wtorek, 25. listopada 2008
Brak wpisu
Nic dzisiaj nie będzie tylko pozdrowienia dla zmarzniętych LONDYŃCZYKÓW.
Jak jutro zaśpię, to przez Was.
Ale warto było.
Dzięki.

Von piotr um 01:38h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

niedziela, 23. listopada 2008
And now for something completely different...
Pomysłowość ludzka nie zna granic.
Wystarczy odrobina wolnego czasu i to, co daje początek wszystkim wynalazkom czy odkryciom - ciekawość.
Co można zmikrofalować?
Oprócz słynnego już telefonu komórkowego praktycznie wszystko: 100 płyt cd, mydło Ivory, piłeczkę ping-pongową, butelkę szklaną, albo plastikową, długopis, ipoda, słodkie ptaszki w koszyczku, tuzin żarówek i pewnie milion innych rzeczy.

Najlepiej obejrzeć komplilację:


Polecam także świetną amatorską serię "Microwave This". Najnowszy epizod już piątego (!) sezonu to eksperyment nr 108 - kostka Rubika. Complete seasons 1-4 oraz wszystkie odcinki sezonu 5 można znaleźć TUTAJ. Gorąco (sic!) polecam.

Von piotr um 13:08h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

pi?tek, 21. listopada 2008
Wczorajsza wyprawa
Zdjęcia?
Proszę bardzo.
To pustynia u początku wadi:


To wadi u swego końca:


To centralna część wadi:


A to przyklejony do skały Klasztor św. George`a:



P.S. Zdjęcia znalezione w sieci...

Von piotr um 18:45h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 20. listopada 2008
Pozdrowienia z Ziemi Uświęconej
Nie zaspałem. Wyprawa była udana. Wadi Kelt to jeden z piękniejszych wąwozów w Izraelu. Wędrówka jest niedługa, ale malownicza. W śrdoku pustynnego krajobrazu pojawia się strumień. Płynie w korytku, niczym starożytny akwedukt. Idzie się wciąż wzdłuż płynącej wody. W pewnym miejscu, przy uroczym wodospadzie trzeba zdecydować, czy iść szlakiem w wąwązie, czy jego prawym brzegiem. Pamiętałem sprzed trzech lat, że trasa w strumieniu była dość trudna (głazy, woda, etc.), więc ruszyliśmy prawym brzegiem. Gdy dotarliśmy do klasztoru św. Jerzego, prawosławny mnich nie pozwolił nam spędzić na modlitwie nawet kilku minut. "No prayer" krzyczał, a my posłusznie opuściliśmy kaplicę. Później wyjanił nam, że jak katolicy nie mamy prawa do modlitwy w tym świętym miejscu. Z moją niechęcią do instytucjonalizowania religii nie miałem problemu, czy zrobimy medytację w klasztorze, czy poza nim.
"Pewien człowiek schodził drogą z Jerozolimy do Jerycho..." Jezus opowiadając przypowieść mógł znać tę drogę. Mógł nią nawet przechodzić... Czy to ważne? Niekoniecznie. Tekst jest tak nasiąknięty treści, że wystarczy przyłożyć wargi i już można chłonąć Mądrość Odwieczną. "Co mam czynić, by odziedziczyć życie wieczne?" Dobre pytanie. Przymiotnik "wieczny" ma wartość ilościową. Jednak odpowiedź Jezusa zawarta w przypowieści może sugerować, że chodzi też o jakość. Niewykluczone, że w tym momencie włączam już swoje doświadczenie, ale życie wieczne nie zaczyna się po śmierci. Życie wieczne to życie żywe (w przeciwieństwie do życia martwego). "Idź i czyń podobnie", a zobaczysz, co to jest życie. Bo przemiana materii, wzrost, rozmnażanie się, oddychanie, poruszanie się i co tam jeszcze stanowi o biologii nie daje jeszcze życia żywego. Dopiero rozpoznanie, że bliźni to ten, kto potrzebuje - niezależnie od poglądów. Dopiero połączenie w jedno "świętej intuicji Boga" i "codziennnej obecności bliźniego".
Opowieści Kaludii o życiu wśród Beduinów pokazują jasno, co tracimy w naszej "bezpiecznej" Europie. "Jak można żyć w takich warunkach?" zapytałby niejeden z nas. "Przecież tu nie ma nawet internetu" (przesadziłem z ironią?).
I tutaj jednak wkrada się już bezduszna pogoń za brzękiem monet - przyniesiona przez turystów niczym zaraza. Ale wciąż jeszcze odkryć można, że najważniejsze rzeczy widać dopiero w prostocie. Przygniata nas koszmar kolorów, dźwięków i komplikacja pogoni za tym, co modne, popularne, "konieczne". Grzęźniemy coraz głębiej w swoich przyzwyczajeniach, upodobaniach, zwyczajach. Przestajemy zauważać, że "życie jest jak tramwaj - nadmiar bagażu utrudnia podróżowanie".
Prostota pustyni belitośnie deptanej naszymi stopami w markowych butach. O czym właściwie mówię? O materializmie, czy duchowej suszy, czy braku kontaktu z naturą? A może o miłości Boga i bliźniego?
Droga do Jerycho jest doświadczeniem zwyczajnej wędrówki. Po lewej stronie skała, po prawej - przepaść. Na horyzoncie majaczy oaza z ukrytym w niej miastem. Brzmi, jak codzienność życia. Tylko jak ją uświęcić?
Zamknąć oczy i przejść tą drogą. Zobaczyć poturbowanego człowieka. Dostrzec w nim światło. Ono jest dla każdego, kto chce je przyjąć - ogrzać się nim i oczyścić.
Z Jerycho bus i checkpoint (albo dwa) do Betanii. Skonstruowane przez ludzi mury, zasieki, kontrole mają chronić, a dzielą. Chaos pustyni zgwałcony przez normy społeczne. "Ja was tu nie chciałem. Nie w ten sposób."- mówi Bóg. Nikt nie słyszy. Przecież to pustynia...
Nie docieramy do domu Marty i Marii, ale w jakimś sensie Klasztor Elżbietanek na Starym Mieście, gdzie odprawiamy Mszę jest połązeniem służby potrzebującym i kontemplacji.
Nie możemy się rozstać (znowu). Różne narodowości, różna mentalność, ale duch ten sam (Święty?).
Kawa w Mamilla dodaje energii. Przypomina też, że dzień był zyskany. Tak wygląda krok w stronę życia wiecznego.
Ono ma się zaczynać każdego dnia...
"Znasz przykazania" mówił Jezus uczonemu w Piśmie.
To już dużo.
To jeszcze nic...

Von piotr um 23:16h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 19. listopada 2008
... kobyłka u płotu (płota?)
Wczorajsza notka powinna zawierać tekst, żeby każdy mógł sobie pośpiewać z panią i może jeszcze jakieś tłumaczenie, żeby wiedzieć, o czym się śpiewa.
Słowo się rzekło...

JERUSALEM OF GOLD
by Naomi Shemer

Avir harim zalul kayayin
Ve-rei'ah oranim
Nissa be-ru'ah ha'arbayim
Im kol pa'amonim

U-ve-tardemat ilan va-even
Shvuyah ba-halomah
Ha-ir asher badad yoshevet
U-ve-libbah homah

Yerushalayim shel zahav
Ve-shel nehoshet ve-shel or
Ha-lo le-khol shirayikh
Ani kinnor.

Eikhah yavshu borot ha-mayim
Kikkar ha-shuk reikah
Ve-ein poked et Har ha-Bayit
Ba-ir ha-attikah

U-va-me'arot asher ba-selah
Meyallelot ruhot
Ve-ein yored el Yam ha-Melah
Be-derekh Yeriho

Yerushalayim shel zahav
Ve-shel nehoshet ve-shel or
Ha-lo le-khol shirayikh
Ani kinnor.

Akh be-vo'i ha-yom la-shir lakh
Ve-lakh likshor ketarim
Katonti mi-ze'ir bana'ikh
U-me-aharon ha-meshorerim

Ki shemekh zorev et ha-sefatayim
Ke-neshikat saraf
Im eshkakhekh Yerushalayim
Asher kullah zahav

Yerushalayim shel zahav
Ve-shel nehoshet ve-shel or
Ha-lo le-khol shirayikh
Ani kinnor.

Hazarnu el borot ha-mayim
La-shuk ve-la-kikkar
Shofar kore be-Har ha-Bayit
Ba-ir ha-attikah

U-va-me'arot asher ba-selah
Alfey shemashot zorhot
Nashuv nered el Yam ha-Melah
Be-derekh Yeriho

Yerushalayim shel zahav
Ve-shel nehoshet ve-shel or
Ha-lo le-khol shirayikh
Ani kinnor.


Tłumaczenie dosłowne:

The mountain air is clear as wine
And the scent of pines
Is carried on the breeze of twilight
With the sound of bells.

And in the slumber of tree and stone
Captured in her dream
The city that sits solitary
And in its midst is a wall.

Jerusalem of gold, and of bronze, and of light
Behold I am a violin for all your songs.

How the cisterns have dried
The market-place is empty
And no one frequents the Temple Mount
In the Old City.

And in the caves in the mountain
Winds are howling
And no one descends to the Dead Sea
By way of Jericho.

Jerusalem of gold, and of bronze, and of light
Behold I am a violin for all your songs.

But as I come to sing to you today,
And to adorn crowns to you (i.e. to tell your praise)
I am the smallest of the youngest of your children (i.e. the least worthy of doing so)
And of the last poet (i.e. of all the poets born).

For your name scorches the lips
Like the kiss of a seraph
If I forget thee, Jerusalem,
Which is all gold...

Jerusalem of gold, and of bronze, and of light
Behold I am a violin for all your songs.

We have returned to the cisterns
To the market and to the market-place
A ram's horn (shofar) calls out (i.e. is being heard) on the Temple Mount
In the Old City.

And in the caves in the mountain
Thousands of suns shine -
We will once again descend to the Dead Sea
By way of Jericho!

Jerusalem of gold, and of bronze and of light
Behold I am a violin for all your songs.


Tłumaczenie do śpiewania:

As clear as wine, the wind is flying
Among the dreamy pines
As evening light is slowly dying
And a lonely bell still chimes,
So many songs, so many stories
The stony hills recall...
Around her heart my city carries
A lonely ancient wall.

Yerushalaim all of gold
Yerushalaim, bronze and light
Within my heart I shall treasure
Your song and sight.

Alas, the dry wells and fountains,
Forgotten market-day
The sound of horn from Temple's mountain
No longer calls to pray,
The rocky caves at night are haunted
By sounds of long ago
When we were going to the Jordan
By way of Jericho.

Yerushalaim all of gold
Yerushalaim, bronze and light
Within my heart I shall treasure
Your song and sight.

But when I come to count your praises
And sing Hallel to you
With pretty rhymes I dare not crown you
As other poets do,
Upon my lips
is always burning
Your name, so dear, so old:
If I forget Yerushalaim
Of bronze and light and gold...

Yerushalaim all of gold
Yerushalaim, bronze and light
Within my heart I shall treasure
Your song and sight.

Back to the wells and to the fountains
Within the ancient walls
The sound of horn from Temple's mountain
Again so loudly calls,
From rocky caves, this very morning
A thousand suns will glow
As we shall go down to the Jordan
By way of Jericho.

Yerushalaim all of gold
Yerushalaim, bronze and light
Within my heart I shall treasure
Your song and sight.


Jeszcze moje grafomańskie tłumaczenie, ktre da się śpiewać i przez które pewnie jutro zaśpię:

Górskie powietrze jest jak wino,
W zapachu sosny wiatr,
Z poranną zorzą właśnie spłynął
W błyszczących dzwonów świat.

Uśpione drzewa i kamienie
Wokoło kłęby chmur
Miasto samotne na wzniesieniu
A w jego sercu mur.

Yerushalaim shel zahav,
Gdzie z brązem światło w pełni barw.
Ja życiem swym wyśpiewać
Twe pieśni chcę.

Wyschłe cysterny jęczą cicho,
Na pustym rynku kurz.
Ulice ciągną się po nicość
Świątyni nie ma tu.

Daleko w górach dzikie licho
Uprawia harce złe,
A słynna droga do Jerycho
Jak Morze martwa jest.

Yerushalaim shel zahav,
Gdzie z brązem światło w pełni barw.
Ja życiem swym wyśpiewać
Twe pieśni chcę.

A kiedy staję w twoich progach
By hymny, pieśni grać,
To mnie ogarnia dziwna trwoga,
Bo kimże jestem ja?

Twe imię pokololenia zdobi
Odkąd się począł czas.
Nie dasz zapomnieć mi o tobie,
Twe złoto – blasków blask.

Yerushalaim shel zahav,
Gdzie z brązem światło w pełni barw.
Ja życiem swym wyśpiewać
Twe pieśni chcę.

Wróciła woda w twe cysterny,
Na rynek wrócił lud,
W róg zadął znowu kapłan wierny,
Życiem zatętnił gród.

Jaskinie w słońcu błyszczą barwne
Zniknął gdzieś ciężki kurz
Schodzimy znów nad Morze Martwe
Jerycha drogą wzdłuż.

Yerushalaim shel zahav,
Gdzie z brązem światło w pełni barw.
Ja życiem swym wyśpiewać
Twe pieśni chcę.

Von piotr um 23:20h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 19. listopada 2008
Historia jednej piosenki...
Wszystko rozpoczęło się, kiedy Naomi Szemer, wraz z czterema innymi autorami, została poproszona, aby skomponować piosenkę do drugiej, pozakonkursowej części Izraelskiego Festiwalu Piosenki (1967), podczas której miało nastąpić liczenie głosów. Festiwal Piosenki został zainicjowany na początku lat sześćdziesiątych przez krajową stację radiową, Kol Israel (Głos Izraela) i był transmitowany w radiu jako główny program na Dzień Niepodległości Izraela(Telewizja pojawiła się tu dopiero w drugiej połowie lat sześćdziesiątych).

Legendarny burmistrz Jerozolimy Teddy Kollek, poprosił, żeby pieśni wykonywane na Święto Niepodległości w 1967 r. (15 maja) były związane z tym właśnie miastem. Gil Aldema, producent festiwalu, przeszukał archiwa Kol Israel i znalazł zaledwie kilka nagrań pieśni o Jerozolimie napisanych przez izraelskich poetów i kompozytorów od przełomu wieków. Żaden z utworów napisanych po ustanowieniu państwa nie wspominał, że miasto zostało podzielone i że Żydzi nie mogą zbliżać się do Kotel (Ściany Płaczu).

Czterej współpracownicy Szemer wystraszyli się nieco presji i odmówili. Ona sama, nieco onieśmielona wprawdzie, nie zamierzała zrezygnować. Sentyment do miasta wiązał się z faktem, że w nim właśnie studiowała (ukończyła Akademię Muzyczną) i urodziła córkę. Spędzała tu też zazwyczaj każde lato z przyjaciółmi. Często podróżowała do Jerozolimy, aby czerpać inspirację dla swoich utworów.

Pomimo szczerych chęci i sporego wysiłku Naomi przez jakiś czas nie była w stanie skomponować zamówionego utworu. Niemoc twórcza dotknęła ją do tego stopnia, że widząc bezskuteczność swoich prób zadzwoniła do Aldema, prosząc go o uwolnienie z podjętego zobowiązania. Ten opowiedział, że może spokojnie napisać piosenkę, która, jak zapewnił, "wcale nie musi być o Jerozolimie". Po skończonej rozmowie, powiedział na głos do ludzi w swoim biurze: "Teraz będzie pisać o Jeruzalem". Tej samej nocy powstała "Jerusalem of Gold".

Poetce przyszła do głowy talmudyczna historia dotycząca Rabina Akivy, który śpiąc z żoną na słomianym sienniku obiecał jej, że jeśli zdobędzie kiedyś odpowiednie środki podaruje jej "Złotą Jerozolimę".
"Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach Jerozolima była szara, a nie złota", wspomina Szemer. " Zadałam więc sobie pytanie: Czy na pewno "złotą"? I coś we mnie odpowiedziało: Tak, rzeczywiście,na przekór wszystkiemu "złotą". Określenie "Jerusalem of Gold" było również używane w pismach kilku poetów krótko przed wykorzystaniem go przez Szemer.

Była noc, kiedy usiadła do pisania tekstu piosenki i komponopwania melodii. Następnego dnia przyniosła gotowy utwór do "Kol Israel". Po usłyszeniu go Aldema był głęboko wzruszony.

Ta początkowa wersja utworu zawierała włącznie pierwszą i trzecią zwrotkę. Gdy zagrała pieśń do Rivkah Michaeli, ta spytała ją: "Co z Old City?" Szemer odpowiedziała, że nawiązała do Starego Miasta w słowach "U-ve-libbah homah" ( "A w swoim sercu mur"). Michaeli powiedziała, że jej ojciec urodził się w Starym Mieście i śnił o nim każdej nocy. Szemer dopisała wówczas drugą zwrotkę rozpoczynającą się od słów: "Eikhah yavshu borot ha-mayim". Wspomniała w niej fakt, że rynek miasta był pusty, że nikt nie przychodzi na Wzgrze Świątynne i nikt nie zjeżdża drogą w kierunku Jerycha nad Morze Martwe. Jak wyjaśniła później, ujrzała oczami dwa tysiące lat od zniszczenia, a nie dziewiętnaście lat od momentu ustanowienia państwa Izrael.

O wykonanie piosenki na festiwalu została poproszona Shuli Natan. Była ona wojskowym nauczycielem hebrajskiego dla imigrantek. Jednocześnie pasjami śpiewała pieśni ludowe. Pewnego razu, gdy pojawiła się w radiowym konkursie młodych talentów, Naomi Szemera usłyszała jej głos. Było to zaraz po napisaniu "Jerusalem of Gold", gdy wciąż trwała dyskusja nad tym, kto powinien ją zaśpiewać. Kiedyzaproponowała Shulę producentom festiwalu ci stanowczo wykluczyli możliwość, by podczas drugiej części śpiewała amatorka. Jeden z przyjaciół Szemery wspomina: "Powiedziałam jej, że jeśli ona sama uwierzyła w Natan, to powinna być uparta w tym względzie". I była. Poinformowała, że jeśli ich nie pozwolą, aby to Natan wykonywała jej piosenkę, wówczas ona nie zgodzi się, żeby piosenka w ogóle została zaśpiewana. Osiągnięto porozumienie, chociaż sama Shula Natan była początkowo dość niechętnie nastawiona do tego pomysłu.

Utwór osiągnął natychmiastowy sukces i dotknął serc wielu słuchaczy.Kiedy pierwsza nagroda festiwalu została przyznana, publiczność chiała jeszcze raz usłyszeć "Yerushalayim Shel Zahav", a samTeddy Kollek poprosił, o ponowne wykonanie.

Szef Sztabu Yitzhak Rabin, który był obecny na festiwalu otrzymał informację o pogorszeniu się sytuacji politycznej w Egipcie. "Kiedy śpiewałam, w jakiś sposób udało mi się złamać napięcie i publiczność wtórowała mi podczas refrenu", wspomina Natan. Kilka dni później armia rozpoczęła mobilizację swoich rezerw, i pieśń posłużyła jako zachęta dla żołnierzy.

W poniedziałek, 5 czerwca 1967 roku wybuchła Wojna Sześciodniowa. Stare Miasto w Jerozolimie zostało przejęte przez Siły Obrony Izraela 7 czerwca. "Jerusalem of Gold" od razu stało się swego rodzaju hymnem. Podczas wyzwolenia miasta, żołnierze wyśpiewali go przy zachodniej ścianie. Telewizyjny producent Yossi Ronen, będący w tym czasie reporterem -korespondentem odnotował: "Podniecenie osiągnęło swój szczyt. Rabin Szlomo Gorena, naczelny zadął w Szofar i rozpoczął recytowane modlitwy. Spadochroniarze eksplodowali śpiewem, a ja zapomniałem o mojej roli obiektywnego reportera i dołączyłem do ich gromkiego "Jerusalem of Gold ".

Szemer i Natan podróżowały na południe i przyłączyły się do wysiłków na rzecz podniesienia morale żołnierzy. Autorka również słyszała tę opowieść i w El-Arisz napisała ostatnią zwrotkę o dniu wyzwolenia Starego Miasta Jerozolimy i żołnierskim śpiewie. Zwrotka ta opowiada o zmianach, jakie miały miejsce w mieście, o zjednoczeniu obu jego części i odnosi się bezpośrednio do słów zawartych w drugiej zwrotce.

Kilka miesięcy po wojnie Szemerpowiedziała w wywiadzie, że jeśli o nią chodzi, to piosenka była kompletna bez dodatkowych zwrotek. Napisała je za względu na " konieczność chwili", ale obawia się, że teraz inni mgą dołączać inne, własne wersje nowych zwrotek.

Dzień po zakończeniu wojny pisarz Amos Oz w dzienniku Davar krytykował wypowiedzi twórcze artystki zawarte w dodatkowych zwrotkach, utrzymując, że "rynek nie był pusty, ale pełen Arabów, podobnie jak Wzgórze Świątynne i droga do Jerycho". Naomi Szemera dała odpór jego stanowisku. Wypomniała także nieodpowiedni moment tego ataku, stwierdzając, że "piosenka zyskała popularność natychmiast i nikt wówczas nie protestował". Dwadzieścia lat później, po długim, kontemplacyjnym namyśle, Szemer powtórzyła swój punkt widzenia w gazecie upamiętnieniającej dwadzieścia lat zjednoczenia miasta: "Jerozolima pozbawiona Żydów była smutna i żałosna, a państwo Izrael bez Żydów było niczym opuszczone.

Piosenka nadal wzbudza kontrowersje polityczne. Jeden z członków Knessetu miał ponoć zamiar wystąpić z propozycją zastąpienia nią hymnu narodowego. Powstała też nawet kontestująca wersja utworu "Jerozolima żelaza, ołowiu i przygnębienia". Jej autor w 1997 roku powiedział, że jego protestsong był błędem, opisywał doświadczenie jednego plutonu i powstał jako efekt "walki, szoku i whisky".

"Jerusalem of Gold" została wybrana "Piosenką Roku", Natan wygrała nagrodę "Kinnor David". Autorka i wykonawczyni podróżowały po świecie i promowały ją wśród różnych środowisk. "Jerusalem of Gold" ma swoje miejsce w historii Izraela. Jest określana mianem drugiej po "Ha-Tikvah" - hymnie narodowym. Została przetłumaczona na dziesiątki języków i wykonywana przez niezliczone rzesze artystów z całego świata. Odkąd zaczęto ją postrzegać jako symbol narodowy, pojawiała się w filmach, czy zajmowała zaszczytne miejsce podczas oficjalnych imprez państwowych.

"Jerusalem of Gold" została wybrana jako "Pieśń Jubileuszu" w 50Rocznicę Niepodległości, obchodzoną w 1998 roku. W ankiecie przeprowadzonej wspólnie przestację radiową Reshet Gimmel i telewizję Channel One oraz dziennik Yediot Aharonot została uznana za najbardziej popularną w Izraelu podczas pierwszych pięćdziesięciu lat historii nowego państwa. Wpływowa lista przebojów radia Reshet Gimmel nadała jej tytuł "Song of the Century".

Pedagog i uczony Nathan Greenbaum, który wskazał na pewne paralele z motywami pieśni żydowskich w źródłach historycznych uznał, że jego zdaniem,"Jerusalem of Gold" jest godna by być włączoną do liturgii synagogalnej.

A to jest najpiękniejszy głos, jaki można sobie wymarzyć do tego utworu. Ale o tej pani, innym razem.
Panie i Panowie, "Jerusalem of Gold":

P.S. Posłużyłem się materiałem zawartym na tej stronie.

Von piotr um 00:30h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 17. listopada 2008
Max Küchler, "Jerusalem. Ein Handbuch und Studienreiseführer zur Heiligen Stadt", Göttingen 2007 - najlepsza rzecz, jaka mi się ostatnio przytrafiła.

P.S. Zaległe zdjęcie z tunelu wzdłuż zachodniej ściany Świątyni:

Von piotr um 22:14h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

niedziela, 16. listopada 2008
Studencki relaks
Jak nazwać sytuację, gdy zaplanowany wyjazd do Aquaparku zaczyna się półtoragodzinną jazdą autobusem, a na miejscu okazuje się, że właśnie wczoraj rozpoczęto renowację obiektu?
Z czynnych atrakcji zostały: pełen emerytów basen pływacki, jacuzzi i sauna. Ta ostatnia zresztą dość ciekawa. Temperatura chyba troszkę wyższa niż zazwyczaj w Europie, w tureckiej para tak gorąca, że trzeba ręcznik na głowę założyć, bo twarz zamienia się w rozżarzoną blachę po kilku sekundach, a łaźnia "gorący tyłek", jak ją nazwaliśmy, to marmurowe, rozgrzane do niemożliwości ławy, na których jest ciężko wysiedzieć dłużej niż minutę. Sytuację uratowało trochę słońce - nie ma to jak wyjść w połowie listopada na taras, rozłożyć się na leżaczku i poopalać. Ale mamy nauczkę na przyszłość, żeby nie kierować się jedynie informacjami zamieszczonymi w angielskim tłumaczeniu strony internetowej, ale dzwonić i pytać. To jest jednak Bliski Wschód.
Od jutra znowu biblioteczne potyczki z nauką, a w czwartek solidna wędrówka po Wadi Kelt z Lectio Divina w przyklejonym do ściany wąwozu prawosławnym klasztorze św. Jerzego i niepewnym powrotem z Jerycha.

P.S. Tylko dwie porządne kawy uratowały moje trzy godziny hebrajskiego dziś wieczorem. Ale jak tu teraz zasnąć?

Von piotr um 22:00h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

sobota, 15. listopada 2008
Oprowadzałem dzisiaj przyjaciół z US (diecezja Charlotte, a jakże) po kilku ważnych dla chrześcijaństwa miejscach.
Najpierw kościół Nawiedzenia, potem Grota Pasterzy, w końcu Bazylika Narodzenia.
Dużo by opowiadać, ale padam na twarz. Zostawiłem ich na kilkugodzinne czuwanie w Bazylice Grobu Pańskiego i nareszcie jestem w domu. Tutaj trzeba wywiesić pranie i chociaż w uszach jeszcze brzmią mi śpiewane przez cały dzień kolędy - czas wrócić na ziemię.
Jutro wyprawa do Holon...

Von piotr um 23:09h| 0 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 13. listopada 2008
Nawet największemu "twardzielowi" zrobi się miło, gdy dostanie od innego "twardziela" SMS-a z Anglii ze szczerym "I miss you" na końcu.

Gdzie ten dwumetrowy "Czarny Brat" się podziewa?
Zachciało mu się Oxfordów, zamiast robić doktorat w Jerozolimie, na przykład.
Miss you too, Mich...

Von piotr um 00:12h| 7 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

wtorek, 11. listopada 2008
Dowcip z wczoraj

Ktoś pyta o drogę w Jerozolimie:

- Excuse me. Where is the Via della Rosa?

Von piotr um 23:57h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

wtorek, 11. listopada 2008
To Polska, mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu, tu...
Biało-czerwona chorągiewka wbita w kawałek arabskiego chlebka.
Czym jest dla mnie ten kraj?
Na stos rzuciliśmy...
Patrzę na czerwoną okładkę paszportu.
Ile razy się go wstydziłem?
Miernota i brak profesjonalizmu.
Kompleksy i głupota nieświadoma siebie samej.
Lumpiaste swetry, nylonowe bluzki, ciągłe "wieviel kostet".
Zmęczone oczy, tępy wzrok, zamknięty umysł.
To wszystko siedzi we mnie.
Choćbym nie wiem, jak daleko wyjechał,
to jednak modlę się po polsku.
Non sibi sed patriae i Żubrówka z sokiem jabłokwym.

Dobranoc Polsko.
A mury runą..

Von piotr um 00:52h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

niedziela, 9. listopada 2008
Co za dzień...
Msza na rozpoczęcie roku z Generałem Zakonu Franciszkanów w Gethsemani.
Łażenie w upale po grotach w Qumran i okolicach.
Trzy godziny (zegarowe) Ulpanu.

Dopiero wróciłem.
Jestem wykońszony.

Von piotr um 21:58h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

sobota, 8. listopada 2008
Polemiki ewangeliczne: Praga-Rzym-Jerozolima.
Pięknie było.
Dzięki.
Kompleta przez Skype!
To działa.

Von piotr um 00:14h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment