wtorek, 1. marca 2005
Luźne zapiski
Verbi difficili nie chcą wejść do głowy.
Pani Barbara (from US) uczy nas angielskiego.
Zjedliśmy z Aturem pół paczki ptasiego mleczka Wedla.
Muszę posprzątać trochę, bo jutro Oleg, Csabo i Victor u mnie będą.
L. Cohen podśpiewuje, że jak chcę, to mogę sobie wziąć ten walc (nie chcę, dzięki).
Na dworze zimno i pada i zimno i pada...
Sterta rzeczy do prasowania rośnie.
Nauczyłem się od Benjamina ( z Mexico), jak się mówi po hiszpańsku "Wesołych Świąt" i niech te Święta się pośpieszą...
Monitor strzela i trzeszczy (aż w końcu wybuchnie).
Kartkę z lutym w kalendarzu trzeba zmienić na następny, jakikolwiek tam czeka w kolejce, niech ma swoje 5 minut (albo 31 dni).
Kosz ze śmieciami też już pełny.
A do krzyża przyczepiona kartka od Siostry Edyty z małym śpiącym dzieckiem i napisem: "Całe życie przed tobą" przypomina mi, że całe życie przede mną.
Czas na Nieszpory. Będzie dobrze. Już tylko lepiej....

P.S. Z Tomka kazania pasyjnego (cytuję z pamięci): "Czy Jezus doniósłby krzyż, gdyby nie Szymon z Cyreny?"

Właśnie: Czy Bóg dałby radę, gdyby nie człowiek, który z Nim krzyż dźwiga?"

Von piotr um 23:55h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment