?roda, 16. marca 2005
Spring makes me fall in love... Czy to nie Sinatra może?
Wreszcie wiosna.
26 stopni, słońce, precz z szalikami i kaloryferem...
Chodzę jak pijany, zagaduję kelnerki w pizzeriach, oglądam się za przechodzącymi dziewczynami, podspiewuję, gadam jak najęty (to akurat nic nowego), nie chce mi się spać po obiedzie, nie chce mi się uczyć (to też skądś znam), spaceruje po parku, powtarzam słówka na ławce, wrzucam 1 Euro gościowi grającemu na gitarze, włączam głośną muzykę i postanawiam poodkurzać pokój.
Wiosna...

P.S. Artur nawet okno umył... Ja nie jestem do tego stopnia owiośniony.

Von piotr um 18:35h| 10 Kommentare |Skomentuj ->comment