poniedzia?ek, 12. wrze?nia 2005
To że dla Włosiaków football jest jak religia, to wiedziałem, ale żeby aż tak...
Śledzę sobie Mistrzostwa Europy w siatkówce. Nie jak Arturo, którego pół Polski widziało kibicującego naszym podczas meczów grupowych w Pala Lottomatica (i potem skrzynka mailowa się zapycha), ale w TV.
Po wieczorze spędzonym przed telewizorem (finał-rewelacja), spodziewałem się entuzjazmu w porannej prasie.
I co?
I nic. Na pierwszej stronie mała wzmianka ze zdjęciem jednego z siatkarzy i relacja na stronie 10 (!). Pierwsze 9 stron w całości poświęcone Serie A.
Informacja o porażce Interu ważniejsza niż "złoto" dla siatkarzy. Roma przegała, Milan wygrał. Co tam volleyball. Fanatycy...
Ale z drugiej strony, jakby Polska wygrała po raz szósty w ciągu ostatnich 9 edycji, to też byśmy się nie zachwycali...
Jedno trzeba im przyznać - grali wyśmienicie. Należał im się tytuł...
Jeszcze tylko sprawdzę, czy Agassi wygrał...

P.S.
Lubię oblizywać wieczka od jogurtów (po otwarciu, od wewnątrz).
M. mówi, że to chore...

Von piotr um 11:09h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment