poniedzia?ek, 5. wrze?nia 2005
Cztery kontynenty w dwie doby...
Mój biologiczny zegar płacze.
Zmiana czasu, zmaina klimatu, niedobór snu - wszystko wkrótce minie.
Ale M., która zwiedziła cały świat powiedziała mi kiedyś, że człowiek jest jak butelka - zbiera emocje i wrażenia z podrózy do momentu aż się wypełni. Wtedy już nic nie zachwyca.
Chyba się wypełniłem...
W Rzymie nie poszedłem wieczorem na Plac św. Piotra (który uwielbiam), jadąc przez Italię nie zachwycałem się zmiennymi krajobrazami. Wreszcie tonące w chmurach Dolomity nad F. (zupełnie jak Smoky Mountains) nie bardzo mnie "ruszyły".
W końcu jednak trochę odpocząłem, odespałem i w niedzielę "wymiękłem" widząc w malusieńkim miasteczku, na wąziutkich uliczkach z górami w tle tłum siedzący na czym się tylko da, czekając na procesję postaci biblijnych. Raz na pięć lat cała wieś (ok. 650 osób) uczestniczy w wielkich misteriach. Poprzebierani idą w korowodach, wieczorem inscenizują sceny biblijne. Setki widzów (głównie z okolicznych wsi i miast) ustawiają się wzdłuż trasy, przynosząc krzesła, fotele, poduszki, koce. Wszystko bardzo malownicze.
Do tego jeszcze stół z surowego drzewa, butelka czerwonego wina, bochen chleba łamanego rękami, miska słodkich winogron prosto z krzaka, cudowny ser lokalnej produkcji, leniwe włoskie słońce i widok na góry.
Zachwyciłem się jednak...

P.S. A propos tytułu tej notki:
1. Ameryka Północna (wylot z Chicago - pozdrowienia i podziękowania dla A.)
2. Europa (lądowanie w Warszawie - pozdrowienia i podziękowania dla J.).
3. Przejechałem do pięknej ziemi siedleckiej. Posłużę się cytatem: "Gdy przekraczasz most na Wiśle w Puławach - jesteś w Azji". Nie w Puławach, ale przejechałem na "tamta stronę". 4. Znowu cytat: "Wszystko na południe od Firenzy to Afryka". Byłem prawie dobę w Rzymie.

Von piotr um 16:30h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment