystusowi, a w nich rosła pustka, żal albo nawet gniew na Boga. Zamiast zakładać maskę "przykładnego brata w Chrystusie", który nawet w chwilach najtrudniejszych jest pełen ufności i nigdy, ale to nigdy nie wątpi warto poczytać, jakie uczucia rodziły się w sercach autorów, którzy spisywali nie tylko to, co sami odczuwali, ale też to, co Bóg chciał, aby nam zostawili.
Żeby nie gmatwać za dużo: jakiś powód obecności tego typu literatury w Biblii istnieje.
Może w jakimś trudnym momencie życia, ktoś dwa i pół do trzech tysięcy lat po ułożeniu i spisaniu danego psalmu, odnajdzie w nim siebie, a potem powoli odnajdzie też to, co trudne doświadczenia w nim przygniotły. I jak trawa nadepnięta pochyla się do samej ziemi cierpiąc, żeby wkrótce podnieść się znowu i wyprostować ku niebu, tak i on powstanie i zrozumie niezrozumiałe - że jego cierpienie może mieć sens.
1. Lamentacje są zbyt pesymistyczne, mogą zachęcać do chorobliwego przejmowania się własnymi sprawami.
2. Mogą pobudzać do szorstkiego odnoszenia się do innych.
3. Wydają się być nieodpowiedniimi dla chrześcijan w świetle objawienia się Boga w Jezusie.
4. W stosunku do Boga lamentacje przyjmują czasem szorstką (chyba już użyłem tego słowa), roszczeniową postawę.
5. Ludzie dziś uważają, że gdy cierpimy powinniśmy być raczej cierpliwi, podczas, gdy lamentacje demonstrują często brak cierpliwości.
6. Lamentujący podkreśla często swoją niewinność, co brzmi jakby brakowało mu pokory.
Ciekawe to wszystko, ale z drugiej strony trzeba docenić lamentacje za ich szczerość.
Człowiek czytając widzi, że autor natchniony mógł sobie pozwolić na bycie sobą przed Bogiem, ergo jest możliwe połączenie pobożności i szczerości, można być świętym i szczerym do bólu przed samym Bogiem.
Z lamentacji przebija wiara w to, że Bóg jest sprawiedliwy, nawet jśli nie rozumiemy swojego cierpienia.
W lamentacjach pojawia się nadzieja, że prędzej, czy później Bóg naprawi niedoskonałą sytuację.
Wreszcie, prawda ma zawsze walor terapeutyczny. Wielu chrześcijan twierdzi, że czytanie psalmów lamentujących pozwoliło im znaleźć równowagę psychiczną, kiedy otoczenie oczekiwało od nich usmiechu i świadectwa zaufania Chrystusowi, a w nich rosła pustka, żal albo nawet gniew na Boga. Zamiast zakładać maskę "przykładnego brata w Chrystusie", który nawet w chwilach najtrudniejszych jest pełen ufności i nigdy, ale to nigdy nie wątpi warto poczytać, jakie uczucia rodziły się w sercach autorów, którzy spisywali nie tylko to, co sami odczuwali, ale też to, co Bóg chciał, aby nam zostawili.
Żeby nie gmatwać za dużo: jakiś powód obecności tego typu literatury w Biblii istnieje.
Może w jakimś trudnym momencie życia, ktoś dwa i pół do trzech tysięcy lat po ułożeniu i spisaniu danego psalmu, odnajdzie w nim siebie, a potem powoli odnajdzie też to, co trudne doświadczenia w nim przygniotły. I jak trawa nadepnięta pochyla się do samej ziemi cierpiąc, żeby wkrótce podnieść się znowu i wyprostować ku niebu, tak i on powstanie i zrozumie niezrozumiałe - że jego cierpienie może mieć sens.