... newer stories
poniedzia?ek, 9. pa?dziernika 2006
Another Devil is back in Town - napisał Michel, ale się nie pojawił...
piotr, 19:46h
Moje diabły już się zjeżdżają. Wczorajszy wieczór spędziliśmy razem z Lindsay i jej mamą. Przyleciała na moment do Rzymu, żeby zakończyć swoje wakacje (była w domu na końcu świata, gdzieś w stanie Idaho). Poznaliśmy się w Jerozolimie, gdzie L. jeszcze trochę postudiuje. Miła kolacyjka zakończyła się burzliwą dyskusją geopolityczną: Islam, USA, Irak, etc. To dobrze, że potrafimy się pięknie różnić - szczególnie ja z Tobiasem.
Bo oprócz L. było jeszcze kilku moich diabłów: Giovanni (po dwumiesięcznym kursie niemieckiego w Bonn odwiedził ciocię w Nowej Zelandii i kuzyna w Hiszpanii), Alexius (też poznawał Deutsche Sprache in Bonn), Anthony (prosto z Monachium - co ich tak na ten niemiecki wzięło?), Tobias (wakacje w domu oznaczają dla niego plaże rodzinnych Azorów, ale był też w Kanadzie u swoich sióstr).
Trochę się za sobą stęskniliśmy, więc "Il Pomodorino" (oczywiście znalezione przez Giovanniego - naszego eksperta od restauracji) wypełniło się spontanicznymi wybuchami radości, żeby nie powiedzieć okrzykami.
Dzisiaj przywitaliśmy nowych studentów, jutro się pomodlimy (uroczysta Eucharystia) a pojutrze powiemy światu: "Do zobaczenia w grudniu" i znikniemy w czeluściach biblioteki na całą jesień...
P.S.Jest wynik z Aramejskiego: 85.
Bo oprócz L. było jeszcze kilku moich diabłów: Giovanni (po dwumiesięcznym kursie niemieckiego w Bonn odwiedził ciocię w Nowej Zelandii i kuzyna w Hiszpanii), Alexius (też poznawał Deutsche Sprache in Bonn), Anthony (prosto z Monachium - co ich tak na ten niemiecki wzięło?), Tobias (wakacje w domu oznaczają dla niego plaże rodzinnych Azorów, ale był też w Kanadzie u swoich sióstr).
Trochę się za sobą stęskniliśmy, więc "Il Pomodorino" (oczywiście znalezione przez Giovanniego - naszego eksperta od restauracji) wypełniło się spontanicznymi wybuchami radości, żeby nie powiedzieć okrzykami.
Dzisiaj przywitaliśmy nowych studentów, jutro się pomodlimy (uroczysta Eucharystia) a pojutrze powiemy światu: "Do zobaczenia w grudniu" i znikniemy w czeluściach biblioteki na całą jesień...
P.S.Jest wynik z Aramejskiego: 85.
niedziela, 8. pa?dziernika 2006
piotr, 12:17h
Wczorajszy Egzamin z Aramejskiego okazał się niestrasznym.
Dzięki wszystkim, którzy pamiętaliście.
Cóż to za język? Nie zwykłem byłem pisywać w tenże sposób.
Azali, poniekąd, dalibóg, tudzież...
Czyli faza niedzielnoporankowa...
P.S. Przepraszam wszystkich, z którymi nie zdążyłem byłem się spotkać podczas pobytu w Polsce.
Dzięki wszystkim, którzy pamiętaliście.
Cóż to za język? Nie zwykłem byłem pisywać w tenże sposób.
Azali, poniekąd, dalibóg, tudzież...
Czyli faza niedzielnoporankowa...
P.S. Przepraszam wszystkich, z którymi nie zdążyłem byłem się spotkać podczas pobytu w Polsce.
wtorek, 3. pa?dziernika 2006
Happy Birthday Mr. Pięknie Śpiewający
piotr, 01:19h
Nie pamiętałem, ale naczelny Jopkolog mi przypomniał: urodziny dziś obchodzi (jeszcze przez 3 kwadranse) Pan Gordon Matthew Sumner.
No to do poduszki "Fragile" z koncertu "America - A Tribute To Heroes".
Trudno uwierzyć, ale Pan Sting ma już 55 lat...
No to do poduszki "Fragile" z koncertu "America - A Tribute To Heroes".
Trudno uwierzyć, ale Pan Sting ma już 55 lat...
sobota, 30. wrze?nia 2006
Co grozi za opowiadanie starych dowcipów?
piotr, 00:40h
Zwoziłem węgiel.
Wczoraj tonę kamiennego, dzisiaj tonę brunatnego.
Niezły trening przed przyszłosemestralnym siedzeniem w bibliotece.
Przy tej okazji ktoś mi odkurzył stary dowcip:
"Profesor na wykładzie:
- Wysiłek podczas uprawiania seksu jest porównywalny do przerzucenia tony węgla. Pan w trzecim rzędzi, Pan śpi na moim wykładzie?!
Nieśmiały głosik z pierwszej ławki:
- Niech Pan na niego nie krzyczy, Panie Profesorze. On wczoraj w nocy trzy tony przerzucił."
Wczoraj tonę kamiennego, dzisiaj tonę brunatnego.
Niezły trening przed przyszłosemestralnym siedzeniem w bibliotece.
Przy tej okazji ktoś mi odkurzył stary dowcip:
"Profesor na wykładzie:
- Wysiłek podczas uprawiania seksu jest porównywalny do przerzucenia tony węgla. Pan w trzecim rzędzi, Pan śpi na moim wykładzie?!
Nieśmiały głosik z pierwszej ławki:
- Niech Pan na niego nie krzyczy, Panie Profesorze. On wczoraj w nocy trzy tony przerzucił."
Polityka
piotr, 15:35h
Herzliche Grüße aus Polen.
Nie bardzo się orientuję, gdzie jestem:
UE, Trzecia, Czwarta RP czy PRL?
Nie bardzo się orientuję, gdzie jestem:
UE, Trzecia, Czwarta RP czy PRL?
poniedzia?ek, 25. wrze?nia 2006
Czas na SIESTĘ
piotr, 17:15h
Dzięki Szymonowi odkryłem NAJLEPSZE MIEJSCE W SIECI, czyli "kilkanaście godzin muzyki, która nie ma sobie równych", czyli "uczta dla ucha", czyli "niewiarygodne lecz prawdziwe", czyli "nie musisz zawalać niedzielnych popołudni", czyli "to naprawdę działa", czyli po prostu SIESTA w necie...
I wystarczy tylko kliknąć TUTAJ.
Proponuję zajrzeć do wydania z 10.09. i posłuchac Diany Krall z nowej płyty, która już podobno jest!
Jest też nowa Patricia Barber (też w audycji z 10.09.), a będzie już niedługo 80-letnio-urodzinowy Tony Bennett (próbka 16.07. z K. D. Lang).
I jeszcze miliony innych pięknych dźwięków.
Mniam.
P.S. A mięso z osła jest bardzo smaczne i delikatne. W takim ciekawym sosiku własnym trochę przypominało mi królika. Oczywiście czerwone wino jest NIEZBĘDNE, żeby strawić osiołka i tonę gotowanej kapusty, frytek, polenty. Na pierwsze były gnocchi z zapiekanym serem. Znowu mniam.
P.S.2. Oczekuję pełnych zachwytu komentarzy dotyczących linka do SIESTY.
I wystarczy tylko kliknąć TUTAJ.
Proponuję zajrzeć do wydania z 10.09. i posłuchac Diany Krall z nowej płyty, która już podobno jest!
Jest też nowa Patricia Barber (też w audycji z 10.09.), a będzie już niedługo 80-letnio-urodzinowy Tony Bennett (próbka 16.07. z K. D. Lang).
I jeszcze miliony innych pięknych dźwięków.
Mniam.
P.S. A mięso z osła jest bardzo smaczne i delikatne. W takim ciekawym sosiku własnym trochę przypominało mi królika. Oczywiście czerwone wino jest NIEZBĘDNE, żeby strawić osiołka i tonę gotowanej kapusty, frytek, polenty. Na pierwsze były gnocchi z zapiekanym serem. Znowu mniam.
P.S.2. Oczekuję pełnych zachwytu komentarzy dotyczących linka do SIESTY.
niedziela, 24. wrze?nia 2006
piotr, 19:42h
Mamy dzisiaj "Festa dell' Uva", które nie dorównuje rozmachem Winobraniu w Zielonej Górze, ale jest wydarzeniem bardziej autentycznym. Przygotowując się do święta wybrałem się kilka dni temu na przechadzkę po okolicznych winnicach. M. i F. moje przewodniczki oprowadzały mnie po najpiekniejszych miejscach naszego małego świata. Tu skubniemy winogronko białe, tam czerwone, a jeszcze gdzie indziej figę - wszystko prosto z krzaka, wszystko fantstycznie świeże i słodkie.
F., która boi się wszystkiego, co "porusza się nieużywając kończyn", czyli w dialekcie "le biss" miała serce w gardle przemierzając mniej zadbane winnice, gdzie trawa "w pas" mogła być schronieniem dla wszelkich wężowatych. Na szczęście tylko jeden "carbonath" (taki czarny wąż) dał się zobaczyć. Żadnej "andy" (taki biały wąż), ani "vipery" (nie mylić z teściową).
A dzisiaj już "Święto Winnej Rośli", czyli folklorystyczne ubrania na Mszy o 9.00, błogosławieństwo pól, winnic i modlitwa dziękczynna za plony, a potem impra na głównym placu miasteczka: korowód traktorów z przystrojonymi przyczepami (i ludźmi w strojach ludowych na przyczepach), wystawa fotograficzna pt. "Jak to onegdaj bywało" (tłumaczenie własne tytułu), no i kramiki z produktami lokalnymi. Popróbowałem białego i czerwonego "San Micel", czyli tutejszego sikacza, pooglądałem fasolki, miody, marmolady, pikle, ciasta i inne "specyjały", popatrzyłem na program artystyczny udając, że bawią mnie dowcipy (których nie rozumiałem, bo nie były po włosku) i czas wracać. Jeszcze wieczorem proboszcz mnie zabiera na "kolację w stylu ludowym", czyli w namiocie ustawionym na drugim co do wielkości placu w miasteczku (wszystkich placów jest 3, może 4). Ma być grilowany osioł, polenta i pewnie tutejszy kwasior (biały, czy czerwony).
"Dziadek" ogląda mecz Interu i te "merdy" prowadzą już 2:0. Chievo nie pomaga nawet Kosowski...
A Arka stłukła Zagłebie 3:0! Co za porażka...
F., która boi się wszystkiego, co "porusza się nieużywając kończyn", czyli w dialekcie "le biss" miała serce w gardle przemierzając mniej zadbane winnice, gdzie trawa "w pas" mogła być schronieniem dla wszelkich wężowatych. Na szczęście tylko jeden "carbonath" (taki czarny wąż) dał się zobaczyć. Żadnej "andy" (taki biały wąż), ani "vipery" (nie mylić z teściową).
A dzisiaj już "Święto Winnej Rośli", czyli folklorystyczne ubrania na Mszy o 9.00, błogosławieństwo pól, winnic i modlitwa dziękczynna za plony, a potem impra na głównym placu miasteczka: korowód traktorów z przystrojonymi przyczepami (i ludźmi w strojach ludowych na przyczepach), wystawa fotograficzna pt. "Jak to onegdaj bywało" (tłumaczenie własne tytułu), no i kramiki z produktami lokalnymi. Popróbowałem białego i czerwonego "San Micel", czyli tutejszego sikacza, pooglądałem fasolki, miody, marmolady, pikle, ciasta i inne "specyjały", popatrzyłem na program artystyczny udając, że bawią mnie dowcipy (których nie rozumiałem, bo nie były po włosku) i czas wracać. Jeszcze wieczorem proboszcz mnie zabiera na "kolację w stylu ludowym", czyli w namiocie ustawionym na drugim co do wielkości placu w miasteczku (wszystkich placów jest 3, może 4). Ma być grilowany osioł, polenta i pewnie tutejszy kwasior (biały, czy czerwony).
"Dziadek" ogląda mecz Interu i te "merdy" prowadzą już 2:0. Chievo nie pomaga nawet Kosowski...
A Arka stłukła Zagłebie 3:0! Co za porażka...
niedziela, 24. wrze?nia 2006
piotr, 00:39h
Z całym szacunkiem dla telewidzów: włosiacki "Taniec z gwiazdami" jest tak samo nudny jak polski.
Miss i Vicemiss Italia są obie z regionu, w którym obecnie jestem. Szkoda, że jakoś nie widać na ulicach, żeby było tu szczególne zagłębie pięknych dziewczyn.
A jutro zaśpiewam: "To ostatnia niedziela"...
Miss i Vicemiss Italia są obie z regionu, w którym obecnie jestem. Szkoda, że jakoś nie widać na ulicach, żeby było tu szczególne zagłębie pięknych dziewczyn.
A jutro zaśpiewam: "To ostatnia niedziela"...
pi?tek, 22. wrze?nia 2006
To były piekne dni...
piotr, 02:30h
Kończy się moje proboszczowanie.
"Dziadek" wraca jutro z Loreto, więc zwrócę mu parafię...
"Dziadek" wraca jutro z Loreto, więc zwrócę mu parafię...
?roda, 20. wrze?nia 2006
piotr, 00:01h
W ogródku za garażem zadomowiły się jaszczurki. Jest ich mnóstwo. Mają idealne warunki, bo system nawadniania, to seria malutkich fontanienek, do tego szczeliny, zakamarki i słońce nagrzewające mur, na którym siedzą, czy raczej leżą (a może stoją, kto je tam wie). Zazwyczaj kiedy się zbliżam słyszę tylko "szu, szu", jak śmigają, chowając się do swoich kryjówek. Dzisiaj podszedłem nieco ostrożniej niż zwykle, po cichu, powoli i zobaczyłem dobrą trzydziestkę "opalającą się" na kamiennym murze. Niektóre nawet dość duże. Wyobraziłem je sobie jako frytki. Takie troche większe od normalnych, smażone na gorącym oleju. W pewnych krajach chyba się zjada te zwierzaki?
Muszę przyznać, że nie boję się jaszczurek, tak jak się boję węży, ale do ręki bym ich nie wziął. W sumie to są przecież węże z kończynami...
Byłem na "proszonej" kolacji. Na pierwsze cudowne risotto z grzybami. Natomiast "Cotoletta Milanese" okazała się być zwykłym schabowym. Białe "di casa" - całkiem, całkiem. I nawet rozumiałem niektóre wypowiedzi Antonia, chociaż gadał, jak zawsze swoim dziwnym włoskim "nie-do-skumania".
Tak więc wieczór był udany. A jutro - grzybobranie.
Muszę przyznać, że nie boję się jaszczurek, tak jak się boję węży, ale do ręki bym ich nie wziął. W sumie to są przecież węże z kończynami...
Byłem na "proszonej" kolacji. Na pierwsze cudowne risotto z grzybami. Natomiast "Cotoletta Milanese" okazała się być zwykłym schabowym. Białe "di casa" - całkiem, całkiem. I nawet rozumiałem niektóre wypowiedzi Antonia, chociaż gadał, jak zawsze swoim dziwnym włoskim "nie-do-skumania".
Tak więc wieczór był udany. A jutro - grzybobranie.
Wtorkowe przedpołudnie
piotr, 14:35h
Na łączach Artur i Jerik z Rzymu...
Wyszło słoneczko.
Jest szansa na jutrzejsze zbieranie grzybów...
Wyszło słoneczko.
Jest szansa na jutrzejsze zbieranie grzybów...
poniedzia?ek, 18. wrze?nia 2006
Coś do poniedziałkowych przemyśleń:
piotr, 14:34h
Odwołując się do dialogu cesarza bizantyjskiego Manuela II i perskiego uczonego Ibn Hazna sprzed 600 lat, Ojciec Święty wskazał w swoim wykładzie na różnice w pojmowaniu Boga w chrześcijaństwie i islamie. Cesarz i Pers dyskutowali m.in. na temat pojęcia dżihadu - świętej wojny.
Papież przypomniał, że jedna z pierwszych sur Koranu mówi, że "nie ma przymusu w religii", choć później są i takie, które mówią o siłowym nawracaniu niewiernych. "Jeśli ktoś chce prowadzić do wiary - cytował Benedykt XVI rozumowanie Manuela II - potrzebuje zdolności dobrej rady i prawidłowego myślenia, a nie przemocy i groźby".
Papież zaznaczył, że decydujące w argumentacji przeciwko nawracaniu siłą jest to, że "działanie niezgodne z rozumem jest sprzeczne z istotą Boga". Było to oczywiste dla cesarza wyrosłego w kulturze greckiej, natomiast nie dla muzułmanina, dla którego "Bóg jest absolutnie transcendentny" i Jego wola nie jest związana z żadną z ludzkich kategorii: "Bóg nie jest ograniczony nawet przez swoje słowo i nic nie zmusi Go do objawienia nam prawdy".
"Tu rozchodzą się drogi w rozumieniu Boga między chrześcijanami i muzułmanami" - stwierdził Papież. Zgodnie z Biblią, Bóg działa poprzez Logos - "rozum i słowo zarazem". Dlatego "spotkanie biblijnego orędzia z grecką filozofią nie było przypadkiem". "Wiara Kościoła zawsze trzymała się tego, że między Bogiem a nami, między Jego duchem stwórczym i naszym stworzonym umysłem istnieje prawdziwa analogia". Choć niepodobieństwa są w niej większe niż podobieństwa, to jednak jest ona prawdziwa. "Prawdziwie boskim Bogiem jest Bóg, który ukazał się nam z miłością jako Słowo - logos, (...) dlatego chrześcijańska służba Bogu jest nabożeństwem sprawowanym w zgodzie z odwiecznym Słowem i z naszym rozumem" - przekonywał Benedykt XVI.
(Źródło: KAI)
Pełny tekst przemówienia:
Po angielsku
Po włosku
Po niemiecku
Papież przypomniał, że jedna z pierwszych sur Koranu mówi, że "nie ma przymusu w religii", choć później są i takie, które mówią o siłowym nawracaniu niewiernych. "Jeśli ktoś chce prowadzić do wiary - cytował Benedykt XVI rozumowanie Manuela II - potrzebuje zdolności dobrej rady i prawidłowego myślenia, a nie przemocy i groźby".
Papież zaznaczył, że decydujące w argumentacji przeciwko nawracaniu siłą jest to, że "działanie niezgodne z rozumem jest sprzeczne z istotą Boga". Było to oczywiste dla cesarza wyrosłego w kulturze greckiej, natomiast nie dla muzułmanina, dla którego "Bóg jest absolutnie transcendentny" i Jego wola nie jest związana z żadną z ludzkich kategorii: "Bóg nie jest ograniczony nawet przez swoje słowo i nic nie zmusi Go do objawienia nam prawdy".
"Tu rozchodzą się drogi w rozumieniu Boga między chrześcijanami i muzułmanami" - stwierdził Papież. Zgodnie z Biblią, Bóg działa poprzez Logos - "rozum i słowo zarazem". Dlatego "spotkanie biblijnego orędzia z grecką filozofią nie było przypadkiem". "Wiara Kościoła zawsze trzymała się tego, że między Bogiem a nami, między Jego duchem stwórczym i naszym stworzonym umysłem istnieje prawdziwa analogia". Choć niepodobieństwa są w niej większe niż podobieństwa, to jednak jest ona prawdziwa. "Prawdziwie boskim Bogiem jest Bóg, który ukazał się nam z miłością jako Słowo - logos, (...) dlatego chrześcijańska służba Bogu jest nabożeństwem sprawowanym w zgodzie z odwiecznym Słowem i z naszym rozumem" - przekonywał Benedykt XVI.
(Źródło: KAI)
Pełny tekst przemówienia:
Po angielsku
Po włosku
Po niemiecku
poniedzia?ek, 18. wrze?nia 2006
Niedzielna pogawędka z Mario
piotr, 02:17h
Ja: Pada, nie?
Mario: No, pada.
Ja: Gdzie idziesz Mario?
Mario: Do baru.
Ja: A do kościoła?
Mario: Do kościoła w niedzielę.
Ja: Przecież dzisiaj jest niedziela.
Mario: Aaa, to nie idę.
Ja: A do baru idziesz?
Mario: Do baru tak.
Ja: Aha.
Mario: No.
Mario: No, pada.
Ja: Gdzie idziesz Mario?
Mario: Do baru.
Ja: A do kościoła?
Mario: Do kościoła w niedzielę.
Ja: Przecież dzisiaj jest niedziela.
Mario: Aaa, to nie idę.
Ja: A do baru idziesz?
Mario: Do baru tak.
Ja: Aha.
Mario: No.
sobota, 16. wrze?nia 2006
"Sto per morir', Caro!"
piotr, 19:27h
Pierina jest ciekawą postacią. Wszyscy ją znają w miasteczku. Pensjonariuszka Domu Spokojnej Starości każdego dnia zapowiada, że czuje się tak źle, iż prawdopodobnie będzie umierać. Pytana o samopoczucie, czy nie pytana, proklamuje swoją rychłą śmierć.
Co ciekawe, gdy ktoś się z nią nie zgadza i twierdzi, że wszystko będzie dobrze, Pierina zapewnia, że jest z nią już bardzo, bardzo źle i "na pewno" już umiera. Kiedy ktoś lekko żartobliwie zaczyna przyznawać jej rację w temacie niechybnej śmierci, interlokutorka (ależ jestem dumny ze swojego słownictwa) pośpiesznie się oddala.
I tak trwa to od 20 lat: Pierina "sta per morire".
A wczoraj zagadnęła mnie, czy nie wyprawiłbym jej pogrzebu w poniedziałek. Odpowiedziałem, że jest mały problem, bo żeby mieć pogrzeb w poniedziałek musiałaby umrzeć w sobotę. Niedziela nie wchodzi w grę, bo trzeba pozałatwiać wszystkie formalności. Pierina pokiwała głową ze zrozumieniem i zgodziła się na sobotę.
Dzisiaj, jak zawsze Msza o 9.00. Potem siedzimy na kawie w barze na przeciwko kościoła. Wchodzi Pierina. Uprzejmie przypominam jej, że jest sobota, że w sprawie tego pogrzebu poniedziałkowego, to trzeba by się powoli szykować.
"O mój drogi, zobaczymy, zobaczymy. Chyba się trochę lepiej dzisiaj czuję" - odpowiedziała i tyleśmy ją widzieli...
Co ciekawe, gdy ktoś się z nią nie zgadza i twierdzi, że wszystko będzie dobrze, Pierina zapewnia, że jest z nią już bardzo, bardzo źle i "na pewno" już umiera. Kiedy ktoś lekko żartobliwie zaczyna przyznawać jej rację w temacie niechybnej śmierci, interlokutorka (ależ jestem dumny ze swojego słownictwa) pośpiesznie się oddala.
I tak trwa to od 20 lat: Pierina "sta per morire".
A wczoraj zagadnęła mnie, czy nie wyprawiłbym jej pogrzebu w poniedziałek. Odpowiedziałem, że jest mały problem, bo żeby mieć pogrzeb w poniedziałek musiałaby umrzeć w sobotę. Niedziela nie wchodzi w grę, bo trzeba pozałatwiać wszystkie formalności. Pierina pokiwała głową ze zrozumieniem i zgodziła się na sobotę.
Dzisiaj, jak zawsze Msza o 9.00. Potem siedzimy na kawie w barze na przeciwko kościoła. Wchodzi Pierina. Uprzejmie przypominam jej, że jest sobota, że w sprawie tego pogrzebu poniedziałkowego, to trzeba by się powoli szykować.
"O mój drogi, zobaczymy, zobaczymy. Chyba się trochę lepiej dzisiaj czuję" - odpowiedziała i tyleśmy ją widzieli...
sobota, 16. wrze?nia 2006
piotr, 02:18h
Padało dziś przez cały dzień, tak że nikomu się nie chciało nic robić. Na szczęście przez pół dnia nie musiałem się zmuszać do nauki, bo robiłem biuletyn parafialny na niedzielę.
Wracając do wczorajszego spaceru w górach...
Mniej więcej rok temu zobaczyłem to miejsce i się zakochałem w domku odległym od ludzkich siedzib z widokiem na zalesioną dolinę. Żartowałem sobie, że może ktoś kupiłby to miejsce, a ja w wolnych chwilach pomógłbym wyremontować. Zrobimy małą kapliczkę w jednym z pokoików i będziemy przyjeżdżać...
Żarty żartami, a tu w tym roku odwiedzam owe magiczne miejsce i widzę przybitą informację, że domek jest na sprzedaż - razem z 6000 m. kw. ziemi.
Nie znam ceny, ale gdyby ktoś był zainteresowany, to się dowiem...
Wracając do wczorajszego spaceru w górach...
Mniej więcej rok temu zobaczyłem to miejsce i się zakochałem w domku odległym od ludzkich siedzib z widokiem na zalesioną dolinę. Żartowałem sobie, że może ktoś kupiłby to miejsce, a ja w wolnych chwilach pomógłbym wyremontować. Zrobimy małą kapliczkę w jednym z pokoików i będziemy przyjeżdżać...
Żarty żartami, a tu w tym roku odwiedzam owe magiczne miejsce i widzę przybitą informację, że domek jest na sprzedaż - razem z 6000 m. kw. ziemi.
Nie znam ceny, ale gdyby ktoś był zainteresowany, to się dowiem...
pi?tek, 15. wrze?nia 2006
piotr, 01:46h
W górach znów dziś byłem, ale nie w wysokich, tylko w domku pewnych znajomych. Cudowne widoki, czyste powietrze, cisza, boskie jedzenie, spacerek o którym jutro więcej i powtórka z aramejskiego.
Pada...
I po co podlewałem kwiaty rano?
Pada...
I po co podlewałem kwiaty rano?
... older stories