Em Pick
Wizyta w pełnokulturalnym Megastore jest zawsze hołdem dla klasy średniej konsumentów sztuki. Dział "Muzyczne DVD" powala niewielkimi rozmiarami i brakiem np. klasyki. Zamiast rozkoszy oglądania pudełek i zastanawiania się nad niesamowicie bogatym wyborem oper Mozarta (eeech Roma...), można podziwiać Agę Zaryan i Cohena Live in London (pławiących się w błękicie reflektorów, bo taki styl jest teraz obowiązkowy), wszechobecną Osiecką (już chyba wszyscy nagrali płyty z jej piosenkami), Smooth Jazz Cafe (cz. 428) i inne krainy łagodności. Dla mniej wymagających słuchaczy jest powrót na scenę Edyty Bartosiewicz i Budka Suflera (mająca 4 płyty na Top 50). W dziale książek, jak zwykle szlag trafia, że wszystko, co chce się kupić jest w twardych okładkach, przez co cenowo (i wagowo - w samolocie) nieatrakcyjne. Zastanawia mnie też popularność literatury podróżniczej, a właściwie jej przyczyna. Są chyba dwie możliwości: albo Polacy masowo rzucili się na backpackerskie wyprawy do najodleglejszych zakątków świata i chłoną książki napisane przez pionierów takich wypraw, by zaczerpnąć z doświadczenia "Pałkiewiczów naszego wieku", albo (ci sami Polacy) zmęczeni kieratem pracy, spłacaniem rat, wybieraniem kafelek do łazienek, paneli do przedpokoi, polbruku na podjazd i środków odglaniających oczka wodne, polubili siedzenie przy kominku, popijanie Chilijskiego Cabernet Sauvignon ("Najlepsze jest to z Doliny Maipo, kochana, do tego niedrogie - 50 zł za butekę") i rozkoszowanie się przygodami "blondynek na krańcach świata".
Poza tym, koniecznie trzeba odwiedzić zakątek prasowy, do którego nie mam zastrzeżeń, poza może umieszczaniem w dziale "Społeczno-politycznym" tytułów nadających sie bardziej na półkę z magazynami dla panów. W ogóle podejście do tematu równouprawnienia jest tutaj nieco ryzykowne. Dlaczego niby mianem "prasy męskiej" określa się czasopisma motoryzacyjne, elektroniczno-komputerowe i te, w których (przynajmniej na okładkach - nie sprawdzałem zawartości) królują panie? Feministki powinny stanowczo zaprotestować przeciwko pogłębianiu stereotypów za pomocą klasyfikowania jako "kobiece" wszystkiego, co dotyczy kulinarów, ploteczek ze świata gwiazd, zakupów, mody i urody. Faceci na motolotnie, survival i do elektronicznych gadżetów, kobiety do kuchni, kosmetyczki i plotkowania o celebrytach. Protestuję, łącząc się w bólu oburzenia z wszystkimi paniami, które czują się dotknięte seksistowskim aparthaidem w Empiku.

P.S. Kupiłem płytę Waglewskich, książkę o podróżowaniu z plecakiem przez świat, Tygodnik Powszechny i jakąś biograficzną powieść w twardej okładce. Splunąłem z oburzeniem w stronę zaściankowo podzielonego działu prasy męsko-kobiecej i poczułem się inteligenckim konsumentem sztuki klasy średniej. Idę po butelkę czerwonego wina za pięć dych.
So, 28. sie. 2010, 02:58, von piotr | |Skomentuj czyli comment

 
pani_karka, So, 28. sie. 2010, 11:45
"Wszystko, co chce się kupić, jest w twardych okładkach" - ta wiadomość jest pochwałą Twojego gustu: jeszcze nie widziałam byle czego w okładce miękkiej. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że im gorsza literatura, tym mniejszy format, mniejsza czcionka i miększa okładka.
Wagowo i wymiarowo (oraz cenowo) do samolotu nadają się tylko serie kieszonkowe, ale tu sytuacja jest jeszcze gorsza niż przy podziale tematyczno-płciowym czasopism. Serie kieszonkowe to głównie romanse i romansidła, z rzadka jakaś lepsza powieść obyczajowa, przenigdy psychologiczna, czasem coś sensacyjnego (koniecznie z wykrzyknikami w opisie na ostatniej stronie okładki), w życiu dobra literatura popularnonaukowa. Wydania kieszonkowe są kierowane do odbiorcy mało wymagającego - i przeważnie do kobiet (nie chcę nawet myśleć, że między odbiorcą mało wymagającym a kobietą stawia się znak równości).
Obawiam się, że panuje powszechne przekonanie, że ktoś, kogo stać na podróżowanie samolotem i kto przy okazji lubi czytać, może sobie pozwolić na kupno książki wartościowej, szytej i w twardej oprawie:)

PS Czy tylko literatura podróżnicza rzuciła Ci się w oczy? Nie zauważyłeś zalewającej półki fali wampirów i wilkołaków? Szczęściarz z Ciebie.

Link

 
matez, So, 28. sie. 2010, 22:26
"Piec dych" za butelke Chilijskiego wina to stanowczo za duzo, majac na wzgledzie opinie o tych trunkach. Proponuje "Modry Portugal" z morawskich winnic za jedene 120 koron.

Link