Pół Polski w jednym mieście, czyli dwa dni w Kairze.
piotr, 19:15h
Nie wystarczy przekroczyć granicy, żeby móc jechać do stolicy Egiptu. Wiza wbijana w paszport na przejściu granicznym Taba-Eilat jest wprawdzie ważna przez 15 dni, ale dotyczy tylko terytorium Półwyspu Synaj. Wszelkie próby skorumpowania urzędników Egipskiej Służby Granicznej okazały się nieskuteczne. Podobno da się ich przekupić nawet cukierkami – nie tym razem. Na szczęście w Eilacie jest Konsulat i na szczęście wystarczy zdjęcie, 110 Szekli Izraelskich i kilkanaście minut czekania, żeby cieszyć się wizą wielokrotnego wjazdu.
Sam dojazd do Kairu nie jest skomplikowany – najpierw należy odeprzeć ataki polecających swoje usługi kierowców minibusów (którzy czasem mogą mieć nawet dość korzystną cenę, szczególnie w przypadku, gdy jedzie się kilkuosobową grupą). Potem ok. kilometrowy spacer do dworca sutobusowego w Tabie. Wreszcie trzeba przekonać Pana w Kasie, żeby sprzedał bilet na jeden z trzech zapisanych w Rozkladzie Jazdy autobusów. Pan twierdzi, ze należy wziąć busika, albo czekać do późnego popołudnia. Ponieważ zachodzi podejrzenie, że Pan jest w zmowie z kierowcami busów, warto przekonać go o determinacji i z uporem powtarzać, że skoro w Rozkładzie jest autobus o 12:30, to chce się kupic bilety na właśnie ten autobus. Po kilkuminutowej przepychance słownej Pan sprzedaje bilety i można udac sie do jednego z pobliskich sklepików, po zakup „bezpiecznych” artykułów spożywczych na drogę. Liczne opowieści o „ Klątwie Faraona” zniechęcają do jedzenia czegokolwiek innego niż egipski chleb typu pita (do którego super pasować będą przywiezione z Polski kabanosy) i suche biszkopty z nadzieniem bananowym. Woda oprócz tradycyjnej zakrętki ma jeszcze „ plombę” z plastikowej folii – w ten sposób nabiera się pewności, że nie jest zwykłą „ kranówą”. Mija trochę czasu i pojawia się grupa koreańskich turystów. Zagadani odpowiadają, że musza czekać na ten późno-popołudniowy autobus. Po wysłuchaniu opowieści o metodach Pana z Kasy zmieniają swoje bilety na 12:30, co o dziwo nie kosztuje ich zbyt wiele wysilku. Moze dlatego, że już za kilka minut Pan z Kasy ogłosi, że autobusu o 12:30 jednak nie będzie, jest odwołany, zepsuty, albo z innych powodów nie pojedzie. W zamian proponuje minibusika, za niewielką dopłatą 35 Funtow Egipskich do każdego biletu. Po tradycyjnym targowaniu się, dopłata wynosi 5 Funtow i już można wsiadać do busika.
Jazda przez Synaj jest nudna ze względu na jednostajność krajobrazu i nużąca z powodu braku zagłówków i wstrząsy spowodowane jakością drogi, ale do zniesienia. Po przejechaniu miliona checkpointów, przerwie w zapomnianym przez Boga i ludzi barze na środku pustyni, przekroczeniu tunelu pod Kanałem Sueskim, czyli w sumie ok. 6 godzinach tej średnio-wygodnej, ale w końcu miłej podroży liczy się tylko treść wielkiego napisu przy wjeździe do miasta: „Welcome to Cairo”.
C.d.n.
Sam dojazd do Kairu nie jest skomplikowany – najpierw należy odeprzeć ataki polecających swoje usługi kierowców minibusów (którzy czasem mogą mieć nawet dość korzystną cenę, szczególnie w przypadku, gdy jedzie się kilkuosobową grupą). Potem ok. kilometrowy spacer do dworca sutobusowego w Tabie. Wreszcie trzeba przekonać Pana w Kasie, żeby sprzedał bilet na jeden z trzech zapisanych w Rozkladzie Jazdy autobusów. Pan twierdzi, ze należy wziąć busika, albo czekać do późnego popołudnia. Ponieważ zachodzi podejrzenie, że Pan jest w zmowie z kierowcami busów, warto przekonać go o determinacji i z uporem powtarzać, że skoro w Rozkładzie jest autobus o 12:30, to chce się kupic bilety na właśnie ten autobus. Po kilkuminutowej przepychance słownej Pan sprzedaje bilety i można udac sie do jednego z pobliskich sklepików, po zakup „bezpiecznych” artykułów spożywczych na drogę. Liczne opowieści o „ Klątwie Faraona” zniechęcają do jedzenia czegokolwiek innego niż egipski chleb typu pita (do którego super pasować będą przywiezione z Polski kabanosy) i suche biszkopty z nadzieniem bananowym. Woda oprócz tradycyjnej zakrętki ma jeszcze „ plombę” z plastikowej folii – w ten sposób nabiera się pewności, że nie jest zwykłą „ kranówą”. Mija trochę czasu i pojawia się grupa koreańskich turystów. Zagadani odpowiadają, że musza czekać na ten późno-popołudniowy autobus. Po wysłuchaniu opowieści o metodach Pana z Kasy zmieniają swoje bilety na 12:30, co o dziwo nie kosztuje ich zbyt wiele wysilku. Moze dlatego, że już za kilka minut Pan z Kasy ogłosi, że autobusu o 12:30 jednak nie będzie, jest odwołany, zepsuty, albo z innych powodów nie pojedzie. W zamian proponuje minibusika, za niewielką dopłatą 35 Funtow Egipskich do każdego biletu. Po tradycyjnym targowaniu się, dopłata wynosi 5 Funtow i już można wsiadać do busika.
Jazda przez Synaj jest nudna ze względu na jednostajność krajobrazu i nużąca z powodu braku zagłówków i wstrząsy spowodowane jakością drogi, ale do zniesienia. Po przejechaniu miliona checkpointów, przerwie w zapomnianym przez Boga i ludzi barze na środku pustyni, przekroczeniu tunelu pod Kanałem Sueskim, czyli w sumie ok. 6 godzinach tej średnio-wygodnej, ale w końcu miłej podroży liczy się tylko treść wielkiego napisu przy wjeździe do miasta: „Welcome to Cairo”.
C.d.n.
slaweg,
So, 20. lut. 2010, 20:39
... a jednak jak Mojżesz, tylko w odwrotnym kierunku :)
Powodzenia w kraju faraonów.
Powodzenia w kraju faraonów.
anonim,
So, 20. lut. 2010, 22:20
Dłuuugo wyczekiwany wpis,
nareszcie,
uważaj na siebie
nareszcie,
uważaj na siebie
symimir,
N, 21. lut. 2010, 22:27
hmm, coś mi przypomina ten styl pisania....;P