poniedzia?ek, 1. marca 2010
Purim Sameah!
Albo, jak slusznie zauwaza B. - Sameach.

Von piotr um 00:32h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 22. lutego 2010
Pół Polski w jednym mieście, czyli dwa dni w Kairze. Cz.2.
Al Qahira – Zwycieski – wita upalem (mimo wieczornej pory) i brudem. Smieci, smieci, smieci – na ulicy, chodniku, skwerze, miedzy zaparkowanymi samochodami, wszedzie. Uderza zapach (albo milion zapachow) – zmieszane wonie grilowanego miesa, spalin, ziol, owocow, spoconych tlumow, wiatru od strony pustyni, zgniłego Nilu tworzą unikalna egzotyczna, pachnaca tajemniczym Wschodem mieszanke. Stacja Metra wyglada jak tysiace podobnych w Europie, czy Ameryce – gdyby nie napisy i ogloszenia z głośników można by zapomnieć, ze jest sie w kraju na wskros arabskim (co podkresla nawet oficjalna nazwa: Arabic Republic of Egypt). Po przejechaniu 14 stacji (jakies pol godziny) jestesmy na Ramses Square. Dzielnica, zwana Shubra, (dwa i pol raza wieksza od Warszawy) po prostu powala swoim wygladem. To tak, jakby zmieszac ze soba Wieden, Berlin, Budapeszt i Nowy Jork, przyprawiajac wszystko ogromna dawka Jerozolimy, Ramallah i Jerycho. Wielopietrowe domy o zadziwiajaco pieknej architekturze, w zaskakujaco oplakanym czasem stanie mieszaja sie ze soba stylami i epokami. Jak dowiemy sie pozniej, cala dzielnica zostala wybudowana przez bogatych Europejczykow. Po „zegiptolizowaniu”, czy "egiptonalizacji" (7 czerwca 1955) wszystkich zagranicznych fabryk, firm i spolek, w nastepstwie Rewolucji Egipskiej – europejscy mieszkancy Shubry wyjechali, pozostawiajac imponujace architektonicznie dziedzictwo. Domy zostaly zamieszkale przez dotychczasowych pracownikow, pozostajacych dotad na sluzbie ich wlascicielom – kucharzy, lokajow, pokojowki, ogrodnikow, etc., ktorzy przyciagneli do miasta swoje rodziny z rolniczego, ubogiego Gornego Egiptu. 50 lat pozniej naszym oczom ukazuja sie niesamowite obrazy – w apartamentach na 5 pietrze koza, klatka schodowa niczym z „Alien 2”, nieremontowane nigdy, pokryte gruba warstwa kurzu fasady przpeieknych domow – secesja obok bauhausa, eklektyzm, neomauretanizm, neoklasycyzm w szalonym dance macabre przy akompaniamencie nieustannego ryku silnikow i tysiacu dzwiekow klaksonow na minute. Zafascynowani halasliwym patchworkiem bazaru z autostrada, deptakiem i city docieramy jakos na miejsce – do Katedry sw. Marka – jednego z najwiekszych kosciolow katolickich Afryki. Po wyczerpujacej podrozy mozna w koncu wziac prysznic i przy szklaneczce Jacka Daniels’a omowic plan jutrzejszego zwiedzania.
C.d.n.

Von piotr um 17:20h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

sobota, 20. lutego 2010
Pół Polski w jednym mieście, czyli dwa dni w Kairze.
Nie wystarczy przekroczyć granicy, żeby móc jechać do stolicy Egiptu. Wiza wbijana w paszport na przejściu granicznym Taba-Eilat jest wprawdzie ważna przez 15 dni, ale dotyczy tylko terytorium Półwyspu Synaj. Wszelkie próby skorumpowania urzędników Egipskiej Służby Granicznej okazały się nieskuteczne. Podobno da się ich przekupić nawet cukierkami – nie tym razem. Na szczęście w Eilacie jest Konsulat i na szczęście wystarczy zdjęcie, 110 Szekli Izraelskich i kilkanaście minut czekania, żeby cieszyć się wizą wielokrotnego wjazdu.
Sam dojazd do Kairu nie jest skomplikowany – najpierw należy odeprzeć ataki polecających swoje usługi kierowców minibusów (którzy czasem mogą mieć nawet dość korzystną cenę, szczególnie w przypadku, gdy jedzie się kilkuosobową grupą). Potem ok. kilometrowy spacer do dworca sutobusowego w Tabie. Wreszcie trzeba przekonać Pana w Kasie, żeby sprzedał bilet na jeden z trzech zapisanych w Rozkladzie Jazdy autobusów. Pan twierdzi, ze należy wziąć busika, albo czekać do późnego popołudnia. Ponieważ zachodzi podejrzenie, że Pan jest w zmowie z kierowcami busów, warto przekonać go o determinacji i z uporem powtarzać, że skoro w Rozkładzie jest autobus o 12:30, to chce się kupic bilety na właśnie ten autobus. Po kilkuminutowej przepychance słownej Pan sprzedaje bilety i można udac sie do jednego z pobliskich sklepików, po zakup „bezpiecznych” artykułów spożywczych na drogę. Liczne opowieści o „ Klątwie Faraona” zniechęcają do jedzenia czegokolwiek innego niż egipski chleb typu pita (do którego super pasować będą przywiezione z Polski kabanosy) i suche biszkopty z nadzieniem bananowym. Woda oprócz tradycyjnej zakrętki ma jeszcze „ plombę” z plastikowej folii – w ten sposób nabiera się pewności, że nie jest zwykłą „ kranówą”. Mija trochę czasu i pojawia się grupa koreańskich turystów. Zagadani odpowiadają, że musza czekać na ten późno-popołudniowy autobus. Po wysłuchaniu opowieści o metodach Pana z Kasy zmieniają swoje bilety na 12:30, co o dziwo nie kosztuje ich zbyt wiele wysilku. Moze dlatego, że już za kilka minut Pan z Kasy ogłosi, że autobusu o 12:30 jednak nie będzie, jest odwołany, zepsuty, albo z innych powodów nie pojedzie. W zamian proponuje minibusika, za niewielką dopłatą 35 Funtow Egipskich do każdego biletu. Po tradycyjnym targowaniu się, dopłata wynosi 5 Funtow i już można wsiadać do busika.
Jazda przez Synaj jest nudna ze względu na jednostajność krajobrazu i nużąca z powodu braku zagłówków i wstrząsy spowodowane jakością drogi, ale do zniesienia. Po przejechaniu miliona checkpointów, przerwie w zapomnianym przez Boga i ludzi barze na środku pustyni, przekroczeniu tunelu pod Kanałem Sueskim, czyli w sumie ok. 6 godzinach tej średnio-wygodnej, ale w końcu miłej podroży liczy się tylko treść wielkiego napisu przy wjeździe do miasta: „Welcome to Cairo”.

C.d.n.

Von piotr um 19:15h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

niedziela, 14. lutego 2010
Bez Cytatu.
R: "Napisz cos koniecznie, jak juz wrocisz znad tego Morza Czerwonego"

Wrocilem.
Najlatwiej byloby wrzucic cytacik z Wojtyly. Ten o "tonacej glebi": "Poki morze przyjmujesz w otwarte zrenice...", itd. Ale cytowanie "Piesni o Bogu ukrytym" przy opisie doswiadczen marynistyczno-plazowych powinno byc prawnie zabronione. Podobnie, jak cytowanie Twardowskiego podczas: Prymicji, Jubileuszu, Rocznicy, Akademii i innych kaplansko-towarzyskich okazji...

P.S> Od reinstalki polskie znaki mnie ignoruja.

Von piotr um 12:18h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 4. lutego 2010
Hadag Nahash
Nowy.
Niezly.

Von piotr um 16:48h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 3. lutego 2010
Ekumenizm niezamierzony.
W związku z opóźnionym nieco w Jerozolimie ze względu na Święta Ormian "Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan", przypomniała mi się "ekumeniczna" historyjka.
Szukałem sobie spokojnie lodów waniliowych w sklepiku spożywczym Ahmuda, mojego towarzysza pierwszego poziomu kursu hebrajskiego. Nie chodzę na zakupy do Wschodniej Jerozolimy, ale w piątek po południu już tylko tuataj można znaleźć jakikolwiek otwarty market. Nagle zobaczyłem tatę Ahmeda, rzeczywistego właściciela sklepu, z jakimś Abuną w szatach uroczystych. Chodzili razem między półkami sklepowymi, przy czym Abuna kropił wszystko wodą święconą. Kiedy mnie mijali, odruchowo, ale jednak ukradkiem zrobiłem znak krzyża. Duchowny musiał dostrzec kątem oka mój gest, bo gdy wracali, robiąc kolejną rundę między regałami sklepowymi, zatrzymali się obok mnie. Dostałem proste pytanie: "Ar ju kryszczan?" - z silnym arabskim akcentem. Na moją twierdzącą odpowiedź odpowiedź reakcja była natychmiastowa. Nie znoszącym sprzeciwu gestem, podsunięto mi do ucałowania sporej wielkości złoty krzyż, po czym wiejadło (bo jakoś ten termin pasuje mi do kropidła zrobionego z zielonych liści) z wodą święconą wylądowało na moim czole. Obficie ociekając, podziękowałem za "zdrój łaski", jakim mnie hojnie uraczył niewiadomej denominacji mnich. Czy był to Kopt, Ormianin, czy inny Grek - nie wiem. Jakoś nie złapałem jeszcze tak przecież oczywistych różnic w ubiorze, nakryciu głowy i insygniach. Ważne, że jakoś wspólnie w publiczny, oczywisty dla wszystkich wokoło sposób, wyznaliśmy wiarę, że Jezus jest Mesjaszem i Zbawicielem. Ekumenizm i Ewangelizacja w jednym. I to w supermarkecie przy Nablus Road...

Von piotr um 14:03h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 28. stycznia 2010
Niech żyje Google Tłumacz!
Kapitalna historia, świetne tłumaczenie!
Tutaj!

Von piotr um 16:23h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 27. stycznia 2010
Porankowo
A. rozwiązuje Sudoku - poziom średni.
Po pół godzinie porwana gazeta ląduje w koszu.
N: Bo do Sudoku musisz mieć podejście jak do kobiet...
A: ???
N: W pewnym wieku to już trzeba brać się tylko za te łatwe.

Von piotr um 12:28h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 25. stycznia 2010
A propos dzisiejszego święta.
Poltyczna poprawność nakazuje powstrzymanie się od mówienia o "nawróceniu św. Pawła". "Nawrócenie" jest przejściem z sytuacji "bez Boga" do sytuacji "z Bogiem". Szaweł, jako pobożny Żyd, faryzeusz, uczeń Gamaliela znał Jedynego Boga. Robił wszystko, żeby oddawać Mu cześć, płonął gorliwością o Jego chwałę. To, co wydarzyło się na drodze do Damaszku było początkiem innego stawiania akcentów w Pawłowym życiu pełnym Boga Izraela, odkryciem jakby nowego wymiaru swojego Powołania do zażyłości z Bogiem. Pobożny Żyd, który uznaje Jezusa za Mesjasza nie doznaje "nawrócenia" - w dzisiejszych czasach dialogu takie rozumienie problemu jest oczywiste i coraz powszechniejsze.
A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przejście od sytuacji, w której człowiek gotowy jest zabić w imię swojego Boga, do sytuacji, w której ten sam człowiek jest gotowy umrzeć za swoją wiarę jest jednak "nawróceniem". I to bez różnicy, o jakiej religii mówimy.
Od nienawiści, walki, "obrony" przed zagrożeniem, przez akceptację, dialog, aż do życzliwości i miłości - takiego "nawrócenia" nam trzeba. Niezależnie od tego, w co, w kogo i jak wierzymy.

Von piotr um 21:45h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

pi?tek, 22. stycznia 2010
Zamiast psychotestu.
Jaką odmianą katolicyzmu się identyfikujesz?

Ze styczniowego numeru "Więzi":

"1.Katolicyzm twierdzy wychodzi z założenia, że religia katolicka i polska tradycja są dziś bezlitośnie atakowane, dlatego trzeba zewrzeć szeregi. Punktem odniesienia w myśleniu jest tu naród. Zwolennicy tej postawy raczej demaskują zło niż z nim polemizują. Skupiają się na ukazywaniu błędów przeciwników Kościoła i narodu oraz na formowaniu własnych zwolenników w swoim alternatywnym i bezpiecznym świecie.

2. Katolicyzm walki kieruje się nie wrogością wobec świata, lecz raczej nieufnością i podejrzliwością. Od świata nie można się odwracać, trzeba podjąć zmagania o jego kształt. Nie da się już dziś chrzcić całych narodów, dlatego punktem odniesienia jest tu raczej państwo niż naród. Sferą wzmożonej aktywności jest też kultura duchowa (rozumiana głównie jako świat ludzkich wartości) – toczy się bowiem walka o rząd dusz, wojna kultur.

3. Katolicyzm dialogu wychodzi z krytycznej akceptacji współczesnego świata. Uznaje, że istnieją w nim niebezpieczne tendencje, ale odnaleźć można także oznaki narastającego głodu duchowego i tęsknotę za trwałymi wartościami. Spór kulturowy istnieje, lecz strategia walki to sprowadzenie chrześcijaństwa do partykularnej ideologii walczącej z inną ideologią. Katolicyzm dialogu zabiega przede wszystkim o wpływ na społeczeństwo obywatelskie. Wiara uznawana jest za sprawę głęboko osobistą, ale nie prywatną.

4. Katolicyzm prywatny koncentruje się na jednostce. Świadomie rezygnuje z wpływania na kształt społeczeństwa poprzez prawo i struktury. Dążenie do wpisania religijnych zasad moralnych do prawa państwowego jest tu uznawane za przejaw słabości Kościoła, który nie radzi sobie z formowaniem ludzkich sumień. Przemiany świata są nie tyle oceniane, ile przyjmowane jako zjawisko nieuchronne. Kościół musi się do nich dostosować poprzez wewnętrzne, głęboko idące reformy.
_______________________________________

Ad.1.
De facto nie podejmuje się tu zatem walki o kształt świata zewnętrznego. Świat jest postrzegany jako jednoznacznie wrogi chrześcijaństwu. Głównym problemem staje się raczej: jak nie mieć nic wspólnego ze złem tego świata. Podstawową wytyczną działania jest natomiast strategia przetrwania. W imię przyszłości niezbędny jest bowiem odpowiednik biblijnej „reszty Izraela”, która miała ocalić naród. Dlatego większość wysiłków – tak instytucjonalnych, jak i formacyjnych – służy umocnieniu w wierze tych, którzy już wierzą.

Ad.2.
Kluczowym problemem staje się tu: jak skutecznie walczyć w obronie naszych racji? Jak chrystianizować świat, który tak bardzo odszedł od chrześcijaństwa? Świadomie jest tu zatem przyjmowana strategia konfrontacji. Zła nie wystarczy zdemaskować, trzeba je skutecznie zwalczać; nie tylko broniąc się, lecz także atakując. Walka jest cnotą. Ci, którzy są pasywni w tym fundamentalnym sporze (np. naiwni wyznawcy dialogizmu) – przegrywają.

Ad.3.
Głównym problemem staje się tu: jak w nowy, skuteczniejszy sposób przekonywać do chrześcijańskiej wizji życia, którą przecież uznajemy za uniwersalną, za dobrą nie tylko dla ochrzczonych. Katolicyzm dialogu proponuje strategię roztropności. W świecie jest i dobro, i zło – trzeba umieć je od siebie odróżniać. Światu potrzeba Dobrej Nowiny, a nie złej.

Ad.4.
Kluczowym problemem dla tej odmiany katolicyzmu jest: jak nadążać za przemianami świata, kultury, systemów wartości. Przyjmuje się tu strategię wiarygodnego świadectwa, które ma docelowo zachęcić innych do dobra i przyjaźni z Bogiem. Jedynie w ten sposób można rozprzestrzeniać wiarę, która jest przecież prywatną sprawą każdego człowieka."

Z. Nosowski, "Polskie katolicyzmy", Więź, Styczeń 2010.

Von piotr um 10:46h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 20. stycznia 2010
Eric Arthur Blair (+21.01.1950)
Rocznicowo trzeba zerknąć:
FZ
MCMLXXXIV
i odświeżyć sobie choćby kilka cytatów.

Von piotr um 12:44h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

wtorek, 19. stycznia 2010
Deszczowo. W końcu... (?)
Pan B. jest chyba rozczarowany. Tyle modlitw o deszcz, a teraz narzekanie, że drogi i mosty pozrywane.
Jesteśmy dziś w Izraelu, niczym człowiek, który prosił Opatrzność o pieniądze, aż przygniótł go spadający z nieba worek monet.

Von piotr um 12:45h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 11. stycznia 2010
Magia liczb.
Jeden, Zero, Zero, Jeden, Jeden, Zero.
Sześć lat minęło...

Von piotr um 12:11h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

wtorek, 5. stycznia 2010
Po Eucharystii.
R. był pierwszy raz. Trochę zaskoczyła go nieco odmienna forma.

Ja: No i jak?
R.: Pięknie. Ale co wy konsekrowaliście? Focaccię?

Nie, cholera. Pieczywo Vasa...

Von piotr um 23:32h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment