Cztery kontynenty w dwie doby...
piotr, 16:30h
Mój biologiczny zegar płacze.
Zmiana czasu, zmaina klimatu, niedobór snu - wszystko wkrótce minie.
Ale M., która zwiedziła cały świat powiedziała mi kiedyś, że człowiek jest jak butelka - zbiera emocje i wrażenia z podrózy do momentu aż się wypełni. Wtedy już nic nie zachwyca.
Chyba się wypełniłem...
W Rzymie nie poszedłem wieczorem na Plac św. Piotra (który uwielbiam), jadąc przez Italię nie zachwycałem się zmiennymi krajobrazami. Wreszcie tonące w chmurach Dolomity nad F. (zupełnie jak Smoky Mountains) nie bardzo mnie "ruszyły".
W końcu jednak trochę odpocząłem, odespałem i w niedzielę "wymiękłem" widząc w malusieńkim miasteczku, na wąziutkich uliczkach z górami w tle tłum siedzący na czym się tylko da, czekając na procesję postaci biblijnych. Raz na pięć lat cała wieś (ok. 650 osób) uczestniczy w wielkich misteriach. Poprzebierani idą w korowodach, wieczorem inscenizują sceny biblijne. Setki widzów (głównie z okolicznych wsi i miast) ustawiają się wzdłuż trasy, przynosząc krzesła, fotele, poduszki, koce. Wszystko bardzo malownicze.
Do tego jeszcze stół z surowego drzewa, butelka czerwonego wina, bochen chleba łamanego rękami, miska słodkich winogron prosto z krzaka, cudowny ser lokalnej produkcji, leniwe włoskie słońce i widok na góry.
Zachwyciłem się jednak...
P.S. A propos tytułu tej notki:
1. Ameryka Północna (wylot z Chicago - pozdrowienia i podziękowania dla A.)
2. Europa (lądowanie w Warszawie - pozdrowienia i podziękowania dla J.).
3. Przejechałem do pięknej ziemi siedleckiej. Posłużę się cytatem: "Gdy przekraczasz most na Wiśle w Puławach - jesteś w Azji". Nie w Puławach, ale przejechałem na "tamta stronę". 4. Znowu cytat: "Wszystko na południe od Firenzy to Afryka". Byłem prawie dobę w Rzymie.
Zmiana czasu, zmaina klimatu, niedobór snu - wszystko wkrótce minie.
Ale M., która zwiedziła cały świat powiedziała mi kiedyś, że człowiek jest jak butelka - zbiera emocje i wrażenia z podrózy do momentu aż się wypełni. Wtedy już nic nie zachwyca.
Chyba się wypełniłem...
W Rzymie nie poszedłem wieczorem na Plac św. Piotra (który uwielbiam), jadąc przez Italię nie zachwycałem się zmiennymi krajobrazami. Wreszcie tonące w chmurach Dolomity nad F. (zupełnie jak Smoky Mountains) nie bardzo mnie "ruszyły".
W końcu jednak trochę odpocząłem, odespałem i w niedzielę "wymiękłem" widząc w malusieńkim miasteczku, na wąziutkich uliczkach z górami w tle tłum siedzący na czym się tylko da, czekając na procesję postaci biblijnych. Raz na pięć lat cała wieś (ok. 650 osób) uczestniczy w wielkich misteriach. Poprzebierani idą w korowodach, wieczorem inscenizują sceny biblijne. Setki widzów (głównie z okolicznych wsi i miast) ustawiają się wzdłuż trasy, przynosząc krzesła, fotele, poduszki, koce. Wszystko bardzo malownicze.
Do tego jeszcze stół z surowego drzewa, butelka czerwonego wina, bochen chleba łamanego rękami, miska słodkich winogron prosto z krzaka, cudowny ser lokalnej produkcji, leniwe włoskie słońce i widok na góry.
Zachwyciłem się jednak...
P.S. A propos tytułu tej notki:
1. Ameryka Północna (wylot z Chicago - pozdrowienia i podziękowania dla A.)
2. Europa (lądowanie w Warszawie - pozdrowienia i podziękowania dla J.).
3. Przejechałem do pięknej ziemi siedleckiej. Posłużę się cytatem: "Gdy przekraczasz most na Wiśle w Puławach - jesteś w Azji". Nie w Puławach, ale przejechałem na "tamta stronę". 4. Znowu cytat: "Wszystko na południe od Firenzy to Afryka". Byłem prawie dobę w Rzymie.
madziula,
Pn, 5. wrz. 2005, 17:28
heh... :)
pani_karka,
Pn, 5. wrz. 2005, 21:20
Miło znów Księdza "widzieć" :)
Życzę odpocznienia po wojażach i nadmiarze wrażeń.
Życzę odpocznienia po wojażach i nadmiarze wrażeń.
dedi,
Wt, 6. wrz. 2005, 21:11
:)
to pięknie :)
mateusz,
?r, 25. sty. 2006, 01:07
Przepraszam, że komentuje tak "starą" notkę ale jestem z Diecezji siedleckiej więc skomentowałem :)