pi?tek, 11. marca 2005
Monitor spalony ciągle nie działa (to raczej logiczne).
Artur przywiózł z Taize oprócz miłych wrażeń również przeziębienie. Leczyłem go Aspiryną, Witaminą C, Rutosalem, Centrum i herbatą z miodem. Nie chciałem korzystać z jego kompa, żeby się nie zarazić.
W czasie choroby był jeszcze bardziej lakoniczny niż zwykle...
Rozmowa po powrocie z Taize:
Ja: Jak było?
Artur: No, fajnie.
Ja: Aha...

Teraz już wróciło wszystko do normy: Artur drzemie z głową na Kodeksie Prawa Kanonicznego, ja w swoich karteczkach ze słówkami.
P.S. Czy to prawda, że Artur pobłogosławił brata Roger'a?
Prawda.
Otóż, gdy (będąc w Taize) podszedł do niego po błogosławieństwo - ten stwierdził, że Artur pewnie jest księdzem, a gdy uzyskał potwierdzenie - położył sobie dłoń Arturową na czole i poprosił o znak krzyża.

Von piotr um 22:23h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment