wtorek, 2. marca 2010
En Gedi – miłość silniejsza od śmierci
W centralnej części zachodniego wybrzeża Morza Martwego, na wschodnim krańcu Pustyni Judzkiej (pomiędzy doliną Dawida od północy i doliną Arugot od południa), rozciąga się oaza En Gedi. Cztery potężne źródła wydzielają rocznie ok. 3 mln m sześc. słodkiej wody i zasilają skrawek ziemi wciśnięty pomiędzy suche, rozgrzane słońcem skały

Kombinacja wielu czynników – położenia geograficznego (pomiędzy słonym morzem a pustynią), warunków topograficznych (liczne klify, doliny wśród wysokich gór), łagodnej temperatury (średnia roczna 17,5 st. C), nasłonecznienia (przeważnie ponad 9 godzin dziennie, zaledwie ok. 30 pochmurnych dni w roku) – a przede wszystkim obfitość i jakość źródlanej wody uczyniła z tego miejsca niezwykły skarbiec flory i fauny, zwany czasem “Królewskim Ogrodem”.

W królewskim ogrodzie

Wśród roślin dominują głożyny, szydlice jujuby, akacje i liczne odmiany cordii. Lista gatunków zachwyca botaników bogactwem. Koncentracja roślin pustynnych, wodnych, śródziemnomorskich i tropikalnych tworzy idealne środowisko dla różnorodnych gatunków zwierząt. Można tu w jednym miejscu spotkać słynne górskie kozice, zmiennocieplne króliki skalne, kraba rzecznego, ponad 200 gatunków ptaków (z sępem egipskim na czele), lisy, hieny, a nawet wilki, lamparty oraz niezliczone mnóstwo gadów, płazów i owadów.
Literatura biblijna wymienia En Gedi kilkakrotnie. Księga Jozuego (15,52) zalicza tę oazę do osad należących do plemienia Judy, Pierwsza Księga Samuela (24,1-2) wspomina Dawida zamieszkującego niedostępne rejony pustyni w jej okolicach. Druga Księga Kronik (20,2) identyfikuje ogromne plantacje palm Haseson Tamar właśnie jako En Gedi. Fakt uprawiania tu palm daktylowych potwierdza rzymski historyk Pliniusz (Naturalis historia 5,15,73), a także Księga Syracha (24,14), w której upersonifikowana Mądrość mówi, że wyrosła “niczym palma w En Gedi”. Średniowieczna tradycja wspomina, że słynne krzewy balsamowca, rosnące w okolicach egipskiego Heliopolis, pochodzą z En Gedi, skąd przesadzić je miała sama Kleopatra. Świadectwo Pliniusza (12,111.112) podaje, że podczas I wojny żydowskiej żołnierze rzymscy musieli stoczyć zaciekły bój o każdy z cennych krzewów rosnących w En Gedi, co znalazło swój finał podczas zorganizowanej po wojnie procesji triumfalnej, w czasie której dumnie wnoszono do Rzymu owe krzewy. Także św. Hieronim wspomina znajdujące się w tej oazie winnice (Onomasticon 87,19 nn.), a o rozchodzącym się z ogrodu zapachu hurmy przeczytać można m.in. w Talmudzie (Sanhedrin 109,71).

Jak stado kóz

W Pieśni nad Pieśniami czytamy: Gronem henny jest dla mnie mój ukochany w winnicach Engaddi (1,14). Przyrównywanie ciała ukochanej osoby do elementów świata roślin i zwierząt czy przyrody nieożywionej – tak częste w poezji erotycznej starożytnego Bliskiego Wschodu – brzmieć może dla dzisiejszego czytelnika niezrozumiale lub nawet nieco komicznie. O ile całkiem zwyczajne wydawać się może porównywanie ust ukochanej osoby do słodkiego owocu czy pachnących kwiatów, o tyle stwierdzenie, że czyjeś “włosy są jak stado kóz” a piersi niczym “młode koziołki gazeli” nie brzmi ani poetycko, ani erotycznie. Spróbujmy jednak spojrzeć na tę symbolikę nieco uważniej.
Kobiety w starożytnym Rzymie przewiązywały piersi szarfą, co unieruchamiało je niczym współczesny biustonosz. Inaczej było na Bliskim Wschodzie – tutaj niczym nieskrępowane piersi kobiece falowały pod wierzchnim okryciem. Dwa małe koziołki gazeli, będące w ciągłym ruchu, baraszkują, przewracają się i turlają razem, jednak niezależnie od siebie. Trudno oderwać od nich wzrok – są miękkie i ciepłe, tak że chciałoby się je natychmiast dotknąć. Są identycznej wielkości, harmonijnie współgrają ze sobą i z otoczeniem. Witalność koziołków odsyła nas do piersi jako symbolu macierzyństwa. W ten sposób odkrywamy kolejne poziomy metafory biblijnej: wygląd (symetria oraz ruchliwość piersi i koziołków), charakter (ciepło, miękkość, magnetyzm) i symbolizm (energia nowego życia). Podobnie jest w przypadku włosów, przyrównywanych do stada kóz schodzących ze skał. Na pierwszym poziomie widzimy podobieństwo koloru, dalej zauważamy nieuporządkowanie i chaos pędzącego stada, podobnego do rozpuszczonych, poskręcanych w loki włosów. Wreszcie w warstwie symbolicznej dostrzegamy dzikość i nieokiełznanie natury, której symbolem jest koza, i dochodzimy do dionizyjskiego szału miłości, niczym podczas aktu seksualnego, gdy nikt i nic nie jest w stanie zapanować nad spoconymi, rozwichrzonymi włosami kobiety.

W winnicach En Gedi

Wróćmy jednak do oazy En Gedi. Rośnie tam henna, krzew, osiągający wysokość do 3 m. Na wiosnę pokrywa się białożółtymi kwiatami o zapachu podobnym do róży. Barwnik uzyskiwany z tych kwiatów jeszcze dziś służy kobietom na Bliskim Wschodzie do nadawania włosom, paznokciom i brwiom intensywnego, błyszczącego, różowopomarańczowego koloru. W starożytności kwiaty henny wykorzystywano do wyrobu perfum. Egipskie zwyczaje pogrzebowe nadały im ciekawe znaczenie symboliczne: starożytni Egipcjanie wierzyli, że umieszczone w grobach kwiaty henny są w stanie zapewnić zmarłemu życie po śmierci. Ukochany jest więc niczym “grono henny”, nie tylko piękny i cenny jak ta roślina, ale również ma w sobie pewien ładunek nieśmiertelności.
Druga część metafory jest jeszcze bardziej czytelna: oto znajdujemy się pośrodku pustyni, w miejscu, gdzie tętni życie, w winnicach En Gedi. Pustynia jest w Pieśni nad Pieśniami pełna symboliki śmierci, jest negacją życia i miłości: pokryta cierniami (2,2), pełna dzikich zwierząt (4,8) i niebezpieczeństw nocnych (3,8). Podróży nie dokonuje się tam samotnie, potrzebny jest towarzysz (4,8; 8,5). Wyrosła wśród nagich skał oaza En Gedi jest więc triumfem przyrody ożywionej nad nieożywioną, życia nad śmiercią. Winnica i ogród są natomiast często obrazem ciała kobiety (4,12-5,1; 6,11; 7,9.13), miejscem “uprawiania” miłości. Ukochany, przyrównywany do pięknego, cennego i dającego nieśmiertelność kwiatu, znajduje się w winnicy triumfującej nad pustynią (która niesie śmierć), czyli w ciele swojej wybranki.
“Gronem henny jest mi umiłowany mój w winnicach En Gedi” – hymn o miłości silniejszej od śmierci wybrzmiewa całą pełnią. Połączeni w miłosnym uścisku kochankowie zapominają o wszystkim. Nie istnieje dla nich czas, nie ma przeszłości ani przyszłości. Jest tylko nieskończone “teraz”, które wyrywa się zimnej i bezdusznej konieczności przemijania. Śmierć traci swą siłę. Mężczyzna i kobieta już na zawsze będą żyć w następnych pokoleniach, które zrodzą się dzięki ich miłosnym uniesieniom. Na krótką chwilę człowiek jest w stanie przekroczyć granice życia i śmierci, by dotknąć tajemnicy stworzenia. W ten sposób również można odczytywać Pieśń nad Pieśniami, jeden z najpiękniejszych poematów erotycznych w historii ludzkości.


P.S. Gdzie można znaleźć więcej podobnych artykułów? Tutaj. Gorąco polecam!

Von piotr um 13:10h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment