?roda, 3. lutego 2010
Ekumenizm niezamierzony.
W związku z opóźnionym nieco w Jerozolimie ze względu na Święta Ormian "Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan", przypomniała mi się "ekumeniczna" historyjka.
Szukałem sobie spokojnie lodów waniliowych w sklepiku spożywczym Ahmuda, mojego towarzysza pierwszego poziomu kursu hebrajskiego. Nie chodzę na zakupy do Wschodniej Jerozolimy, ale w piątek po południu już tylko tuataj można znaleźć jakikolwiek otwarty market. Nagle zobaczyłem tatę Ahmeda, rzeczywistego właściciela sklepu, z jakimś Abuną w szatach uroczystych. Chodzili razem między półkami sklepowymi, przy czym Abuna kropił wszystko wodą święconą. Kiedy mnie mijali, odruchowo, ale jednak ukradkiem zrobiłem znak krzyża. Duchowny musiał dostrzec kątem oka mój gest, bo gdy wracali, robiąc kolejną rundę między regałami sklepowymi, zatrzymali się obok mnie. Dostałem proste pytanie: "Ar ju kryszczan?" - z silnym arabskim akcentem. Na moją twierdzącą odpowiedź odpowiedź reakcja była natychmiastowa. Nie znoszącym sprzeciwu gestem, podsunięto mi do ucałowania sporej wielkości złoty krzyż, po czym wiejadło (bo jakoś ten termin pasuje mi do kropidła zrobionego z zielonych liści) z wodą święconą wylądowało na moim czole. Obficie ociekając, podziękowałem za "zdrój łaski", jakim mnie hojnie uraczył niewiadomej denominacji mnich. Czy był to Kopt, Ormianin, czy inny Grek - nie wiem. Jakoś nie złapałem jeszcze tak przecież oczywistych różnic w ubiorze, nakryciu głowy i insygniach. Ważne, że jakoś wspólnie w publiczny, oczywisty dla wszystkich wokoło sposób, wyznaliśmy wiarę, że Jezus jest Mesjaszem i Zbawicielem. Ekumenizm i Ewangelizacja w jednym. I to w supermarkecie przy Nablus Road...

Von piotr um 14:03h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment