James jest synem jednej z naszych (dwóch) sekretarek. Dzisiaj przez większą część dnia wędrowaliśmy pieszo przez zakątki SF.
Kiedy Gail zaproponowała, że jej syn oprowadzi mnie po mieście pomyślałem, że będzie to trochę niezręczne. Wkrótce okazało się, że J. ma tylko 19 lat i aż 2 m wzrostu. Jest bardzo uprzejmym, inteligentnym i sympatycznym studentem (UWAGA!) geologii. Jest też świetnym słuchaczem i partnerem w dyskusji.
Spędziliśmy fantastyczne popołudnie (wyruszyliśmy ok.12.30) włócząc się po Chinatown, Włoskiej Dzielnicy, nabrzeżu (z niesamowicie malowniczym rynkiem rybackim), plaży i kilku parkach.
Rozmowy poważne (o historii Europy ze szczególnym uwzględnieniem Polski), mniej poważne (o żywieniu w USA) i całkiem rozrywkowe (o tekstach Dylana i najnowszym "Batmanie"), lunch w malutkiej chińskiej knajpce (Ice Tea typu Hong Kong jest mrożoną bawarką z zielonej herbaty i mleka, ble), lwy morskie na wyciągnięcie ręki (dosłownie), malownicze wnętrza stylizowanych-na-stare kościołów - to tylko niektóre z atrakcji naszej wyprawy.
Dryblas James to kolejna postać, którą będę wspominał niezwykle ciepło.
A SF zaczyna piąć się ostro w górę w moim rankingu najpiękniejszych miast świata.
Cz, 21. sie. 2008, 10:42, von piotr | |Skomentuj czyli comment