czwartek, 6. stycznia 2011
Jeszcze o bezczelnej wolności.
Obejrzałem "Des Hommes Et Des Dieux".
I wszystko jasne...
Słowa: "Nie boję się śmierci. Jestem wolnym człowiekiem" muszą brzmieć bezczelnie.



Z testamentu Ojca De Cherge:

"Jeśli pewnego dnia - a może to nastąpić w każdej chwili - przyjdzie mi stać się ofiarą terroru, który wydaje mi się, zaczyna być kierowany przeciw wszystkim obcokrajowcom mieszkającym w Algierii, to chciałbym, żeby moja wspólnota, mój Kościół i moja rodzina nie zapomnieli, że oddałem życie Bogu i temu krajowi.
(...)
Kiedy będą myśleć o mojej śmierci, chciałbym, żeby pomyśleli również o rzeszach bezimiennych ludzi, którzy tak samo zginęli. Moje życie nie jest więcej warte niż życie innych. Nie jest też, oczywiście, warte mniej. W każdym razie, nie byłem niewinny jak dziecko. Żyłem dostatecznie długo, aby wiedzieć, że mam swój udział w złu, które, niestety, zdaje się przeważać na świecie i które bijąc na oślep może mnie także uderzyć.

Bardzo chciałbym, kiedy przyjdzie mój czas, zdobyć się na moment jasności umysłu, żeby prosić o przebaczenie Boga i moich braci w człowieczeństwie, i żeby wybaczyć z całego serca temu, kto mnie dopadnie.

Nie pragnę takiej śmierci. Myślę, że ważne jest, żebym to wyznał. Nie mógłbym przecież cieszyć się z tego, że na ten naród, który kocham, spadnie odpowiedzialność za moją śmierć. To zbyt wysoka cena za coś, co ktoś może nazwie "łaską męczeństwa". Nie chciałbym zawdzięczać jej żadnemu Algierczykowi, kimkolwiek by nie był, zwłaszcza jeśli uzasadniałby swój czyn wiernością islamowi.
(...)
Może się wydawać, że moja śmierć potwierdza opinie tych, którzy uważali mnie za naiwnego idealistę. "No i co teraz powiesz?"

Chcę, żeby ci wszyscy dowiedzieli się, że nareszcie będę mógł zaspokoić swoją ciekawość i znaleźć odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie całe życie. Bo jeśli Bóg zechce, zanurzę się w Jego ojcowskim spojrzeniu i razem z Nim zobaczę Jego dzieci - także muzułmanów - tak, jak On je widzi, otoczone chwałą Chrystusa, odkupione Jego męką, obdarowane Duchem Świętym, którego głęboka radość zawsze przywraca jedność, mimo różnic.

Dziękuję Bogu za to stracone życie - całkowicie moje, ale także należące w całości do nich, które wydaje mi się, że stworzył dla tej jedynej radości Ducha na przekór wszystkiemu i pomimo wszystko.

W tym dziękczynieniu zawieram całe moje życie, i was, moi dawni i obecni przyjaciele, was, moi bliscy z tych stron, moi rodzice, bracia, siostry, oczekując na plon stokrotny, tak jak było obiecane!

I ciebie także, przyjacielu mojej ostatniej chwili, ty, który nie będziesz wiedział, co czynisz. Tak, za ciebie również chcę dziękować, i chcę, ci powiedzieć "Do zobaczenia wkrótce!", "Z Bogiem!".

Niech nam - jak dobrym łotrom - będzie dane odnaleźć się, w raju, jeśli tak zechce Bóg, nasz Ojciec - twój i mój.
Amen!
Inch'Allah!"

Von piotr um 17:59h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment