poniedzia?ek, 13. wrze?nia 2010
"Nierządnica Babilonu" spotyka "ocalonego od ognia".
Nie lubię dyskusji "doktrynalnych" w miejscu i czasie nieodpowiednim. Dlatego, gdy pojawiłem się w sali gimnastycznej, żeby przywitać uczestników "Święta Osób Starszych", nie wciągałem się w zbędne spory, tylko zaprosiłem chętnego do nawrócenia mnie pana na plebanię. Nazajutrz wspomniany pan przyszedł punktualnie, zasiedliśmy w biurze i otworzyliśmy nasze Biblie. Po tradycyjnej wymianie cytatów na temat bóstwa Jezusa, Trójcy i 144 tysięcy, zaczęliśmy rozmawiać o nieco bardziej praktycznych sprawach. Już prawie widziałem błysk zrozumienia w oczach mojego gościa, kiedy mówiłem, że "gramy w tej samej drużynie" i "powinniśmy działać razem, by przyciągnąć do Jezusa jak najwięcej spoganiałych mieszkańców miasteczka". Niestety, kiedy poprosiłem, żebyśmy razem pomodlili się, usłyszałem, że to nie ma sensu. "Mogę pomodlić się, żebyś odkrył całkowicie prawdę i dołączył do prawdziwych Świadków" - brzmiała jego ostateczna decyzja. Wszelkie próby jakiegoś pokojowego zakończenia naszego spotkania rozbijały się o mur. Wreszcie przymknąłem oczy i zacząłem spontanicznie modlić się na głos: "Boże. I ja i Franco uznajemy, że jesteś naszym Ojcem. Obaj wierzymy w Twoją Wszechmoc. Obaj wyznajemy, że Jezus Chrystus, Twój Syn jest jedynym Zbawicielem. Razem chcemy teraz prosić Cię za naszych braci siostry, którzy Ciebie nie znają. Pomóż im odnaleźć drogę do Ciebie i Twojego Syna. Pomóż wyrwać się z zaklętego kręgu niewolnictwa pracy, przyjemności, długów, pieniądza - życia bez nadziei i radości, życia powierzchownego, bez potrzeb duchowych. Prosimy Cię w imię Jezusa, bo wierzymy, że gdzie dwaj lub trzej zebrani są w Jego imię, tam i On jest z nimi. Obydwaj stajemy teraz przed Tobą, naszym Ojcem i prosimy za naszych braci i siostry. Pomóż im narodzić się na nowo. Prosimy przez Chrystusa, Pana naszego". Tutaj liczyłem na jakieś "Amen" ze strony Franco, ale usłyszałem tylko, że wprawdzie wydaję się być dość szczerym człowiekiem, poszukującym prawdy, to jednak będąc członkiem "diabolicznej organizacji" jestem "zatruty" i modlitwa ze mną "nie ma sensu". Nieco podłamany fiaskiem mojego przedsięwzięcia ekumenicznego, odprowadziłem mojego gościa do drzwi. Grzecznie podziękowałem za miły, książkowy prezent "Prawda, która prowadzi do Życia Wiecznego", ukrywając moje rozczarowanie, co do jakości papieru i ilustracji (gdzie się podziały te piękne, kolorowe rysunki na kredowych, błyszczących kartkach? Czyżby kryzys finansowy dotarł na Brooklin?). W drzwiach stanął wędrowny sprzedawca drobiazgów - jeden z licznych, domokrążnych braci muzułmanów. I wtedy stał się "cud". Grymas na twarzy mojego rozmówcy zmienił się w niedowierzanie i zmieszanie, kiedy posługując się cytatami z jego własnej doktryny, zacząłem przekonywać go do zakupu paska. Mimo, że akurat paska nie potrzebował, a i cena nie była jakoś specjalnie atrakcyjna, argumenty o "miłości bliźniego" zdawały się wywierać na niego wpływ. Z dziwnym wyrazem twarzy (prawie uśmiechem) wyjął w końcu 15 Euro, wykłócił się o resztę, a ja odbierając pełne wdzięczności spojrzenia sprzedawcy, przekonywałem wszystkich, że "razem, w pokoju i wzajemnym szacunku zawsze żyje się lepiej niż walcząc i nienawidząc". Zapowiadało się na całkiem przyjemne rozwiązanie, gdy nagle Franco wyskoczył z filozoficznym stwierdzeniem , że "ci muzułmanie są całkiem blisko Królestwa Bożego, bo zakorzenieni w Pięcioksięgu rozumieją o wiele więcej niż Ty i Twoja diaboliczna organizacja". No i masz...
Tak skończył się mój ekumenizm z Franco - członkiem "prawdziwych i jedynych Świadków Jehowy", jak czasem zapominając się mówił o sobie.

Von piotr um 21:04h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment