... newer stories
wtorek, 20. stycznia 2004
3 Obrazki z Kolędy...
piotr, 00:58h
Obrazek 1:
Pytanie: Ksiądz chyba niedługo u nas?
Odpowiedź: No, już szósty rok.
Reakcja: No popatrz, jak ten czas leci...
Dodam tylko, że księdzem jestem od pół roku, hehehe.
Obrazek 2:
-Witamy, witamy, tu proszę usiąść. O, a tu jest koperta.
-A może się pomodlimy?
-A w sumie możemy...
Obrazek 3:
-Ja to chyba gdzieś księdza widziałam...
-To możliwe, bo ja bardzo często tam bywam.
-No właśnie, od razu tak pomyślałam.
Pytanie: Ksiądz chyba niedługo u nas?
Odpowiedź: No, już szósty rok.
Reakcja: No popatrz, jak ten czas leci...
Dodam tylko, że księdzem jestem od pół roku, hehehe.
Obrazek 2:
-Witamy, witamy, tu proszę usiąść. O, a tu jest koperta.
-A może się pomodlimy?
-A w sumie możemy...
Obrazek 3:
-Ja to chyba gdzieś księdza widziałam...
-To możliwe, bo ja bardzo często tam bywam.
-No właśnie, od razu tak pomyślałam.
poniedzia?ek, 19. stycznia 2004
Rozśpiewana Niedziela
piotr, 00:41h
Znowu prześladuje mnie śpiewanie. Najpierw na moją Wioseczkę zaprosiłem chór miejsko-szkolny (super śpiewali), potem wieczorem dwa chóry na mojej Mszy (też fajnie). A ja w duchu nuciłem i myślałem sobie: "Dlaczego muzyka chóralna jest tak mało popularna u nas?" Młodzież się nie garnie, starsi - to już w ogóle. Chór parafialny nie ma nowych członków. Śpiewanie w chórze jest dla ludzi kulturalnych. To niełatwe zmagać się dwa razy w tygodniu z pięknymi, ale trudnymi utworami dawnych i współczesnych mistrzów. Nie każdy by to potrafił.
"Gdzie słyszysz śpiew, tam wejdź, tam dobre serca mają. Źli ludzie, o tym wiedz, ci nigdy nie śpiewają".
Muzyka łagodzi obyczaje, sprawia, że człowiek odkrywa kawałek duszy. Może zmęczonym życiem, goniącym za chlebem powszednim, patrzącym bardziej pod nogi niż na horyzont przydałoby się pośpiewać od czasu do czasu.
Może łatwiej byłoby przetrwać trudności, zapomnieć o kłopotach, złapać szczyptę nadziei...
Może...
Dziś wykorzystałem w kazaniu Waldka motyw - historię Neila Armstronga. Siedziałem w konfesjonale i nie było chętnych do spowiedzi, więc mogłem posłuchać kazania Waldiego. Podobał mi się ten przykład i wykorzystałem go w swojej homilli. Muszę mu o tym powiedzieć.
Daj, Panie, dobry tydzień...
"Gdzie słyszysz śpiew, tam wejdź, tam dobre serca mają. Źli ludzie, o tym wiedz, ci nigdy nie śpiewają".
Muzyka łagodzi obyczaje, sprawia, że człowiek odkrywa kawałek duszy. Może zmęczonym życiem, goniącym za chlebem powszednim, patrzącym bardziej pod nogi niż na horyzont przydałoby się pośpiewać od czasu do czasu.
Może łatwiej byłoby przetrwać trudności, zapomnieć o kłopotach, złapać szczyptę nadziei...
Może...
Dziś wykorzystałem w kazaniu Waldka motyw - historię Neila Armstronga. Siedziałem w konfesjonale i nie było chętnych do spowiedzi, więc mogłem posłuchać kazania Waldiego. Podobał mi się ten przykład i wykorzystałem go w swojej homilli. Muszę mu o tym powiedzieć.
Daj, Panie, dobry tydzień...
niedziela, 18. stycznia 2004
Sobota kolędowa.
piotr, 00:26h
Dziś siedziałem jako juror na festiwalu kolęd i pastorałek. Kilka godzin słuchania dzieciaków. Niektóre nawet nieźle śpiewały, ale dawka zdecydowanie zbyt duża dla mnie. Tym bardziej, że nie zdążyłem odpocząć, bo już zaraz po festiwalu musiałem lecieć na kolędę. W każdym razie tak sobie słuchałem, czasem podśpiewywałem, a wieczorem, już po powrocie z kolędy włączyłem pożyczoną wczoraj płytkę z koncertem papieskim i też sobie podśpiewywałem. Chyba trochę chce mi się pośpiewać. Marzy mi się taki koncert bez publiczności. Tylko dla Jezusa. Wystawienie Najświętszego Sakramentu i nocne jamsession. Po prostu pośpiewać z fajną ekipą Jezusowi.
Dziś odwiedziłem rodzinkę z bardzo dziwnym psem. Nietypowa rasa, jak się dowiedziałem idealna w przypadku, gdy dziecko choruje na mózgowe porażenie. Prawdę mówiąc, patrząc na małą Moniczkę myślałem najpierw, że jakiś wypadek może miała, dlatego o kulach chodzi. Gdy dowiedziałem się o jej chorobie, od razu pomyślałem o wielkim trudzie, jaki musieli włożyć jej rodzice w cierpliwą pracę nad nią. Dziecko naprawdę wspaniale rozwinięte. Ci ludzie nie mają jakichś superwarunków - zwyczajne ciasne mieszkanko w bloku. Ogromny pies (rasy dziwnej), świnka morska, króliczek, pewnie mnóstwo jeszcze innych spraw, które znalazły się w ich malutkim mieszkanku tylko po to, by pomóc w rehabilitacji córki. Dziś efekt jest imponujący. Moniczka pójdzie być może do szkoły. Młodsza siostra pomoże jej w pisaniu, jeśli będą razem. Pomyslałem też o dzieciach, które nie miały tak zdeterminowanych rodziców, tak cierpliwych, tak pracowitych. O dzieciach, którym nikt nie pomógł rozwinąć się mimo choroby porażenia. Z drugiej strony każdy człowiek jest przecież tak samo wartościowy, niezależnie od stanu zdrowia, zdolności, mocy poznawczej, etc.
Dziś rodzice często boją się urodzić chore dziecko. To na pewno zmieni ich życie. Czasem mądrzy i pełni Bożej Nadziei rodzice odkryją dar, jakim mo0że stać się takie dziecko. Wtedy ich świat staje się jakby inny. Niby ten sam, ale inaczej widziany. Zmienia się perspektywa. Optyka Miłości pozwala zobaczyć świat prawdziwie: piękny, jasny i ciepły.
Pan Bóg zmienia każdy gest miłości w Anioła, który leci w świat i szuka człowieka potrzebującego pomocy. Oby tych Aniołów latało po naszym niebie jak najwięcej.
Moniczko, niech Anioły krążące wokół waszego małego mieszkanka dolecą do tych rodzin, które zgubiły horyzont, które patrzą pod nogi, nie widząc Światła na widnokręgu...
Dziś odwiedziłem rodzinkę z bardzo dziwnym psem. Nietypowa rasa, jak się dowiedziałem idealna w przypadku, gdy dziecko choruje na mózgowe porażenie. Prawdę mówiąc, patrząc na małą Moniczkę myślałem najpierw, że jakiś wypadek może miała, dlatego o kulach chodzi. Gdy dowiedziałem się o jej chorobie, od razu pomyślałem o wielkim trudzie, jaki musieli włożyć jej rodzice w cierpliwą pracę nad nią. Dziecko naprawdę wspaniale rozwinięte. Ci ludzie nie mają jakichś superwarunków - zwyczajne ciasne mieszkanko w bloku. Ogromny pies (rasy dziwnej), świnka morska, króliczek, pewnie mnóstwo jeszcze innych spraw, które znalazły się w ich malutkim mieszkanku tylko po to, by pomóc w rehabilitacji córki. Dziś efekt jest imponujący. Moniczka pójdzie być może do szkoły. Młodsza siostra pomoże jej w pisaniu, jeśli będą razem. Pomyslałem też o dzieciach, które nie miały tak zdeterminowanych rodziców, tak cierpliwych, tak pracowitych. O dzieciach, którym nikt nie pomógł rozwinąć się mimo choroby porażenia. Z drugiej strony każdy człowiek jest przecież tak samo wartościowy, niezależnie od stanu zdrowia, zdolności, mocy poznawczej, etc.
Dziś rodzice często boją się urodzić chore dziecko. To na pewno zmieni ich życie. Czasem mądrzy i pełni Bożej Nadziei rodzice odkryją dar, jakim mo0że stać się takie dziecko. Wtedy ich świat staje się jakby inny. Niby ten sam, ale inaczej widziany. Zmienia się perspektywa. Optyka Miłości pozwala zobaczyć świat prawdziwie: piękny, jasny i ciepły.
Pan Bóg zmienia każdy gest miłości w Anioła, który leci w świat i szuka człowieka potrzebującego pomocy. Oby tych Aniołów latało po naszym niebie jak najwięcej.
Moniczko, niech Anioły krążące wokół waszego małego mieszkanka dolecą do tych rodzin, które zgubiły horyzont, które patrzą pod nogi, nie widząc Światła na widnokręgu...
sobota, 17. stycznia 2004
Biblioteka.
piotr, 00:57h
Odwiedzam czasem Miejską Bibliotekę. Bywa tak, że nie mam czasu na czytanie, ale lubię pokręcić się między regałami, poszukać sam nie wiem czego, pomyśleć o tych wszystkich książkach, które warto by przeczytać. Znajduję coś, przeglądam, czytam nazwiska autorów, które brzmią znajomo, lecz żadnego ich utworu nie poznałem...
Mój nauczyciel od literatury mawiał: "Nie czytajcie książek złych, nie czytajcie książek dobrych, bo jest na świecie tyle bardzo dobrych, że wam życia nie starczy."
Biblioteka jest bardzo europejska: europejski parking wyłożony polbrukiem, europejski podjazd dla wózków inwalidzkich, europejskie szklane drzwi. Tylko klamka jest nieeuropejska, bo jej nie ma wcale. Zamiast klamki jest obleśny kawałek sznurka. Cały efekt popsuty przez mały szczególik. Kiedyś nie wytrzymam, zrobię zdjęcie i napiszę do gazety. Wcześniej jednak w myśl ewangelicznej zasady, zapytam osobę odpowiedzialną.
P.S. W czasie kolędy nie mam za dużo czasu na czytanie, więc wypożyczyłem dwa zbiory opowiadań - Sallingera i Tomasa Manna. Krótkie formy są jak znalazł na krótkie odcinki czasu.
P.S.2. Idę rozwiesić pranie.
Mój nauczyciel od literatury mawiał: "Nie czytajcie książek złych, nie czytajcie książek dobrych, bo jest na świecie tyle bardzo dobrych, że wam życia nie starczy."
Biblioteka jest bardzo europejska: europejski parking wyłożony polbrukiem, europejski podjazd dla wózków inwalidzkich, europejskie szklane drzwi. Tylko klamka jest nieeuropejska, bo jej nie ma wcale. Zamiast klamki jest obleśny kawałek sznurka. Cały efekt popsuty przez mały szczególik. Kiedyś nie wytrzymam, zrobię zdjęcie i napiszę do gazety. Wcześniej jednak w myśl ewangelicznej zasady, zapytam osobę odpowiedzialną.
P.S. W czasie kolędy nie mam za dużo czasu na czytanie, więc wypożyczyłem dwa zbiory opowiadań - Sallingera i Tomasa Manna. Krótkie formy są jak znalazł na krótkie odcinki czasu.
P.S.2. Idę rozwiesić pranie.
pi?tek, 16. stycznia 2004
He-Man na deskach...
piotr, 00:55h
I "a" powiedziała mi dzisiaj, że religia jest "do dupy". "Ciągle o Bogu, Kościele i muli nam ksiądz, że nie wiem co". Kurcze, ten dzisiejszy temat był naprawdę nieźle przygotowany i dobrze przeprowadzony. W innych klasach chwycił. Najpierw zrobiło mi się trochę przykro, jednak od czego psychologiczny mechanizm wypierania niewygodnych informacji? Otóż reakcja obronna mojego ego była następująca. Teksty o tym, że ich nie interesuje lekcja były od osób, które jawnie mówią, że nie wierzą w Boga, Kościół, itd. Większość z nich opuściła ponad połowę katechez, zresztą chodzą tylko dlatego, że rodzice im każą. Wielokrotnie okazywali swój brak kultury, żeby nie powiedzieć chamstwo. Pewnie reszta klasy jest zadowolona ze swojego superksiędza.
W ten właśnie sposób nie przyznałem się do swoistej porażki. Byłem na nią z góry skazany w tej klasie, ale łudziłem się, że może ich jakoś ujmę. Na pewno nie tą metodą, którą stosuję. Może dać spokój grupce "niezainteresowanych" i pracować z tymi, którzy chcą... Może porozmawiać z rodzicami na zebraniu... Może pozwolić im robić co chcą i się nie przejmować... Może dalej orać ten ugór i cieszyć się z każdej chwili, kiedy choć jakiś kawałek Dobra dociera do ich uszu...
A może zacząć się modlić za każdego z tych, którym "mulę"... Kolejno, konkretnie, z imienia i nazwiska, codziennie, regularnie przedstawiać ich Bogu i cierpliwie czekać...
Padam na twarz ze zmęczenia, więc kończę na dziś...
W ten właśnie sposób nie przyznałem się do swoistej porażki. Byłem na nią z góry skazany w tej klasie, ale łudziłem się, że może ich jakoś ujmę. Na pewno nie tą metodą, którą stosuję. Może dać spokój grupce "niezainteresowanych" i pracować z tymi, którzy chcą... Może porozmawiać z rodzicami na zebraniu... Może pozwolić im robić co chcą i się nie przejmować... Może dalej orać ten ugór i cieszyć się z każdej chwili, kiedy choć jakiś kawałek Dobra dociera do ich uszu...
A może zacząć się modlić za każdego z tych, którym "mulę"... Kolejno, konkretnie, z imienia i nazwiska, codziennie, regularnie przedstawiać ich Bogu i cierpliwie czekać...
Padam na twarz ze zmęczenia, więc kończę na dziś...
czwartek, 15. stycznia 2004
piotr, 01:00h
Dokańczam ten wpis już po całym dniu...
Otóż opowiedziałem uczniom dzisiaj historię gościa oglądającego program TV po hiszpańsku. Nie zna hiszpańskiego, a po obejrzeniu mówi: "Ale nudny ten program". Ponieważ słyszał od dzieciństwa, że program ten jest wartościowy, próbuje oglądać go co tydzień. Po pewnym czasie nudzi się coraz bardziej, by w końcu stwierdzić, że nie będzie tracił czasu na bzdurny program. W gronie jego znajomych jest wielu, którzy tak, jak on przestali oglądać program nadawany po hiszpańsku. Kilku jednak, którzy znają język ogląda i nawet mówią, że to całkiem niezły program, że pomaga im zrozumieć siebie, świat, życie. Nie chcą opuścić żadnego odcinka.
Ta historia jest o wielu ludziach, którzy chodzili na Mszę Św. nie rozumiejąc jej. Która część jakie ma znaczenie, dlaczego stoimy, siedzimy, czemu kapłan ma rozłożone ręce, co z czego wynika i jak się ma do wiary? Nie rozumieją, nie szukają zrozumienia, przychodzą, ponudzą się, odstoją swoje i wychodzą. Po pewnym czasie przestają w ogóle przychodzić, bo szkoda im czasu...
Otóż opowiedziałem uczniom dzisiaj historię gościa oglądającego program TV po hiszpańsku. Nie zna hiszpańskiego, a po obejrzeniu mówi: "Ale nudny ten program". Ponieważ słyszał od dzieciństwa, że program ten jest wartościowy, próbuje oglądać go co tydzień. Po pewnym czasie nudzi się coraz bardziej, by w końcu stwierdzić, że nie będzie tracił czasu na bzdurny program. W gronie jego znajomych jest wielu, którzy tak, jak on przestali oglądać program nadawany po hiszpańsku. Kilku jednak, którzy znają język ogląda i nawet mówią, że to całkiem niezły program, że pomaga im zrozumieć siebie, świat, życie. Nie chcą opuścić żadnego odcinka.
Ta historia jest o wielu ludziach, którzy chodzili na Mszę Św. nie rozumiejąc jej. Która część jakie ma znaczenie, dlaczego stoimy, siedzimy, czemu kapłan ma rozłożone ręce, co z czego wynika i jak się ma do wiary? Nie rozumieją, nie szukają zrozumienia, przychodzą, ponudzą się, odstoją swoje i wychodzą. Po pewnym czasie przestają w ogóle przychodzić, bo szkoda im czasu...
Okienko.
piotr, 14:35h
W sumie, to nie jest okienko, ale IV d prosila, zebym pozwolil im na probe przed Studniowka, wiec siedza w auli i probuja swoj program artystyczny. Mnie oczywiscie nie moglo byc z nimi, bo stracilbym cala niespodzianke. Wszedlem wiec do malej "kanciapy", gdzie w czasie lekcji i przerw mozna skorzystac z internetu. O dziwo, nie jest oblegana. Byc moze nie kazdy tak sobie moze wejsc...
Dzisiaj troche o Mszy Sw. mowilem na katechezie. Zastanawialismy sie, dlaczego ludzie przestaja przychodzic...
Dzwonek na przerwe (juz?). Dokoncze troche pozniej (moze wieczorem po Koledzie.
Przepraszam, ale te McIntosh'e nie maja polskich znakow.
Dzisiaj troche o Mszy Sw. mowilem na katechezie. Zastanawialismy sie, dlaczego ludzie przestaja przychodzic...
Dzwonek na przerwe (juz?). Dokoncze troche pozniej (moze wieczorem po Koledzie.
Przepraszam, ale te McIntosh'e nie maja polskich znakow.
?roda, 14. stycznia 2004
piotr, 00:27h
Dziś znalezione:
"Pracuj tak, jakbyś nie potrzebował pieniędzy,
Kochaj tak, jakby nikt Cię nigdy nie zranił,
tańcz tak, jakby nikt nie patrzył,
Śpiewaj tak, jakby nikt nie słuchał,
Żyj tak, jakby to miał być Twój ostatni dzień na Ziemi".
"Pracuj tak, jakbyś nie potrzebował pieniędzy,
Kochaj tak, jakby nikt Cię nigdy nie zranił,
tańcz tak, jakby nikt nie patrzył,
Śpiewaj tak, jakby nikt nie słuchał,
Żyj tak, jakby to miał być Twój ostatni dzień na Ziemi".
wtorek, 13. stycznia 2004
Majonez z Caritasu.
piotr, 00:15h
Jeszcze tylko obrazek z kolędy. Wchodzę do mieszkania. Dosyc ładne, zadbane, fakt-trochę chłodno. Rozmowa ze mną starszej pani: "Proszę księdza, co ja tam dostałam, dali mi jakiś stary majonez, dodałam do sałatki, a on chyba zepsuty był. To jest skandal..."
Nasz parafialny Caritas wydał w te Święta ponad 300 paczek dla ubogich. To tylko te, które rozdano w porozumieniu z Urzędem Miasta tym, których sprawdzono w Opiece Społecznej, że naprawdę potrzebują. Do tego drugie tyle dla tych, którzy po prostu przyszli. W paczkach była głównie żywność. Panie z Caritasu pracują społecznie czasem po kilka godzin dziennie. Stały w zimnie na cmentarzu 1 listopada sprzedając świeczki, stały w mrozie przed Świętami sprzedając figurki Jezusa, kartki świąteczne, w sklepach wystawiono kosze na datki żywnościowe, na Trzech Króli przygotowały woreczki z kredą, kadzidłem i wizerunkiem Mędrców. Wszystko po to, by zebrać pieniądze na dary dla najuboższych. A tu czasem ktoś zamiast to docenić, to jeszcze opierniczy wikarego.
Eeech, Panie Jezu...

Nasz parafialny Caritas wydał w te Święta ponad 300 paczek dla ubogich. To tylko te, które rozdano w porozumieniu z Urzędem Miasta tym, których sprawdzono w Opiece Społecznej, że naprawdę potrzebują. Do tego drugie tyle dla tych, którzy po prostu przyszli. W paczkach była głównie żywność. Panie z Caritasu pracują społecznie czasem po kilka godzin dziennie. Stały w zimnie na cmentarzu 1 listopada sprzedając świeczki, stały w mrozie przed Świętami sprzedając figurki Jezusa, kartki świąteczne, w sklepach wystawiono kosze na datki żywnościowe, na Trzech Króli przygotowały woreczki z kredą, kadzidłem i wizerunkiem Mędrców. Wszystko po to, by zebrać pieniądze na dary dla najuboższych. A tu czasem ktoś zamiast to docenić, to jeszcze opierniczy wikarego.
Eeech, Panie Jezu...

Nie ma to jak dobry tekst o poranku.
piotr, 10:06h
Wstałem na 7.00. Makabrycznie zimno i wcześnie. Ministranta Pawła chciałem prowokacyjnie zapytać o szkołę, myślałem, że się będzie żalił, narzekał. Pytam: "Kochasz swoją szkołę, nie?" A on mi: "Kocham". Myślę sobie: "Fajnie, młody, podstawówka, może i kocha". Po chwili Paweł dodaje: "Ale nie bardziej niż Pana Boga".
Dzięki Ci, Panie, za to ranne wstanie.
Dzięki Ci, Panie, za to ranne wstanie.
Dość późno jest...
piotr, 03:13h
Znowu kładę się grubo po północy. Jeszce tylko czas na poszukanie Dobra w dniu, który się kończy. Mówiłem o tym na kazaniu i pomyślałem, że gdybym sam tego nie robił, to tak jakbym tych ludzi okłamał, ale też jakbym okłamał samego siebie, to czym żyję, to co stanowi o Sensie moich zajęć. Myślę, że to widać, jeśli ksiądz zachęca innych do czegoś, a sam jest od tego milion kilometrów. Bywa też, że ksiądz żyje bardzo głęboko i ciepło duchem, ale o tym nie mówi, nie zachęca, nie przekonuje innych do szukania Tego, co sam znalazł. Najważniejsze są poszukiwania. Najbardziej słuchają, gdy mówię o swoich poszukiwaniach. A ja żyję szukaniem, chęcią odkrywania. Więc będę o tym mówił. Teraz kładę się otwierając brewiarz, polecam Bogu wszystkich, których namawiałem do szukania Dobra w minionym dniu i sam zaczynam szukać, a raczej przypominać sobie Dobro Dnia Dzisiejszego...


niedziela, 11. stycznia 2004
Pożar
piotr, 02:45h
Kończyłem pisać ostatni tekst, gdy nagle słyszę krzyk na korytarzu. Wychodzę, a tu proboszcz z gaśnicą woła, żebym szukał następnej. Gaśnic już nie było, więc przekonany, że palą się organy wybiegłem na zewnątrz. Szopka, gdzie w Święta mieliśmy żywe zwierzaki stała w płomieniach. Przylegająca do drzwi Katedry drewniana konstrukcja wypełniona słomą stała w płomieniach. Trzy gaśnice niewiele pomogły. Na szczęście strażacy już nadjeżdżali. I niestety nie obejrzałem głównej akcji, bo pobiegłem do sióstr po klucze. Siostry zanim wstały, zanim otworzyły, zanuim załapały, że groźnie jest, to już zgaszone było. Straty pewnie ok. 10 tys. Drzwi stare i ogromne bardzo, szyby, belki, etc. Dobrze, że tylko na tym się skończyło. Gdyby ogien wszedł do środka, to byśmy mieli. Diakon zauważył i nas zaalarmował. Andrzej z Jaśkiem pewnie śpią: nic nie słyszeli. Jutro się dowiedzą. Przyczynę pożaru strażacy określili jako podpalenie. Jacek widział nawet młodych ludzi uciekających z miejsca pożaru. Smutne to, bo za rok proboszcz szopki żywej już nie zrobi. Za duże ryzyko. Kończę, bo spalenizną ode mnie ostro jedzie.

To obraz Kostrzewskiego "Pożar wsi"

To obraz Kostrzewskiego "Pożar wsi"
Kolęda, kolęda...
piotr, 02:37h
Dziś może nie miałem większych niespodzianek, ale wspomnę ostatnio napotkane kolędowe sceny. Zacznę do tego, że fizycznie to jest często jak wyżymaczka. Na 7.00 Msza Św., od 8.00 do 14.25 lekcje, potem obiad i już parę minut po wpół do czwartej przychodzą ministranci. Trzeba ułożyć karty, przygotować wszystko i 15.45 ruszamy. Do 21.15- może czasem do wpół do dziesiątej.
Myślę, że bardziej męczy jednak psychiczne zmęczenie. Wchodzę do mieszkania, a tu spotykam najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Urodził mu się wczoraj syn. Promieniuje radością, pokazuje mi zdjęcia (już ma 10), razem dziękujemy Bogu i się cieszymy. Sciana w bloku ma może 25 cm. Za ścianą wchodzę do mieszkania obok, a tu wita mnie ubrana na czarno kobieta, już od progu zalewając sięłzami. Miesiąc temu umarł jej mąż. "Pustka ogromna, każdy przedmiot w tym mieszkaniu mi go przypomina". Od niej aż zionie rozpacz. Jeśli chcę się zdobyć na odrobinę empatii, muszę zapomnieć o obrazach widzianych u sąsiadów. Teraz z nią razem płaczę, z nią szukam Boga w samotności, której trzeba będzie się nauczyć.
Potem wchodzę do pokoiku ze zlewem i piecem, gdzie samotna matka z trójką małych dzieci nie ma nawet na opał, więc palą co drugi dzień. Zimno i ubogo (chociaż czysto i schludnie). "Ja nie narzekam, proszę księdza, byle zdrowie mi dopisywało". I tego samego dnia odwiedzam rodzinę bajecznie bogatą: dom wypasiony, kilka samochodów, kominek, portrety członków rodziny na ścianach. Psy myśliwskie tłuste jak prosiaki, marmurowe schody, basen, oranżeria. "Czasy ciężkie, proszę księdza, zastój w interesach..."
Myślę, że bardziej męczy jednak psychiczne zmęczenie. Wchodzę do mieszkania, a tu spotykam najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Urodził mu się wczoraj syn. Promieniuje radością, pokazuje mi zdjęcia (już ma 10), razem dziękujemy Bogu i się cieszymy. Sciana w bloku ma może 25 cm. Za ścianą wchodzę do mieszkania obok, a tu wita mnie ubrana na czarno kobieta, już od progu zalewając sięłzami. Miesiąc temu umarł jej mąż. "Pustka ogromna, każdy przedmiot w tym mieszkaniu mi go przypomina". Od niej aż zionie rozpacz. Jeśli chcę się zdobyć na odrobinę empatii, muszę zapomnieć o obrazach widzianych u sąsiadów. Teraz z nią razem płaczę, z nią szukam Boga w samotności, której trzeba będzie się nauczyć.
Potem wchodzę do pokoiku ze zlewem i piecem, gdzie samotna matka z trójką małych dzieci nie ma nawet na opał, więc palą co drugi dzień. Zimno i ubogo (chociaż czysto i schludnie). "Ja nie narzekam, proszę księdza, byle zdrowie mi dopisywało". I tego samego dnia odwiedzam rodzinę bajecznie bogatą: dom wypasiony, kilka samochodów, kominek, portrety członków rodziny na ścianach. Psy myśliwskie tłuste jak prosiaki, marmurowe schody, basen, oranżeria. "Czasy ciężkie, proszę księdza, zastój w interesach..."
sobota, 10. stycznia 2004
Początek
piotr, 16:13h















Cóż... Rozpocząłem ten pamiętnik z dużą dozą niepewności, czy uda mi się często coś wpisywać, ale myślę, że ilość emocji jakie zbieram podczas pracy jako kapłan nie jest w stanie utrzymać się długo w moim wnętrzu. Ten blog niech zbiera to, co się wyleje. Panie Jezu, Tobie go dedykuję.














