pi?tek, 16. lipca 2004
Allora...
Jestem... Myślałem, że śródziemnomorski klimat to leniwe i powolne życie. Okazało się, że już dwa dni po przyjeździe miałem krótkie spotkanie z Papieżem. Pozdrowiłem go od Szczecinian, Kamienian i poprosiłem o błogosławieństwo na czas studiów.
Następnego dnia odprawiłem swoją pierwszą Mszę Św. po włosku, na razie w koncelebrze, ale już od wtorku (06.07.) odprawiamy na przemian z Arturem u Sióstr Albertynek, które prowadzą Dom Spokojnej Starości. W ostatnią niedzielę powiedziałem nawet kazanie po włosku. Starsze panie mnie rozumiały (podobno).
W ogóle dużo się uczę języka. W końcu po to tu się smażę w najgorętsze dni. Uczęszczam na kurs. Mogę się pochwalić najlepszym wynikiem z pierwszego testu (93 na 98). Jutro test nr 2, więc lecę powtórzyć Passato Prossimo.
Czasem idąc ulicami Rzymu mam wiele przemyśleń i odczuć, które aż się proszą, żebym je spisał. Niestety, nie zanosi się na kompa w najbliższym czasie...
Aha, byliśmy nad morzem i Artur się usmażył (hehe)...
Możliwe, że czasem skorzystam z komputera u jednego z kolegów z kursu (tak jak dziś), to napiszę więcej...

Von piotr um 02:57h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment