pi?tek, 6. sierpnia 2004
Dzis minal pierwszy tydzien kursu na poziomie drugim (troche to skomplikowane).
Piatkowy test poszedl jak zwykle (100 na 106). Troche sie przyzwyczailem do takich wynikow i boje sie, zeby na ostatnim, najwazniejszym tescie, za tydzien sie nie rozlozyc. Nawet Michael Schumacher moze miec slabszy wystep, oby tylko nie na najwazniejszych zawodach w sezonie.

Juz jakis czas temu odwiedzilismy z Arturem Arke. Kto kiedykolwiek byl, ten wie, o czym mowie. Koncelebrowalem Msze Sw. z kapelanem wloskim i na wstepie przywiatal mnie i poprosil o kilka slow. Przedstawilem nas jako mlodych kaplanow, ktorzy ucza sie jezyka wloskiego. Powiedzialem, ze od pazdziernika bedziemy studiowac teologie. Teologia bywa czasem nazywana swieta, ale prawdziwa, najswietsza teologia jest tu. Mialem na mysli z jednej strony Eucharystie, z drugiej Obecnosc Boga w tej kapliczce, ale chcialem tez powiedziec o tym, co dzieje sie w Arce na codzien. O zwyczajnych spotkaniach z niepelnosprawnoscia fizyczna i pychiczna, o pracy, bolu i radosci, o wspolnym wycieraniu talerzy (moze dla kogos to normalne, ze naczynia sie wyciera po posilku, ale sprobojcie to zrobic w grupie z osobami uposledzonymi). Zaproszono nas na kolacje, kazdego do innego domu. Ja moglem na wlasne oczy zobaczyc, ze rzeczywistosc Arki jest przerasta odleglosci miedzy narodami. Asystenci byli z Wloch, Kanady, Polski i Czech (po jednym z kazdego kraju). Bog nie bawi sie w podzialy. Milosc (poszukiwanie Milosci) prowadzi ludzi czasem na koniec swiata...
Chcialem zamiescic link do l'Arche, ale kto chce, ten znajdzie...

Von piotr um 18:23h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment